Dodany: 24.04.2009 10:09|Autor: sowkachoinowka

Banalność zła


Czy torturowałbyś ludzi, żeby przypodobać się kolegom z pracy?
Czy w imię eksperymentu naukowego zabiłbyś człowieka, i to mimo jego błagań o litość?
Czy zgodziłbyś się na wymordowanie tysięcy ludzi tylko dlatego, że ktoś wygłosił referat, z którego wynika, że jest to rozwiązanie „najlepsze dla wszystkich”?

Książka Philipa Zimbardo skłania nad zastanowieniem nad tymi pytaniami i - co gorsza - pokazuje, że prawidłowa odpowiedź na wszystkie trzy brzmi „prawdopodobnie tak”.

Punktem wyjścia jest słynny Stanfordzki Eksperyment Więzienny (SPE), zorganizowany przez autora książki. Grupę studentów przydzielono losowo do odgrywania ról strażników i więźniów w zbudowanym na potrzeby eksperymentu więzieniu. Eksperyment przerwano przed czasem, ponieważ studenci za bardzo zaczęli wczuwać się w swoje role, i to już od pierwszego dnia.

SPE jest opisany w książce bardzo dokładnie, dosłownie godzina po godzinie. Jest to tym bardziej potrzebne, że stał się on już swoistym symbolem popkultury (np. nakręcono film „na motywach”), a co za tym idzie - wydarzenia w Stanford urosły w powszechnej świadomości do monstrualnych rozmiarów. W rzeczywistym eksperymencie nigdy nie doszło do próby zabójstwa, fizycznych tortur itp., jak to nieraz jest sugerowane.
Zimbardo opisuje, jak to się stało, że zwykli młodzi ludzie, którzy nie odbiegali od normy pod żadnym względem, zmienili się w ciągu zaledwie paru godzin w biernych więźniów albo okrutnych strażników. Co więcej, mówi, jak sam stał się nagle naczelnikiem więzienia, któremu bardziej zależało na powodzeniu eksperymentu niż na ochronie wykończonych psychicznie podlegających mu ludzi. Czytając o SPE przecieramy oczy ze zdziwienia: studenci w eksperymencie niemal od samego początku zamiast odgrywać swoje role, stają się prawdziwymi więźniami i strażnikami, i jakby zapominają całkowicie, że to tylko eksperyment. Nigdy nie nastąpi najbardziej naturalna - jak by się mogło wydawać - reakcja, żaden „więzień” nie zaprotestuje przeciwko złemu traktowaniu: „co wy robicie, przecież to tylko głupi eksperyment!”. Co więcej, pojawiające się od czasu do czasu osoby z zewnątrz - rodzice „więźniów”, ksiądz, prawnik - również od razu podporządkowują się dziwacznym obyczajom tego pseudowięzienia i nie widzą w tym nic dziwnego.

Opis i głęboka analiza SPE to dopiero początek monumentalnego działa Zimbarda. Przytacza on szereg innych eksperymentów, które tłumaczą, jak ze zwykłego człowieka zrobić mordercę i oprawcę (Zimbardo nazywa to „banalnością zła”). Wyniki tych eksperymentów są tym bardziej przerażające, że czytelnikowi wydaje się niemożliwe, aby tak wielu ludzi zachowało się w danej sytuacji w taki sposób. Czym bowiem tłumaczyć to, że badani w eksperymencie - za udział w którym otrzymują marne 4 dolary - godzą się uśmiercić elektrowstrząsami niewinną osobę, bo eksperymentator odmawia przerwania eksperymentu? Co myśleć o studentach, którzy zgodzili się chętnie na masowe uśmiercanie „nieprzystosowanych społecznie ludzi” na miarę III Rzeszy tylko dlatego, że ich profesor zaprosił ich do „konsultacji” nad rozwiązaniem problemu przeludnienia?

Trzecia część książki jest poświęcona Abu Ghraib. Zimbardo uczestniczył w procesie amerykańskich żołnierzy, broniąc jednego z nich - właśnie dlatego, że w pewien sposób wydarzenia w tym więzieniu przypominały wydarzenia z SPE, choć oczywiście w odpowiednio większej skali. Czytelnik otrzymuje równie dokładne informacje o Abu Ghraib, jego bohaterach (czy raczej antybohaterach), warunkach panujących w więzieniu i całej społeczno-politycznej otoczce. Zimbardo przenosi ciężar oskarżenia z prostych żołnierzy na ich dowódców i przywódców politycznych - z Bushem włącznie.

Jest to dla mnie najbardziej wstrząsająca lektura od wielu miesięcy, wracam do niej myślami znacznie częściej niż do literackich rozważań nad naturą zła i dobra. Nie daje mi spokoju kwestia, jak właściwie powinno oceniać się sprawców takich wydarzeń jak te w Abu Ghraib (a więc także polskich żołnierzy, którzy ostrzelali iracką wioskę, czy - idąc dalej - nazistowskich żołnierzy uczestniczących w „ostatecznym rozwiązaniu”). Z jednej strony mamy przecież jako ludzie wolną wolę i moralność, a z drugiej - jak wynika z przywołanych eksperymentów - jesteśmy poddani czemuś, z czego istnienia nie zdajemy sobie nawet sprawy: niezwykle silnym mechanizmom psychologicznym oraz działaniu systemu, który naszą podatność na te mechanizmy wykorzystuje. Kto wobec tego jest winien wynaturzeń, którym ulegają zwykli ludzie pozbawieni sadystycznych skłonności? Czy dowódcy, którzy nigdy nie wydali bezpośredniego rozkazu, ale stworzyli odpowiednią „atmosferę”? Czy sprawcy, którzy na skutek tej „atmosfery” w pewnym momencie przestali rozumieć, co jest dobre, a co złe?

Książkę kończy rozdział o banalności bohaterstwa - czyli o tym, że każdy z nas może stać się zarówno zły, jak i dobry. Jednak nawet wielkość tego rozdziału - w porównaniu z częścią dotyczącą zła - nie budzi optymizmu.

Polecam wszystkim.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2448
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: