Dodany: 09.10.2008 10:45|Autor: matis

Ojej!


Mógłbym długo opowiadać na temat braków tej książki, mógłbym rozwodzić się nad sztucznymi dialogami, kryminałem bez suspensu, nad rozwiązaniem zagadki z kapelusza wyciągniętym przez autorkę, nudnymi, niczemu niesłużącymi rozdziałami, ale tak naprawdę to chciałbym napisać, że ta książka jest kiepska. Ten kryptocytat (już nie krypto ;)) z "Tootsie" pasuje tu jak ulał. Powieść jest słaba w każdym aspekcie.

Akcja ma miejsce w średniowiecznym Compiègne, miasteczku na północ od Paryża, znanym głównie z podpisania kilku aktów kapitulacji i jest to, jakkolwiek głupio to zabrzmi, jej jedyna zaleta. Nie, żeby tego średniowiecza i Compiègne były jakieś oszałamiające ilości, ale dla jednego bezkrytycznego wielbiciela może od biedy starczy. My, wszyscy pozostali, wjeżdżamy do miasta z pewnym świeżo upieczonym medykiem, dowiadujemy się, że popełniono morderstwo (pierwsze) i patrzymy, jak sprawy przybierają coraz gorszy obrót.

Wspomniany medyk otrzymuje od autorki zadanie przeprowadzenia dochodzenia, które jednak ogranicza się do zapytywania samego siebie, "kto by to mógł być". W rezultacie w ostatnim rozdziale trzeba... ale milczcie, głupie usta. Zamiast dochodzenia toczą się strasznie nudne rozmowy, przez które mało mi się szczęka nie zwichnęła od ziewania. Na przykład o postaciach "Romansu Róży", taki trochę bardziej współczesny, à la lekcja polskiego w liceum - jak ktoś "Romansu Róży" nie czytał, to go znudzi, jeżeli czytał, to go bardziej znudzi. Ponadto dowiadujemy się, że szlachetnym jest trud lekarza i pacjentki go kochają - głupi byłem, że nie poszedłem na medycynę, ale cóż, stało się. Jeszcze tylko wspomnę, że tłumaczenie Krystyny Szerzyńskiej-Maćkowiak byle jakie, ale coś mi mówi, że oddaje styl oryginału, więc nie ma co się wyzłośliwiać; i tym optymistycznym akcentem kończę, żeby przez własną głupotę za dużo nie powiedzieć.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 941
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: sunset112 22.06.2010 13:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Mógłbym długo opowiadać n... | matis
To jedna z najbardziej zabawnych recenzji, które czytałam;)Bardzo trafia w temat. Rzeczywiście wielka literatura to nie jest i chwilami ma się wrażenie, jakby poszczególne rozdziały pisali różni członkowie rodziny autorki. Podejrzewam, że w pierwotnym założeniu miała to być książka promująca Compiègne. Wątek kryminalistyczny jest tak blady, że niemal niewidoczny. A tłumaczka( oraz korektorka, której zabrakło) zasługują na nagrodę specjalną. Mnóstwo pomyłek, nielogiczności i błędów stylistycznych i składniowych.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: