Dodany: 22.08.2008 19:37|Autor: Euterphe
Sięgnijmy po Pickwicka.
Czytamy, wciągamy się w treść, płaczemy ze śmiechu...
Odkąd wyobraźnia moja pozwoliła mi ujrzeć tytułowego pana Samuela Pickwicka podczas komicznej rozmowy z woźnicą, nie wyobrażam sobie innej reakcji czytelnika na przygody, jakie co krok spotykają owego dżentelmena i jego fantastycznych przyjaciół na kartach powieści Dickensa. A oskarżenie o szpiegostwo rzucone przez stangreta to przecież dopiero początek problemów. Bo kiedy Pickwicka z tarapatów uratuje cwany pan Fitz-Marshall (albo raczej pan Jingle), wtedy dopiero zacznie się zabawa.
Filozoficzne odkrycia, miłosne uniesienia czy nawet nieszczęśliwy pobyt w więzieniu - tym właśnie na co dzień zajmuje się klub Pickwicka, którego członkowie plączą się w każdym kolejnym rozdziale gdzieś pomiędzy komizmem sytuacyjnem a słownym. Dodatkowego smaczku lekturze dodaje postać oryginalnego służącego, Sama, bombardująca nas celnymi i ciętymi ripostami. Te zapewne nie tylko u mnie wywołały szeroki uśmiech.
Dziś otoczeni jesteśmy pseudomądrościami i złotymi myślami, które pisarze każą wręcz uważać nam za słuszne. Odpocznijmy od tego i sięgnijmy po "Pickwicka". Dickens stawia na poczucie humoru odbiorcy. Ale tak naprawdę, jeśli tylko będziemy chcieli, wyciągniemy z tej książki dla siebie też coś więcej. Czy to będzie wiedza na temat nienagannych angielskich manier, czy sposób na uwiedzenie ukochanej dziewczyny - zdecydujcie sami.
Literatura doskonała na letni wieczór. Ale chętnie sięgnę po nią również w jesienny czy zimowy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.