Powiew świeżości
"Traktat ateologiczny" to pozycja całkowicie nowatorska, choć nie wnosi do dyskusji o religiach i ich roli nic nowego. Onfray od pierwszych stron bezkompromisowo krytykuje trzy największe monoteizmy, nie pozwalając sobie na ograniczanie się troską o uczucia religijne ich wyznawców. Jego styl - pozbawiony przepełniającej polskie publikacje czołobitności - może zostać przez osoby wierzące uznany za prowokatorski i nastawiony na wywołanie taniej sensacji. Wierzę jednak w szczerość autora i autentyczność jego opinii. Wszak takiego samego języka powszechnie używa się do krytyki ideologii, systemów i frakcji politycznych. Nie powinno więc budzić zdziwienia, że jest to naturalny język mówienia o religiach dla człowieka, który odmawia im ich uprzywilejowanej pozycji.
Francuski filozof stawia szereg zarzutów dotyczących hipokryzji ludzi religijnych, zakłamania i koniunkturalizmu hierarchów oraz nieaktualności ich doktryn. Wskazuje też, że pomimo stopniowego porzucania mitologii i symboliki religijny sposób myślenia, zupełnie nieprzystający do naszych czasów, wciąż jest obecny we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Choć ze zdecydowaną większością jego tez się zgadzam, argumentacja autora pozostawia wiele do życzenia. W wielu miejscach przypomina naiwnością i zaangażowaniem emocjonalnym hasła bigotów.
Mimo to książka Onfraya była dla mnie prawdziwie urzekająca. Pewnie dlatego, że polski czytelnik - chcąc poznać w dyskusji głosy odmienne od popularnej papki zawierającej w każdym akapicie zapewnienia o niezmierzonym i głębokim szacunku dla każdego, nawet najgłupszego poglądu - jest skazany na wypowiedzi krzykliwych fanatyków religijnych z jednej strony, z drugiej - na nienawistne oskarżenia młodych stażem antykatolików, często błędnie nazywanych antyklerykałami. Bez wątpienia, Onfray nie zalicza się do żadnej z tych grup.
Poza tym, rzeczą, której najbardziej zazdroszczę osobom wierzącym jest pewność, że zna się prawdę absolutną, ostateczną i niezaprzeczalną. Wolność od wątpliwości, od dylematów, od strachu przed byciem w błędzie. "Traktat" pozwolił mi ujrzeć ten wspaniały, nierzeczywisty świat, w którym takie przekonanie jest uzasadnione i nie wymaga odwracania się od racjonalnego i logicznego myślenia.
Cudownie było widzieć przez chwilę świat prostym i jasnym, w czarni i bieli. Cudownie było dać się na chwilę ponieść pozbawionej refleksji odrazie do wszelkich religii. Cudownie było przez chwilę obarczać winą za wszelkie zło "innych". Ale tylko przez chwilę.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.