Dodany: 10.03.2014 15:40|Autor: Popkulturka

Blogując wśród zombie


„Przegląd Końca Świata. Feed” jest pierwszą częścią trylogii, która opisuje codzienne zmagania młodych ludzi pracujących w blogosferze. Georgia i Shaun Mason to zaangażowane w publicystkę rodzeństwo, prowadzące blog informujący społeczeństwo o światowym fenomenie, jakim jest epidemia wirusa Kellis-Amberlee, odpowiedzialnego za „życie po życiu” – tutaj nazwane ironicznie „Powstaniem”.

Powieść skupia się na codziennych problemach bohaterów oraz ich nowym zadaniu, którym będzie towarzyszenie senatorowi podczas kampanii prezydenckiej 2039/40 roku. Georgia, Shaun oraz pracująca z nimi Buffy ruszają w trasę, aby śledzić i opisywać na swoim blogu wszystkie wydarzenia z tego wyjątkowego tournée. Oczywiście warto podkreślić, że w świecie przyszłości to blogerzy za pomocą podają wszystkie najważniejsze informacje, natomiast skompromitowane i zakłamane media straciły wiele na znaczeniu, odkąd – ukrywając w 2014 roku wybuch epidemii – naraziły na niepotrzebną śmieć miliony ludzi.

Tak mniej więcej przedstawia się historia opisana przez Mirę Grant. Nie jest to typowy horror, do jakich przyzwyczaiły nas bazujące na podobnym pomyśle utwory. Jasne jest, że wydarzenia z udziałem zombie mrożą krew w żyłach i zazwyczaj nie wszyscy bohaterowie wychodzą z nich cało, ale hej… to apokalipsa, tutaj ludzie muszą umierać, aby było wiarygodnie. Powieść można określić jako thriller polityczny o mrocznym klimacie, bowiem ważniejszy niż zombie problem, z jakim stykają się jej bohaterowie, to politycy, których – powiedźmy otwarcie – chwilami trudno odróżnić od zombie. Nawet pozwolę sobie na stwierdzenie, że zombie nie są najgorszym problemem, jaki kiedykolwiek szwendał się po Ziemi.

Co mi się zwykle podoba w historyjkach z przyszłości, to gruntowne przeobrażenie naszego systemu wartości. Nieczęsto spotyka się wizje świata znacznie różniącego się od tego, który znamy, a Grant postanowiła właśnie tak przebudować rzeczywistość. Najważniejszą opisaną przez nią zmianą jest to, że rolę IV władzy odgrywają blogerzy. Mają oni specjalistyczne licencje dziennikarskie, będące przepustką do stref kwarantanny, w których zdobywają niezbędne informacje, a później dzielą się nimi z czytelnikami. Są źródłem informacji z pierwszej ręki o zewnętrznym świecie. Pod naporem „inwazji” obcych zmieniła się też codzienna rzeczywistość: nie zaleca się wychodzenia z domu bez broni, a szczelnie rozstawione posterunki i miniaturowe testery do sprawdzania amplifikacji wirusem (ogólnie dostępne – jak alkomaty, tylko w częstszym użyciu) oraz ogólna obawa przez zarażeniem sprawiają, że ludzie żyją w ciągłym strachu.

Zabierając się za pisanie, Grant odrobiła zadanie domowe. Otoczyła się wianuszkiem ekspertów, którzy pomogli jej stworzyć świat najbardziej realny, jak to możliwe. Wszystko, o czym pisze w „Feed”, jest przemyślane, właściwie umotywowane, z imponującą dokładnością poparte naukowymi faktami. No, może z wyjątkiem istnienia wirusa, ale sama historia jego stworzenia okazała się bardzo ciekawa, zwłaszcza że w większości przypadków twórcy ten etap po prostu pomijają i przechodzą od razu do rozwalania łbów.

Powieść jest napisana w formie opowieści Georgii, uzupełnianej przedrukami wpisów z blogów głównych bohaterów lub innych poczytnych blogerów. Często są one poważne, tragiczne, ale bywają również sarkastyczne i zabawne. Niemniej ani przez chwilę nie powinniśmy zapominać, w jakim środowisku rozgrywa się akcja. W świecie zamieszkanym przez chodzących umarłych nie ma miejsca na optymizm – to właściwie najważniejszy przekaz „Feed”. Mimo że bohaterowie odnoszą zwycięstwo, smakuje ono bardzo gorzko. Bo przecież epidemia zombie to nie to samo, co ukrywające się po lasach świecące wampiry czy nastoletnie czarownice. To nie jest świat, który można naprawić odrobiną wiary czy miłości. Ten świat już nigdy nie będzie bezpieczny.

W takich historiach nie ma happy endów. Nie ma go również w powieści Miry Grant, która bardzo dobrze wykorzystała potencjał stworzonego przez siebie świata. Finał wywołuje eksplozję kumulowanych podczas czytania uczuć, jest całkowicie nieprzewidywalny. Mimo chłodnych realiów i napiętej sytuacji, Grant wielokrotnie pozwala nam jednak odetchnąć dzięki wpleceniu w fabułę żartów i gagów. Zupełnie jakby chciała odwrócić naszą uwagę od skradającego się za plecami zombie i pozwolić mu zatopić w naszym gardle zęby.


[tekst pochodzi z mojego bloga]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 571
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: