Drogi czytatniku!
Ostatni raz pisałam tu blisko miesiąc temu. Zaniedbałam cię, wybacz, ale to przez to moje pragnienie skatalogowania książek w domu. Powoli zbliżam się do końca i zamierzam teraz więcej czytać. Jakoś mi w październiku nie szło, czyżby jakaś niemoc czytelnicza?
A przecież Gordon Dickson i jego smoki tak dobrze się zaczynały, dwie pierwsze pochłonęłam w mgnieniu oka, potem pożyczyłam jeszcze cztery i na ostatniej z tych czterech zacięłam się okrutnie. Oj, jak ciężko mi szło.
Ale za to jak już skończyłam, to poszłam jak burza. Skończyłam zaczęte wcześniej
Nie mogłem być inny: Zagadka Macieja Słomczyńskiego (
Słomczyńska-Pierzchalska Małgorzata)
- i dobrze, bo już się bałam, że nie zdążę przed grudniem, a mam to wysłać Hani. Potem cudna książeczka
Traktor albo błąd w sztuce (
Kalada Juhasia)
- zajęło mi to godzinę, kradłam sen (zresztą i tak nie chciał nadejść). A dziś, przed i po obiedzie
Zupa z granatów (
Mehran Marsha)
- na pierwszej stronie przepis na dolme (gołąbki z liści winogron), uwielbiam dolmadakie (troszkę inny przepis) i umiem je robić, to omen, myślę, spodoba mi się ta książka. I rzeczywiście spodobała.
Cieszę się na spotkanie biblionetkowiczów, szperam po schowkach i myślę, co komu przywieźć. Chcę się też włączyć do akcji mikołajkowej.
No i namiętnie czytam bloga Bazyla (bazyl3) i komentuję, gdzie mogę. Muszę jeszcze nadrobić zaległości w czytaniu innych czytatek, zajrzeć do Krzysztofa, koniecznie, tylko zarezerwować sobie więcej czasu, to wymaga skupienia.
Moje życie w dużej części składa się z książek.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.