Pierwsza książka Pawlowskiej,
Zdesperowane kobiety postępują desperacko (
Pawlowská Halina)
, nie podobała mi się wcale. Nie planowałam już Pawlowskiej w czytelniczym repertuarze, ale tak się stało, że wpadła w moje ręce zupełnie niespodziewanie i postanowiłam dać jej szansę. Nie miałam wobec niej nadmiernych oczekiwań, prawdę mówiąc, wystarczyłoby mi, gdyby okazała się nie gorsza od poprzedniej.
Zaskoczyła mnie pozytywnie.
Dzięki za każdy nowy ranek (
Pawlowská Halina)
to książka zupełnie inna od poprzedniej. Inna jest przede wszystkim bohaterka – tam mieliśmy kobietę czterdziestoletnią, tu: kobietę młodszą, która wchodzi w życie, uczy się, zdaje na studia, bierze ślub, rodzi dziecko. Tam czasy – o ile dobrze pamiętam – były nam współczesne, tu: Czechosłowacja po klęsce Praskiej Wiosny. Inne zupełnie realia.
„Dzięki za każdy nowy ranek” zaskoczyła mnie najbardziej stylem. Jak poprzednia książka wydawała mi się napisana topornie i męczyłam się, czytając, tak ta napisana jest dużo lżej, prawie że językiem mówionym – miałam wrażenie, że bohaterka prze-powiada tę historię sama sobie; bo książka napisana jest w pierwszej osobie, ale nie stylem pamiętnikarskim, raczej bliższym potocznemu, ale bez typowych dla tego języka błędów i uproszczeń. Chwilami miałam wrażenie, że to takie czeskie „Wióry” Krystyny Kofty, choć realia „nie-wiórowe”, ale tak samo jak w „Wiórach” wszechobecny był nastrój strachu, absurdów. I Pawlowska, podobnie jak Kofta, opowiada o rzeczach wcale nieśmiesznych bez patosu i zadęcia. Z humorem wręcz.
To nie jest książka-świadectwo, ale o życiu w totalitaryzmie mówi dużo i to nawet jest ciekawsze niż obserwacje obyczajowe i sama opowieść. Zdaje się nawet, że autorka właśnie o totalitaryzmie chciała opowiedzieć, nie o życiu młodej bohaterki, bo książka nie posiada zakończenia fabuły. A może zakończenia brak, bo to książka autobiograficzna, a życie autorki się nie zakończyło?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.