Dodany: 28.11.2004 23:15|Autor: Quazi
bez tytułu
Jestem świeżutko po przeczytaniu tej książki i muszę stwierdzić, że, pomimo kilku niedociągnięć, książka trzymała mnie w napięciu. Schematycznie, jakby w pośpiechu nakreślone postacie postępują zgodnie z pewną w przybliżeniu wytyczoną linią zachowań, które jesteśmy w stanie przewidzieć, ale też zaskakują.
Małżeństwo z dwójką dzieci przybywa do małego miasteczka. Na pozór wszystko jest w porządku, oczywiście poza tytułowymi żonami. Joanna zaczyna drążyć temat ich dziwnego zachowania i odkrywa tajemnicę skrywaną przez Stowarzyszenie Mężczyzn, jedyną znaczącą w Stepford oranizację.
Jeśli miałabym wymienić najsłabszy punkt fabuły, to jest nią postać męża. Choć tak naprawdę na początku nie dowiadujemy się o nim wiele, to jednak tych kilka słów, które się pojawiają, pozwala nam odnieść wrażenie, że jest to czuły, kochający partner - co baaaaardzo kłóci się z prawdą odkrywaną na ostatnich stronach, jest wręcz nie do pogodzenia ze sobą. Tak jakby autor chciał na siłę również jego włączyć do spisku.
Nurtujące mnie pytanie pozostające po przeczytaniu "Żon...": Czy sprowadzający się tam mężczyźni od początku... nazwijmy to (by nie zdradzić zbyt wiele) - wiedzą o wszystkim - czy też dopiero na miejscu coś się z nimi dzieje?
A przy okazji - skąd się biorą tacy faceci???
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.