Dodany: 08.01.2009 15:46|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czy są dożywotnie bilety na ten pociąg?


To nie zdarza się często: poczuć nagle, że musi się zrobić coś sprzecznego z całym swoim dotychczasowym życiem, światopoglądem, przyzwyczajeniami. A jeszcze rzadziej zdarza się zrealizować ten impuls wbrew wszystkiemu i wszystkim...

Ale coś takiego właśnie przydarza się Raimundowi Gregoriusowi, nauczycielowi języków klasycznych w berneńskim liceum.

Stateczny i statyczny pan w średnim wieku, od lat funkcjonujący wedle tego samego doskonale przewidywalnego schematu, niedoznający już żadnych głębszych tęsknot i żadnych silniejszych wzruszeń, jak co dzień wyrusza do szkoły. Na jego drodze staje tajemnicza kobieta, dzięki której po raz pierwszy łamie odwieczną rutynę, ale o której może z czasem by zapomniał, gdyby zaraz potem nie natrafił w antykwariacie na książkę nieznanego autora, napisaną w obcym języku – tym samym, którym posługiwała się spotkana na moście nieznajoma. Na zdrowy rozum nie powinien jej kupować – bo jakiż ma sens uczenie się języka, którego nie znamy, by przeczytać jedną tylko cienką broszurkę? Gregorius jednak czuje, że musi to zrobić. Zagłębia się w lekturę i oto z mozolnie odszyfrowywanych słów zaczyna się splatać tekst nieoczekiwanej głębi i urody... A potem staje się coś zupełnie nieprawdopodobnego: nauczyciel, który nigdy nie zawiódł swoich przełożonych i uczniów, nagle wychodzi ze szkoły w trakcie lekcji; człowiek obawiający się niespodzianek, unikający nieznanych miejsc i sytuacji, rusza w zaaranżowaną ad hoc podróż do Lizbony, by odszukać autora niepozornego tomiku, który zrobił na nim tak wielkie wrażenie...

Uważny czytelnik dostrzeże w tym momencie pewne podobieństwo fabuły do pogardzanego przez smakoszy ambitnej literatury „Cienia wiatru” Zafóna. Lecz w odróżnieniu od tamtej powieści, nad portugalskimi peregrynacjami Gregoriusa nie unosi się nawet najwątlejszy powiew metafizyki. Spotykani przezeń ludzie to postacie z krwi i kości, z ułomnościami charakteru i dziwactwami nieprzekraczającymi granic prawdopodobieństwa, a odkrywana po trosze tajemnica Amadeu Prado okazuje się normalną ludzką historią – niezwykłą tylko o tyle, o ile niezwykły jest jej bohater, którego od przeciętnych ludzi odróżnia przeświadczenie, że ma się „za mało czasu na czytanie”[1] i że „nie jest się naprawdę świadomym, jeśli się nie pisze”[2], usilne „pragnienie – podobne marzeniu, patetyczne pragnienie – by raz jeszcze znaleźć się w tamtym punkcie swego życia i móc wybrać zupełnie inny kierunek”[3], i równocześnie opór przed dokonaniem zmiany, przed sprawieniem zawodu bliskim, opór sublimujący się w potrzebę poświęcania się dla innych, rujnujący psychikę o wiele bardziej, niż, jak mniemała Adriana, przymus „wiecznego poszukiwania słów bez chwili wytchnienia”[4]...

Refleksje Amadeu, równie głębokie jak te, które odnajdujemy w zapiskach Bernarda Soaresa, narratora „Księgi niepokoju” Pessoi (a skojarzenie to jest nieprzypadkowe, bo i miasto, w którym się rzecz dzieje, jest to samo, i sama „Księga niepokoju” niejeden raz jest w tekście wspominana), są przy tym nasycone ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Jak łatwo ujrzeć w wyobraźni smagłego, czarnowłosego mężczyznę „o tych niewiarygodnych oczach, śmiałych, łagodnych, melancholijnych”[5], kreślącego po papierze gorączkowymi, nerwowymi ruchami, byle tylko zdążyć utrwalić swoje myśli o słowach i ludziach, o wierze, miłości i samotności, ubierając je w szaty „bez skazy niczym polerowany marmur, czyste niczym dźwięki partity Bacha”[6]... Jak łatwo zrozumieć, że te niezwykłej urody zdania, splatane przez „złotnika słów”[7], wywróciły do góry nogami uporządkowane życie Raimunda Gregoriusa... Jak ciężko przyjąć do wiadomości, że jesteśmy zbyt mali, zbyt nijacy, by – jak Amadeu - swoimi słowami otworzyć komuś drogę w nieznany świat, a przeważnie nawet na to, by – jak Raimund - trzymając w ręku klucz ukuty ze słów wypowiedzianych przez kogoś od nas lotniejszego, przekręcić go w drzwiach i wkroczyć bez lęku w otwierającą się za nimi przestrzeń...

To nie zdarza się często: natrafić na książkę, której nie chce się odłożyć nawet w obliczu zagrożenia pretensjami rodziny o palenie światła w środku nocy, nawet wiedząc, że poranne dzwonienie budzika powitamy z lekka nieprzytomni. A jeszcze rzadziej zdarza się, że takie doznania wywoła książka nierozreklamowana, wyłowiona z oszałamiającej oferty księgarń i bibliotek tylko czystym przypadkiem.
Ale coś takiego właśnie przydarzyło mi się z „Nocnym pociągiem do Lizbony”.

To podróż, na którą najchętniej nabyłoby się dożywotni bilet...



---
[1] Pascal Mercier, „Nocny pociąg do Lizbony”, przeł. Magdalena Jatowska, wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 2008, s. 99.
[2] Tamże, s. 103.
[3] Tamże, s. 57.
[4] Tamże, s. 99.
[5] Tamże, s. 109.
[6] Tamże, s. 32.
[7] Tamże, s. 33.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8244
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: Bozena 08.01.2009 18:15 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Pięknie napisałaś, Dot. Bardzo bym chciała tę książkę przeczytać.

"Jak ciężko przyjąć do wiadomości, że jesteśmy zbyt mali, zbyt nijacy, by – jak Amadeu - swoimi słowami otworzyć komuś drogę w nieznany świat..."
Użytkownik: cypek 08.01.2009 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Już by się chciało ją czytać.Co do swiatła,to zainstaluj sobie żarówkę energooszczędną i problem z głowy.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.01.2009 17:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Już by się chciało ją czy... | cypek
Żarówkę mam, ale to nie chodzi o zużycie energii, lecz o zakłócanie spracowanej drugiej połowie nocnego snu...
Użytkownik: lirael 09.01.2009 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Uwielbiam takie samodzielne, niespodziewane odkrycia i przypadkowe połowy :)
Piękna, ciekawa recenzja. Książka już w schowku.
Użytkownik: zochuna 10.01.2009 18:21 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Właśnie wczoraj skończyłam czytać tę książkę i bardzo miło mi było tuż po tym przeczytać Twoją ciekawą recenzję, w której znalazłam wiele zbieżnych do moich spostrzeżeń. Szczególnie trafne wydają mi się te dotyczące bohaterów, rzeczywiście kreacje niemal wszystkich postaci (a właściwie wszystkich, bo nawet epizodyczne postacie uczniów Gregoriusa zapadają w pamięć) są wyśmienite. Chciałoby się poznać takich ludzi. Mnie tylko nie udawało się czytać tej powieści jednym tchem, musiałam często dość ją odkładać i porządkować powstałe przy lekturze wrażenia. A "Cienia wiatru" nie czytałam, więc nic mi się nie kojarzyło, choć muszę przyznać, że coś szczególnego dla prozy iberyjskiej wyczuwałam, mimo że nie napisał tego Hiszpan ni Portugalczyk. To było coś, co ostatnio czułam przy lekturze książek A.Pereza-Reverte'a (ale nie tych o kapitanie)
Użytkownik: lirael 20.08.2009 14:52 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, nie jestem w stanie słowami wyrazić wdzięczności za Twoją recenzję. Gdyby nie Ty, najprawdopodobniej nie zwróciłabym uwagi na tę powieść. Dziś rano skończyłam ją czytać. Rzuciła mnie na kolana i przez kilka dni lektury (też ją sobie dozowałam partiami:) byłam zanurzona w jej świecie, nawet w snach, co nie zdarza mi się często.
Dodam tylko, że zachwycił mnie też przekład Magdaleny Jatowskiej, moim zdaniem rewelacyjny!
Za jakiś czas wrócę do tej książki, by rozkoszować się jej stylem i językiem, bo teraz bardzo emocjonowały mnie losy bohaterów.
Mam nadzieję, że zostaną u nas opublikowane inne utwory tego autora.
Serdecznie Cię pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję.
Użytkownik: maramara 24.03.2010 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Jezuuuuu... Eça i Gregorius żegnają się nieporadnie, a ja ryczę... I to gdzie... W przepełnionym ośrodku rehabilitacyjnym, wewnątrz obręczy magnetycznej, na której opieram tę książkę, bo już żadnej innej chwili w ciągu dnia ukraść nie mogę, a przecież MUSZĘ czytać dalej...

Nazajutrz wszyscy obecni na sali pacjenci zaczęli mi się kłaniać - po tym właśnie do dziś rozpoznaję, kto tam wtedy ze mną był.

A kiedyś wstanę i wyjdę z klasy.
Zobaczycie.
Użytkownik: misiak297 24.05.2010 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, właśnie skończyłem "Nocny pociąg do Lizbony". Być może ustawię się trochę w kontrze, ale przecież nie musimy być zgodni czytelniczo, to chyba dyskusje właśnie są najbardziej owocne:)
Nie wiem, z czego to wynikało, ale książka nie porwała mnie tak jak Ciebie, nie czytałem z wypiekami na twarzy. Przez pierwszą część trudno mi było polubić głównego bohatera. Dopiero w drugiej połowie, kiedy historia zaczęła się jakoś rozjaśniać, wzrosło moje zainteresowanie. No ale to, co tu piszę jest czysto subiektywne. Być może nie porwała... ale jest w niej coś, co przyciąga. Coś co w sumie każe się oderwać od codzienności. No i jest napisana pięknym językiem. Dlatego dałem 4+ Dziękuję Ci za pożyczenie tej książki.
PS. Czy będziesz na sobotnim spotkaniu, czy mam Nocny pociąg... posłać dalej w czytelniczy biblionetkowy świat?:) Chyba Olimpia ma "Pociąg" w schowku...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 24.05.2010 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, właśnie skończyłem "... | misiak297
Planuję się wybrać, jeśli warunki klimatyczne itd. nie wpłyną na jakieś zmiany w rozkładach jazdy autobusów, które by mi uniemożliwiły dotarcie i powrót o rozsądnej porze. Więc możesz przywieźć; może zanim znowu puszczę w obieg, zrobię sobie powtórkę, a może Miciuś się połakomi, bo wcześniej nie zdążył?
Nawet nie wiem, czy moje nastawienie do Gregoriusa można nazwać polubieniem, ja mu przede wszystkim zazdrościłam, jak zazdroszczę każdemu, kto potrafi realizować marzenia - a bardziej osobisty stosunek emocjonalny miałam do Amadeu, choć poznałam go tylko poprzez opowieści i ocalone teksty... Ale nie widzę nic strasznego ani bluźnierczego w tym, że oceniłeś "Nocny pociąg" "tylko" na cztery z plusem - paradoksalnie, dla mnie rozbieżność między 6 a 4+ jest znacznie mniejsza niż między, powiedzmy, 4 a 2+, mimo identycznej wartości liczbowej, bo dla mnie wymiar szóstki to głównie subiektywne znaczenie danego utworu dla siebie samej, a między tym, co tylko odrobinę poniżej, niuanse są bardzo subtelne - czasem sama nie wiem, dlaczego temu daję 5, a tamtemu 4+ - ale tak czy inaczej, od 4 wzwyż wszystko jest w strefie wartości pozytywnych, czyż nie?
A przy okazji, mam już przeczytany pożyczony od Joya "Chwast" I.Banach, którego właściciel pragnie, aby go puścić w obieg. Masz go w schowku, więc mogę zaklepać dla Ciebie (i co do niego, jestem prawie pewna, że różnica ocen będzie mniejsza niż przy "Pociągu..." - najwyżej o jedną, a może i nie?). Chcesz?
Użytkownik: misiak297 25.05.2010 00:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Planuję się wybrać, jeśli... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wiesz, jak teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że nie umiałem polubić Gregoriusa, właśnie dlatego, że był taki blady, sztywny i nudny, czyli... innymi słowy tak udany! Bo przecież o to chodziło autorowi - żeby nie taki znów zwykły szary człowiek, ale człowiek, w którego życiu niewiele się zmienia nagle przeprowadził w tym życiu zupełną rewolucję. A z kolei Prado był postacią bardzo ciekawą. W sumie odbierałem obu panów podobnie - moje realne zainteresowanie nimi zaczęło się po ok. 100-150 stronach i systematycznie rosło.
A na Chwast bardzo chętnie się połakomię:)
Użytkownik: margines 24.05.2010 18:30 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
A ja?
A jakże! :P
Sam tytuł wciągnął mnie wszakże!
w ten tak dobrze wyglądający,
ciekawe rejony odkrywający.
Użytkownik: margines 05.07.2010 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Po "lizbońsku" się należą
dzięki wielkie!
Książkę właśnie pożyczyłem
i już sobie zamierzyłem,
nocną porą w pociąg wskoczyć
i Lizboną zauroczyć
dać się wielce:)

No i piszę tu, czem prędzej,
żeby nie grymasić więcej;]

A o jakiej książce mowa?
Chyba pisać tu od nowa
nie potrzeba, bo wiadoma
to jest sprawa,
że z Nocnym pociągiem
ta zabawa,
co w Lizbony
zmierza strony:)

Gdy wysiądę
wnet z wagonu,
na miejscu
nogę postawię
to też tutaj
słowo wstawię:)

I opiszę moją podróż,
do krainy róż
i muzyki fado dźwięków
w świat płynących
wszem wobec miasto
i kraj cały sławiących:)
Użytkownik: Lenia 01.09.2010 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Piękna recenzja!
Zaschowkuję, kiedyś wypożyczę i przeczytam... kiedyś, pewnego pięknego dnia, jak będę miała czas. [cenzura]
Użytkownik: alicja225 29.11.2011 17:45 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie zdarza się często:... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ta książka wywróciła mnie do góry nogami, potrząsnęła, postawiła z powrotem na ziemię i już nic nie będzie takie jak przedtem.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: