Dodany: 26.06.2008 12:12|Autor:
z okładki
Ta książka mną zawładnęła. Opowieść Jana Grzegorczyka jest pełna cudów. Ale przecież nie wyssał ich z palca. W tej z pozoru lekkiej formie narracyjnej zawierają się solidne studia i dziesiątki godzin rozmów z faustynkami, które obok błogosławionej Faustyny i księdza Michała Sopoćki są głównymi bohaterami tej książki. A właściwie nie. Zapomniałbym może o najpiękniejszych bohaterach tej książki: powracających z odległej krainy synach marnotrawnych, ludziach odnajdujących drogę do siebie i Pana Boga. Zastanawiam się, jak to zrobił Jak Grzegorczyk, że historie, które zwykle padają łupem albo teologów, albo kościelnych historyków, które zwykle przygniecione zostają tonami definicji i przypisów, opisał w taki sposób, że czyta się je z zapartym tchem, jak kryminał. Z jednej stron teologia i mistyka, z drugiej biografia świętych bogata w konflikty i sprzeczności po ludzku nierozwiązywalne.
Jak on uprościł to wszystko do wymiarów książeczki, którą czyta się w dwa wieczory? Myślę, że aby te "Faustynowe" historie przybliżyć dzisiejszemu czytelnikowi, trzeba było właśnie jego wrażliwości, ale i sceptycyzmu. Napisał je z miłością, a jednocześnie, tam gdzie trzeba było, z humorem i dystansem. I znakami zapytania.
Jan Góra
["W drodze", 1998]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.