Dodany: 03.08.2008 23:07|Autor: barabaszz

Księżniczka w rozpaczy. I czytelnik też


Pamiętam, jak pierwszy raz trafił mi do ręki "Pamiętnik księżniczki". Nie powaliła mnie ta ksiażka na kolana, ale była zabawna, lekka, urocza. I miała w sobie coś takiego, że chciało się ją czytać. Ją i następne części. Niestety, najwidoczniej autorka nie potrafiła utrzymać tego uroku. Nic dziwnego, bo ileż można pisać o problemach jednej nastolatki. Do piątej, szóstej części treść książki była nawet interesująca, jednak potem poziom widocznie spadł. W kolejnych częściach miałam wrażenie, że Mia jest o prostu dość głupią i płytką osóbką i, mimo że na początku miałam dla niej dużo sympatii, jej zachowanie (w szczególności wobec Michaela) zwyczajnie było irytujące. I dziwiło mnie, że nie irytowało Michaela, faceta bądź co bądź bardzo inteligentnego i dojrzałego. No cóż, takim został stworzony, biedaczek. Szczerze jednak wątpię, że w rzeczywistości wytrzymałby zachowanie Mii. Zresztą cała postać księżniczki w 8 tomie wydawała mi się źle skonstruowana, pełna sprzeczności. Z jednej strony mieliśmy dziewczynę, która mając lat kilkanaście wprowadza dość duże zmiany w całym państwie. I choć na początku jej decyzje mogą wydawać się absurdalne, pokazują siłę jej charakteru i przekonań, które mogą w przyszłości uczynić z niej naprawdę wspaniałą królową. I taką właśnie Mię polubiłam. Dlatego też dziewczyna, która zachowuje się jak niedojrzałe dziecko, która nie potrafi rozmawiać o ważnych sprawach z najbliższymi dla niej osobami i ma skłonność do wyolbrzymiania, a nawet niepotrzebnego tworzenia nowych problemów, nie pasuje mi do tego wizerunku. I może właśnie to sprawia, że w moich oczach Mia Thermopolis z sympatycznej, roztrzepanej, ale z pewnymi ideałami dziewczyny przemieniła się w pustą nastolatkę, która nie potrafiła, ba, nawet nie próbowała zrozumieć osoby podobno dla niej najważniejszej na świecie - Michaela. "Podobno", bo patrząc na jej zachowanie w 8 części "Pamiętnika księżniczki" nie jestem pewna, czy uczucie, którym darzyła Moscovitza, można nazwać miłością.

Podsumowując - o ile początek zapowiadał się naprawdę nieźle, o tyle końcówka jest katastrofalna. Liczyłam na przyjemną, lekką lekturkę, ale, niestety, mocno się zawiodłam. Na tyle, żeby nie czytać już kolejnych części, o ile mają zostać wydane. A jeżeli ktoś jest naprawdę bardzo ciekawy nowych problemów Mii związanych z dorastaniem, to może równie dobrze sięgnąć po inną książkę Meg Cabot, "Dziewczyna Ameryki: Pierwszy krok". Temat podobny, problemy podobne, nawet postać podobna. Ach, nie ma to jak różnorodność i oryginalność.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1331
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: dorrottaa 03.05.2009 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętam, jak pierwszy ra... | barabaszz
Hmm.... myślę, że masz trochę racji, ale nie zgodzę się z Tobą do końca. Może nie jest to książka najwyższych lotów, ale jest pisana świetnym stylem. Dobra lektura na wieczór - dla odprężenia. Poza tym, nie jest wcale taka przewidywalna porównując do książek innych pisarzy, jednak zgodzę się, że Meg Cabot w każdej swojej książce główną bohaterkę kreuje na ten sam wzór dziewczyny i przez to możemy zauważyć brak oryginalności.
Pozdrawiam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: