Dodany: 04.02.2009 15:37|Autor: macieklew

„Doktryna szoku”, czyli wojownicy kapitalizmu oczami Naomi Klein


W swej najnowszej książce autorka „biblii alterglobalizmu” opowiada między innymi o tym, jak zarobić na huraganach, dlaczego walczono o Falklandy i co jest źródłem fortuny Donalda Rumsfelda.

Czy współczesna, korporacyjna wersja kapitalizmu jest jedynym słusznym systemem gospodarczym? Czy jest to najlepszy z możliwych porządków ekonomicznych, czy też istnieje realna alternatywa, która pozwalałaby nie tylko na coraz większe bogacenie się wybranej – nielicznej – grupy społeczeństwa, lecz także umożliwiałaby osiąganie przez całą resztę populacji takich zarobków, aby wystarczały na godne, spokojne i w miarę szczęśliwe życie? Zdania są podzielone – to oczywiste. Politycy, ekonomiści, szefowie wielkich koncernów i zwykli ludzie toczą nieprzerwane dysputy o tym, jakie powinny być podatki, czy – i jakie – bariery celne należy stosować, czy państwo powinno dopłacać do pewnych dziedzin gospodarki, czy istnieją obszary, które nie mogą zostać sprywatyzowane, czy pracownicy powinni mieć możliwość zrzeszania się w związkach zawodowych… Społeczności niektórych państw wybierają jedną drogę rozwoju gospodarczego, ludność innych krajów inny system – wszystko jest w porządku, dopóki taki wybór jest niezawisłą decyzją podjętą w demokratyczny, pokojowy sposób przez osoby, którym przysługuje prawo do tej decyzji. Zło, prowadzące w ekstremalnych przypadkach do tortur i zabójstw, do wywoływania zamieszek i wojen, zaczyna się wówczas, gdy zwolennicy jednego z systemów gospodarczych siłą narzucają swą doktrynę innym ludziom – nawet jej zdecydowanym przeciwnikom. Siłą – czyli w sposób niedemokratyczny, nie licząc się z opinią miejscowych społeczności i wykorzystując do tego przewagę: ekonomiczną, kulturową bądź militarną. O takich działaniach opowiada najnowsza książka Naomi Klein – „Doktryna szoku”.

Kataklizm jako dar od Boga

Autorka ukazuje w niej, w jaki sposób zwolennicy jednego z wielu nurtów ekonomicznych – tak zwanej „Szkoły chicagowskiej” – doszli do takiej pozycji, że są w stanie dyktować swoje warunki dużej części współczesnego świata. Opisuje, jak neokonserwatyści spod znaku Miltona Friedmana – wykorzystując naturalne kataklizmy, niepokoje społeczne, zmiany ustrojów i wojny – próbują (z powodzeniem) rozprzestrzeniać swoją doktrynę na teren całego globu, wprowadzając ją nie tylko w biednych, rozwijających się krajach Ameryki Południowej, Afryki i Azji, ale także na dotkniętych klęskami żywiołowymi terenach Stanów Zjednoczonych, gdzie – dla przykładu – huragan Katrina został wykorzystany jako naturalny sprzymierzeniec korporacyjnych interesów. Klęska żywiołowa, burząc komunalne zabudowania i państwowe szkoły Nowego Orleanu, umożliwiła ekspansję miejscowym firmom budowlanym i sprywatyzowanie ogromnej większości lokalnych placówek edukacyjnych. Szefowie firm i przedstawiciele władz miejskich – jak opisuje Klein – stojąc nad gruzami zalanych domów, dziękowali Bogu za „rozwiązanie problemu mieszkaniowego w Nowym Orleanie”. Podobnie postąpiono z ofiarami tsunami – ubogimi rybakami ze Sri Lanki, którym zabroniono odbudowania zniszczonych przez ocean chat rybackich; na ich miejscu wybudowano ekskluzywne hotele, pozbawiając tym samym rdzennych mieszkańców wyspy ich jedynego źródła utrzymania.

W kolejnych rozdziałach autorka opisuje przykłady szokowego wprowadzania wolnorynkowych porządków ekonomicznych w różnych państwach świata: począwszy od puczu Pinocheta w Chile, poprzez postradziecką Rosję, Polskę z lat przełomu i RPA po upadku apartheidu, na amerykańskiej okupacji Iraku kończąc. Klein nie szczędzi nam opisów okrutnych represji, tortur i zabójstw – dokonywanych w imię lepszej, szczęśliwszej i bogatszej przyszłości. Zdarzają się także humorystyczne przykłady surrealistycznej działalności neokonserwatywnych władców – jak powierzenie prac nad ponownym uruchomieniem irackiej giełdy papierów wartościowych dwudziestoczterolatkowi, który nigdy w życiu nie pracował w instytucji finansowej czy sprzedaż ogromnej rosyjskiej fabryki zbrojeniowej za 3 miliony dolarów (za takie pieniądze można kupić wakacyjną rezydencję w Aspen!).

Dlaczego nie korporacja?

Naomi Klein, która uważana jest za pisarkę o poglądach zdecydowanie lewicowych, przekonuje swoich czytelników, że alternatywą dla gospodarki wolnorynkowej wcale nie musi być komunizm. Jako przykłady rozwiązań efektywnie konkurujących z kapitalizmem korporacyjnym wymienia między innymi tzw. model skandynawski, narodowe gospodarki południowej części Ameryki Południowej w latach 60. ubiegłego wieku (tzw. Southern Cone) oraz New Deal i koncepcje ekonomiczne Johna Keynesa. Jednak nie dyskusja o tym, który model rozwoju gospodarczego jest lepszy, stanowi o sile przekazu „Doktryny szoku”. Książka jest oskarżeniem konkretnych ludzi – ekonomistów, polityków i biznesmenów – o to, że w represyjny sposób narzucają swój porządek gospodarczy innym nacjom i społecznościom lokalnym. Robią to, nie licząc się z opinią miejscowej ludności, a jej opór niejednokrotnie pokonują przemocą, wykorzystując do tego wojsko (własne i najemne), odpowiednio skonstruowane prawo i instytucje międzynarodowe – także te, które w założeniu miały służyć pomocą krajom ogarniętym kryzysem ekonomicznym i przeciwdziałać ubóstwu (jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy).

Pomimo tego, że książka napisana jest w sposób subiektywny, że jest głosem sprzeciwu wobec działalności fanatyków wolnego rynku, to ogromna większość opisanych w niej faktów jest rzetelnie udokumentowana, poparta wiarygodnymi źródłami oraz autorskimi obserwacjami i rozmowami, w tym także z przedstawicielami „Szkoły chicagowskiej”. Podczas prac nad książką Klein spędziła parę lat podróżując po wielu opisywanych miejscach – była między innymi w kilku krajach Ameryki Południowej, w okupowanym Iraku i – oczywiście – na terenach USA. Zwolenników współczesnego kapitalizmu z pewnością razić mogą pewne niedopowiedzenia, zbyt daleko idące wnioski czy nieprzekonujące opisy niektórych wydarzeń, jednak sądzę, że – biorąc pod uwagę ogrom manipulacji, jakiej poddawani jesteśmy na co dzień przez drugą, korporacyjną, stronę konfliktu – nieznaczna tendencyjność Naomi Klein zasługuje na wybaczenie. Uważam, że warto poznać opisaną w książce ciemną stronę bogactwa współczesnych koncernów i dowiedzieć się, w jaki sposób doszły one do miliardowych zysków oraz kto za to płaci – i jaką cenę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6180
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 04.02.2009 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: W swej najnowszej książce... | macieklew
Zapowiada się interesująco. Kupić może nie kupię, ale poczekam, aż pojawi się w mojej bibliotece.
Czy znasz poprzednią wydaną u nas książkę autorki ("No logo"), a jeśli tak, czy jesteś w stanie mi odpowiedzieć, na ile powtarza ona podawane tam tezy i fakty?
Użytkownik: macieklew 04.02.2009 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapowiada się interesując... | dot59Opiekun BiblioNETki
Znam "No Logo".

"Doktryna szoku" jest rozwinięciem "No Logo". W "No Logo" Klein pokazywała (w miarę) pokojową ekspansję korporacyjnego kapitalizmu - głównie w USA, w "Doktrynie szoku" stara się wykazać, że jest to ogólnoświatowa ekspansja siłowa. Warto przeczytać.

Zapraszam do serwisu "Lektury reportera". Są tam teksty i o "No Logo" i o spotkaniu z Naomi Klein - ale nie z Warszawy -:), które także mogą być pomocne w odpowiedzi na Twoje pytanie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.02.2009 16:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam "No Logo".... | macieklew
Dziękuję, zajrzę.
Użytkownik: emkawu 05.02.2009 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapowiada się interesując... | dot59Opiekun BiblioNETki
Moim skromnym zdaniem "No logo" jest książką znakomitą, natomiast "Doktryna..." mocno rozczarowującą.

Miałam napisać recenzję, ale jestem zbyt leniwa. ;-) Recenzja miała się zaczynać od stwierdzenia, że to skandal, żeby książka alterglobalistyczna kosztowała tyle, że alterglobalista musi ją ukraść. ;-)
Ja swojego egzemplarza nie ukradłam, tylko kupiłam okazyjnie na Allegro i w sumie jestem zadowolona, że mam tę książkę na półce, ale lektura "Doktryny..." sprawiła, że przestałam ufać Klein. Wynika to głównie z faktu, że jest tu cały rozdział i kilka pomniejszych wzmianek o Polsce. A że polskie realia znam znacznie lepiej od, powiedzmy, indonezyjskich, łatwiej mi (ze smutkiem) zauważyć w narracji Klein lewicowe sztance i przekłamania. Szkoda.
Użytkownik: macieklew 05.02.2009 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim skromnym zdaniem &qu... | emkawu
Sporo racji - muszę przyznać - choć nie podzielam tak do końca Twojego rozczarowania. Ale teraz - z perspektywy czasu - faktycznie dostrzegam duże różnice pomiędzy "No Logo", a "Doktryną..." - zdecydowanie na korzyść tej pierwszej.

Polska cena książki jest skandaliczna, ale to nie jest wina autorki. Na rynkach amerykańskim i brytyjskim sprzedawana jest po cenie takiej, że każdy może sobie na nią pozwoloć - nawet alterglobalista :)

Polska cena to zdzierstwo korporacji zarabiających w Polsce - niestety :(

Zabieram się do napisania większego tekstu analitycznego (generalnie o Klein), w którym postaram się o ukazanie takich przekłamań, o których piszesz oraz pewnych... niekonsekwencji (powiedzmy), pomiędzy tym, co pisze, a tym, co robi.
Ale to jeszcze nie w tej chwili...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: