Dodany: 06.07.2008 22:01|Autor: Ysobeth nha Ana

Jak działają "czasonałci"?


Podobno jeśli się pisze dla dzieci, należy pisać tak samo, jak dla dorosłych, tylko lepiej. Niestety, pani Landau nie bierze pod uwagę tej cennej zasady, w związku z czym wyprodukowała coś pośredniego między historyjką dla wczesnych przedszkolaków a horrorem.

"Staszek, pies i czasonauci" to powieść, która jako w założeniu science fiction opowiada o podróży w czasie wstecz, z roku 2002 do 1945. Wynalazku umożliwiającego ten wyczyn dokonuje dwóch młodych "naukowców", a podczas pierwszej podróży przypadkiem zostaje zabrany również chłopiec, tytułowy Staszek (trudno mi określić wiek, wydaje mi się, że może on mieć około 10 lat). Oczywiście cała przygoda obejmuje kilka dni spędzonych przez nich trzech w niedawno oswobodzonej, zrujnowanej Warszawie oraz powrót do czasoprzestrzennego punktu wyjścia.

Przygody jak przygody, jednak cała książka jest straszliwie denerwująca ze względu na występujące w niej postacie. Otóż wszyscy ci ludzie, w wieku od lat kilku do kilkudziesięciu, mieszkańcy roku 2002 oraz 1945, zawodów najprzeróżniejszych, bo są tu dzieci w wieku szkolnym, przedwojenny doliniarz, nauczycielka, no i nasi nieszczęśni "naukowcy" - nikt z tej całej gromady nie jest w stanie zrozumieć, co się do niego/niej mówi. Nie potrafi też wyciągać żadnych logicznych wniosków ani skupić uwagi na niczym, co nie dotyczy aktualnie dokonywanych czynności - a za to chętnie produkuje rozmaite, w swoim mniemaniu prawdopodobne, scenariusze, które oczywiście nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Wypisz wymaluj jak w słynnym skeczu "Sęk", tylko nie tak śmiesznie. Efektem jest jedno wielkie, chaotyczne, trwające od początku do końca, totalne nieporozumienie. Osoby żyjące w roku 1945 wprawdzie słyszały, że przed wojną były pod Warszawą eksperymenty z telewizją, ale najwyraźniej nikt nie słyszał o Wellsie ani nie czytał niczego z licznie przecież przed wojną ukazującej się literatury fantastycznej. Z kolei osoby z naszych czasów nieopanowanie chlapią językiem o wynalazkach swojej epoki, nie myśląc przy tym w ogóle - przy czym nie mają najbledszego pojęcia o realiach czasów, w których wylądowały. Prawdę mówiąc, nie rozumiem takiego zaćmienia umysłowego nawet u młodego chłopca (w końcu do szkoły chodził, czegoś go o tych czasach uczono, jakieś lektury musiał w ramach edukacji czytać) - ale absolutnie przerażający jest stan umysłowy samych wynalazców, tytułowych "czasonautów". Ostatecznie jakąś inteligencję powinni mieć, wyobraźnię oraz logiczne, twórcze umysły - inaczej nie byliby w stanie stworzyć nawet podstaw swojej machiny czasu. Przy czym szykując się do przeniesienia w czasie - powinni znać okres, do którego się przenoszą, przynajmniej z grubsza. Tymczasem całe ich przygotowania do podróży sprowadzają się do wycyganienia od dziadka kilku banknotów z lat czterdziestych, a przybywszy na miejsce nie tylko mówią bez przerwy o urządzeniach jeszcze niewynalezionych, ale też cały czas popełniają potworne gafy i nie mają pojęcia o realiach zrujnowanej, powojennej Warszawy.

Jak już była mowa na wstępie, dla dzieci należy pisać nie mniej logicznie niż dla dorosłych. Nawet jeśli by to miała być logika np. baśni - a co dopiero kiedy mamy do czynienia z fantastyką naukową...

A "czasonałci" to jest "ozdobnik" nieortograficzny z grzbietu okładki. Domyślam się, że efekt dodatkowej działalności autorki okładki ;-).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 689
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: