Uwaga od redakcji - spoiler. Treść recenzji zawiera elementy streszczenia, które mogą popsuć radość z lektury bardziej wrażliwym czytelnikom. Jeśli nie lubisz znać treści książki przed przeczytaniem, omiń ten tekst.
Pomijając wątpliwości co do istnienia samego Piscine’a Molitora Patela, nie potrafię rozstrzygnąć, która z opowiedzianych przez niego historii mogła wydarzyć się naprawdę. Pierwsza obejmuje niemal całą książkę, niepoślednią rolę odgrywają w niej rozmaite zwierzęta, nie tylko wspominany we wszystkich recenzjach tygrys bengalski. Drugą stanowi zaledwie kilka stronic. Dwóch urzędników japońskiego Ministerstwa Transportu, badających przyczyny zatonięcia statku, uznało relację cudem ocalonego rozbitka za niewiarygodną, Pi na poczekaniu skonstruował więc następną - wyjątkowo brutalną, choć z logicznego punktu widzenia bardziej prawdopodobną. A potem zapytał: skoro żadnej z przedstawionych opowieści nie da się potwierdzić, którą panowie wolą? Mnie pierwsza zafascynowała, druga przeraziła, muszę jednak przyznać, że bez niej książka Yanna Martela nie zapisałaby się tak głęboko w mojej pamięci. Pierwsza historia jest apoteozą woli przetrwania, jaką się charakteryzował szesnastoletni chłopiec z Puttuczczeri, jednakowo zafascynowany biologią i religią. Był wyznawcą hinduizmu, islamu i chrześcijaństwa jednocześnie. Udało mu się poskromić tygrysa, w towarzystwie którego przetrwał na wodach Oceanu Spokojnego ponad siedem miesięcy. Paradoksalnie, to właśnie zmaganie się z drapieżnikiem - nie tyle na płaszczyźnie fizycznej, ile mentalnej - utrzymało go tak długo przy życiu. W drugiej historii nie ma zwierząt, są za to ludzie, których zachowanie napawa zgrozą (a tłumaczenie, że wszystko się działo w warunkach ekstremalnych, nie osłabia tego uczucia). W sytuacjach skrajnego stresu człowiek często, by nie zwariować, myślowo zniekształca rzeczywistość. Przypuszczam, że synowi właściciela ZOO łatwiej było oswoić się z dziką naturą zwierząt niż z ludzkim zezwierzęceniem. Dlatego utożsamił tajwańskiego marynarza z zebrą, kucharza niemającego skrupułów - z hieną, a siebie... nie, nie powiem, aby się tego dowiedzieć, będziecie musieli sami sięgnąć po tę książkę. Sami też zadecydujecie, którą wersję zdarzeń wolicie...
We wstępie autor wyraźnie nam sugeruje, że poznamy historię, dzięki której można uwierzyć w Boga. Nie jest to tani chwyt demagogiczny. Sporo w tej książce rozważań teologicznych i filozoficznych, ale na czytelniku większe wrażenie robi np. lista sporządzona przez Pi po dokładnym przeszukaniu łodzi, na której obok żywności, koców, naczyń i przyborów do wędkowania pojawia się "1 chłopiec (...), 1 tygrys bengalski, 1 szalupa, 1 ocean, 1 Bóg". To powieść o odnajdywaniu porządku we wszystkim, co człowieka otacza. Próżno w niej szukać niepodważalnych dowodów na istnienie Boga. Obserwując jednak prowadzoną przez hinduskiego chłopca walkę o przetrwanie, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nie byłaby ona możliwa bez wiary w jakąkolwiek Siłę Wyższą.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.