Dodany: 22.12.2008 17:32|Autor: dot59
Doskonała odtrutka dla zafascynowanych Japonią
Gdybym kiedykolwiek należała do osób zafascynowanych Japonią, nie odechciałoby mi się tego kraju ani po „Tokijskim ABC”, ani po „Bezsenności w Tokio”, ale po tej książce - na bank i nieodwołalnie.
Jeśli określenie „męska szowinistyczna świnia” w ogóle ma sens, to ma go właśnie w odniesieniu do przełożonych Amélie, łączących w sobie zakorzenioną w japońskiej tradycji pogardę dla kobiet i osób „klasowo niższych”, z uniwersalną hucpą i chamstwem pospolitych prymitywnych typków, nieszczęśliwym zrządzeniem losu wyniesionych na poważne stanowiska. Dla normalnego Europejczyka przyjmowanie „z pokorą i uniżeniem” podobnie absurdalnych obelg, nagan i insynuacji jest nie do pojęcia; cichszy i spokojniejszy po prostu złożyłby dymisję po jednym dniu pracy w takich warunkach (chyba że głód by mu zaglądał w oczy…), odważniejszy albo na odchodnym „nawrzucałby” panom menedżerom, co się zowie, albo wniósł sprawę o mobbing. Trzeba być naprawdę kimś wyjątkowym, by mając dokąd odejść i z czego żyć, dobrowolnie znosić takie upokarzanie - i z ciekawości, czym się to skończy, i dla wypróbowania własnego charakteru.
A opis tego doświadczenia jest naprawdę fascynujący - wyrazisty, nasycony emocjami, a równocześnie pełen dystansu - do tego stopnia, że czytelnik, zamiast użalać się nad Amélie, rozkoszuje się ironią, z jaką spogląda ona na swoich dręczycieli. Jedyne rozczarowanie, jakie spotkało mnie w związku z lekturą, to to, że tak szybko się skończyła; te sto stron małego formatu to - w przeliczeniu na gazetowy druk i układ tekstu - nie więcej niż połowa objętości „Polityki” czy „Newsweeka” - a czytałoby się i czytało, gdyby było co…
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.