Dodany: 13.07.2008 12:40|Autor: libizo

Nie polskie, ale czy gorsze?


Podobno wszystkie dramaty są tak naprawdę dramatami rodzinnymi. Rodzina jest dziś ponadto kartą przetargową w sporach ideologicznych i politycznych, co rejestruje oczywiście także współczesna literatura. Jesteśmy więc zasypywani powieściami o rozkładzie instytucji rodziny, niestałości związków, kryzysie wartości rodzinnych etc. Wydawałoby się, że już niewiele odkrywczego można na ten temat powiedzieć. A jednak…

Powieść Roncagliola nie jest typową książką z dolnej półki dla grzecznych dziewczynek. Język jest tu precyzyjny jak brzytwa, każde zdanie wydaje się niezbędne. To obiektywna i odarta ze wszelkich zasad moralnych opowieść przedstawiająca losy pewnej na pozór normalnej rodziny. Jest w niej miejsce dla schorowanej babci, która po śmierci wciąż odwiedza swego wnuczka, jest miejsce dla małżeństwa trwającego na granicy związku, a także dla nastolatki, która z przykrością odkrywa tajniki dorastania. Jest tez mały, uroczy chłopczyk widujący od czasu do czasu duchy… A także Dziadzio z chorobą Parkinsona. I kot, który ma problemy ze swą kocią naturą i wcale nie chodzi o sikanie na wycieraczkę…

Książka jest na tyle interesująca, by przeczytać ją w jeden dzień, gdyż ciekawość co do losów bohaterów nie pozwala nawet na zaparzenie herbaty.

Na ledwie 150 stronach otrzymujemy precyzyjny opis rozpadu rodziny. Autor nie stroni od tematów, które w codziennym życiu są określane mianem „tabu”. Ironia i mądrość Roncagliola polega na fantastycznej umiejętności żonglowania poszczególnymi elementami układanki. Wszystko po to, by uwypuklić morał wypływający z całej tej historii: Nic nie jest nam dane na zawsze - nawet nieszczęście da nam kiedyś spokój.

Dlatego zachęcam wszystkich do przeczytania tej jakże interesującej pozycji.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1136
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: