Dodany: 01.04.2009 22:53|Autor: whiteska
Gów...na inicjacja
Uwaga! Osoby przewrażliwione na punkcie kolokwializmów jak i posiadające wyostrzone poczucie obrzydzenia zostały właśnie ostrzeżone.
Pocztą a'la łańcuszkową (tak, tak- ja też tego niecierpię) dostałam dzisiaj link do zeskanowanej książki*: http://obczaj.net/pl/268226/
Zapoznali się już państwo?
-Mała książka o kupie zyskała w Szwecji wysoką pozycję wśród
literatury dziecięcej istała się dziecięcym bestsellerem. Być może
dzięki temu, że napisana jest prostym, zrozumiałym dla dziecka
językiem.-
Szwedom gratulujemy Astrid Lindgren. I to by było no tyle.
W "MKoK" poruszane są zdecydowanie różnorodne zagadnienia, jak na tak wąski temat- to trzeba przyznać- przykładowo: jak rozpoznać kształt kupy-kiełbaski i kupy-kukurydzy. Są również praktyczne wskazówki: jak zrobić naszyjnik z kupy łosia czy kupowy drapacz chmur, a nawet innowacyjny performance pt. "bąkowe szaleństwo". Można rownież pooglądać sugestywne obrazki przedstawiające panią Jadzię i pana Antosia upstrzonych nowoczesnym wzorem. Bardzo twarzowym.
Szczerze żałuję, że wydawnictwo nie podchwyciło pomysłu nauczania polisensorycznego. Jakby dodali do każdej strony adekwatne zapachy- to by była dopiero gratka!
Podkreślam, że owo dzieło wielkiego kalibru jest powszechnie dostępne w bibliotekach. Aby... uszczęśliwiać dzieciaki?
Moja mama zawsze powtarzała, że to "zeszyty ćwiczeń" w podstawówkach psują dzieciom w głowach. Widocznie wiele ją jeszcze zaskoczy.
Nie chodzi o to, że jestem przesadnie wrażliwa i pruderyjna. Gdzieżby! Nie obrzydza mnie to ani nie wzrusza (chociaż wierzę, że wielu może być innego zdania). Przecież "gówno to estetyczny banał". Ale powiedzcie mi: "rozebrać się do naga, mama, tata, pani, pan"- czego to uczy, do jasnej ciasnej? Czy ktoś "dzieciaty" może mi objaśnić, czy taka wiedza naprawdę się dziecku przydaje? Czy wasze dzieciństwo było bardziej ubogie bez wyjaśnień tego typu?
W komentarzach ktoś trafnie stwierdzil:
"Po lekturze przypomniały mi się historie o Salvadorze Dali, który
płacił różnym osobm za wypróżnianie się nad szklanym stolikiem tak,
żeby On mógł sobie pod stolikiem leżeć i obserwować. (...) Tak jakby sama autorka
nie uważała, że kupa i bąki śmierdzą a publiczne wypróżnianie się
i puszczanie bąków jest w naszej kulturze co najmniej nie na miejscu.
No i jeszcze jakiś kosmiczny pomysł z jedzeniem kupy na obiad oraz
zespołowym skakaniem różnych golasów po łóżku w celu wypuszczania
bąków - ja tego nie kupuję i nie mam ochoty na to, żeby moje dziecko
coś takiego czytało. Również końcowy wniosek to jazda po bandzie
('Kupa jest podstawą życia'); takie twierdzenie nie ma żadnej wartości
bez kontekstu, a ja na pewno nie chciałabym żeby Moje Dziecko widziało
je w kontekście tej książki."
Podobno człowiek statystyczny spędza 3 lata swego życia siedząc w toalecie. A ponieważ człowiek statystyczny nie istnieje, to dla wielu z Was mogą być to nawet 4 lata. KUPA czasu. Aby go zapełnić, polecam podkraść niecnym sposobem okolicznej bibliotece egzemplarz tego studium defekacyjnego i przyczepić w WC (totalny odlot, jeżeli macie podajnik na papier z charakterystycznymi klipsami na gazety). Nie dość, że ekonomicznie i ekologicznie, to jeszcze można poczuć tą fanatyczną dumę ze sprowadzenia świata na lepszą, od tej gównianiej, drogę. A w takich toaletowych warunkach, przed docelowym użyciem, można książkę nawet przejrzeć i dyskretnie pochichotać.
_______________________________
*A kysz, grzeszniku! Już się brzydzę sama sobą przez to rozpowszechnianie kopii ewidentnie naruszającej prawa autorskie. Tym bardziej nie przystoi to studentce prawa! To samo powiedział funkcjonariusz -zdecydowanie przeludnionej- opolskiej policji (tu jest ich więcej niż psów! ... znów niefortunne porównanie...), gdy chciałam go udobruchać przed wlepieniem mandatu. Biorąc pod uwagę formę wykroczenia, to był najgorszy argument, jaki tylko mogłam użyć. O dziwo- podziałał.
A wracając do prawa własności intelektualnej- link zamieszczam w ramach ciekawostki, wszyscy Ci, którzy w ten sposób uczą swoje dzieci myślenia kupią ją i bez mojej "zachęty". Z kolei pozostali również bez niej nigdy by jej nie kupili. Ba! Można nawet powiedzieć, że w pewien sposób pomagam książkę rozreklamować! A autorka z wdzięczności może mi wyświadczyć przysługę- powrócić do robienia autorskiej biżuterii, trudnienia się budownictwem czy zajadania ulubionymi smakołykami, whatever. Bo, czerpiąc od Sapkowskiego, "przychodzi kiedyś taki czas, gdy trzeba srać, albo oswobodzić wychodek". Ta pani ewidentnie tylko w nim poprykuje.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.