Dodany: 30.08.2008 09:51|Autor: dansemacabre

Za niebezpiecznym murem


Z twarzą w betonie umiera ojciec. Po nim betonowe miejsce spoczynku przypadnie matce. Gdy pewnego dnia czwórka rodzeństwa odetnie się od przeszłości oraz pozostanie pośród kurzu, cementu i gruzów sąsiednich wyburzonych domów, rozpocznie się spektakularny dramat, w którym dzieci przejmą role dorosłych i będą próbowały sankcjonować nowy ład powstający przy swobodnym upływie czasu, na granicy snu i jawy.

Debiutancka powieść McEwana to przejmujące studium odkrywania tożsamości, studium osamotnienia i walki z wyobcowaniem. To książka, w której rozegra się na naszych oczach kontrowersyjny proces inicjacji seksualnej, egzystencjalnej i dokona się wyraźne zakwestionowanie mitycznych archetypów związanych z funkcjonowaniem rodziny. Rodzina McEwana to bowiem specyficzna forma żerowania na sobie, wzajemnego wyniszczania i pielęgnowania coraz silniej rozwijających się lęków. Wydaje się, że Julia, Sue, Jack i Tom mogą odbudować wspólnotę, zrekonstruować świat oparty na spokoju i pewności w momencie, gdy pożegnają się z tymi, którzy taki świat powinni im stworzyć.

Od lat głośno o tym, że to książka śmiała obyczajowo, makabryczna, przygnębiająca i mroczna. Czy opinię publiczną rażą śmiałe sceny erotyczne o kazirodczym charakterze, czy pozorna atrofia emocjonalna dzieci względem swoich rodziców, jedno jest pewne – McEwan w „Betonowym ogrodzie” eksploruje te pokłady emocji, wrażeń, doświadczeń i pragnień, o jakich najwygodniej mówić w zacisznych gabinetach psychoterapeutów i nazywać je swoimi sekretami. W tej powieści przyglądamy się nieśmiałym próbom ucieczki od rzeczywistości poprzez nadanie jej nowych ram. Wszystko w swej dziecięcej naiwności i prostocie tak niewyobrażalne, że aż… możliwe. Możliwe i prawdziwe, choć tak bardzo bolesne.

Narratorem „Betonowego ogrodu” jest Jack i jego punkt widzenia wydaje się najważniejszy. Jack bowiem próbuje racjonalizować sobie większość zdarzeń, jakie mają miejsce w opuszczonym przez rodziców domu. Jego próby kończą się niepowodzeniem i w efekcie wywołują swoistą abnegację, niemą zgodę na wszystko, co dzieje się wokół. Jack jest przekonany, że nowy porządek tworzony po śmierci rodziców kwestionuje męskość, a zaborcza Julia nakazuje rodzeństwu zniesienie granic płciowości kosztem budowania coraz mocniejszego muru, który odgrodzi dzieci od świata. Najstarsza z rodzeństwa staje się gwarantem bezpieczeństwa nowej przestrzeni, do której nie ma prawa wedrzeć się nikt z zewnątrz.

Choć całej czwórce zależy przede wszystkim na ochronie samych siebie przed wpływami nieprzyjaznego świata, walka płciowości rozgrywa się dość wyraźnie na pierwszym planie. Rozpoczyna się od feminizacji najmłodszego Toma i dyskusji światopoglądowej między Julią a Jackiem na temat prawdziwości granic stworzonych w społeczeństwie między płciami: „Dziewczyny mogą nosić dżinsy i strzyc krótko włosy, nosić koszule i sportowe buty, bo dziewczyna może wyglądać jak chłopak – to zaszczyt dla niej! Ale jeśli chłopiec wygląda jak dziewczynka, to – twoim zdaniem – poniża go, w skrytości duszy wierzysz, że upokarzające jest być dziewczyną”*. Potem mają miejsce coraz wyraźniejsze manifestacje kobiecej siły i ta dominacja spowoduje, że w efekcie obaj chłopcy znajdą się w dziecięcym łóżeczku, nago, z kciukami w ustach… Czy Jack jest mizoginem? To kwestia dyskusyjna. Pewne natomiast jest, że Tom cierpiał, bo bał się ojca i jedyną osobą bliską obu chłopcom była matka. Ścieżek interpretacyjnych bez liku…

Siłą tej powieści jest takie budowanie w niej napięcia, że czytelnik dopiero w ostatniej chwili orientuje się, iż oto został po raz kolejny wepchnięty w zdarzenie, w którym trudno jest mu uczestniczyć. Bywa i tak, że przez kolejne rozdziały chce się przemknąć jak najszybciej z rozpaczliwą myślą o tym, iż tak po prostu być nie może, że tak człowiek nie jest w stanie żyć ani w ten sposób bronić się przed opuszczeniem, brakiem akceptacji. Czwórka niepełnoletnich outsiderów ma w sobie jednak niesamowitą moc wskrzeszania samych siebie na nowo i tylko dzięki tej mocy ich betonowy ogród rozkwita, zaś oni sami wyzwalają się z lęków, zahamowań, frustracji i pozwalają sobie na realizację pragnień, jakie dają spełnienie.

To książka o emocjonalnym kalectwie oraz o tym, w jaki sposób żyć, żeby je zrozumieć i zaakceptować. Książka, w której zakończenie stanie się jednocześnie początkiem zrozumienia tej wieloaspektowej historii. To też książka niebezpieczna. McEwan nie udał się do zacisznego gabinetu terapeuty, on po prostu nadał prawdzie ramy literackie.



---
* Ian McEwan, "Betonowy ogród", tłum. Marek Obarski, wyd. Znak, 2008, s. 64.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3493
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: lemon 07.01.2010 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Z twarzą w betonie umiera... | dansemacabre
Świetna recenzja, Jarku.
Od siebie dodam, że książka zrobiła na mnie spore wrażenie (jak chyba na każdym), zmusiła do refleksji i raczej nigdy jej nie zapomnę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: