Dodany: 02.05.2009 16:44|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Gdy dorośli grają w swoje gry, dzieci tracą dzieciństwo


Przeczytałam „Po rozstaniu” w stosunkowo krótkim odstępie czasu po „Mężu i żonie” tej samej autorki, i muszę stwierdzić, że zrobiła na mnie nieco mniejsze wrażenie niż ta poprzednia powieść. Być może jedną z przyczyn jest to, że pisana jest tym samym charakterystycznym i rozpoznawalnym stylem; gdyby nie imiona bohaterów, trudno byłoby poznać, czy wyjęty na chybił trafił ustęp pochodzi z jednej, czy z drugiej, czy może z wydanego najwcześniej „Życia miłosnego”.

Rację ma wydawca, pisząc w okładkowej nocie (WAB, 2008), że wszystkie razem tworzą swoistą trylogię - na co składa się nie tylko podobieństwo stylu, języka i kompozycji, ale i tematyki (kryzys małżeństwa i rodziny), i osobowości oraz sytuacji życiowej głównych bohaterek. Wszystkie są wykształcone, raczej mało religijne, są w stanie się samodzielnie utrzymać, wymagają od mężczyzny znacznie więcej, niż typowa izraelska żona (uosobieniem której jest matka Eli), i mają wybitnie nieortodoksyjny stosunek do seksu (Ja’ara z „Życia miłosnego” w ogóle nie ma skrupułów w tym względzie, bez skrępowania zażywając rozkoszy z żonatym przyjacielem rodziców i dawnym kochankiem matki, Na’ama z „Męża i żony” i Ela z „Po rozstaniu” niemal natychmiast po tym, jak ich małżeństwa przestają istnieć w sensie fizycznym, nawiązują relację z innymi mężczyznami, nie bacząc na ich zobowiązania).

Przypadek tej ostatniej wydaje się różny tylko o tyle, że tu - przynajmniej na początku - można całą winę za rozpad rodziny przypisać Amnonowi. Ela znosi jego humory i brak zaangażowania w wychowanie dziecka tylko do czasu, ale gdy miarka się przebiera, to ona występuje z propozycją rozwodu. I nie dziwimy się jej, bo wydaje się, że miłości w tym związku w ogóle nie było, raczej fascynacja (jego - oryginalną urodą pięknej studentki, jej - autorytetem specjalisty w interesującej ją dziedzinie i uwodzicielskim sposobem bycia dojrzałego mężczyzny), która stosunkowo szybko prysła w zetknięciu z prozą życia. I tego, co wyprawia odtrącony Amnon, nie bierzemy za wyraz cierpienia, tylko za zwykłe płaskie odgrywanie się na „krzywdzicielce”. To nękanie telefonami wspólnych znajomych, to wysługiwanie się cynicznym i bezczelnym kumplem, to przelicytowywanie żony w ilości i jakości prezentów dla zdezorientowanego dziecka - wszystko utwierdza czytelnika w przekonaniu, że decyzja Eli była słuszna; z takim człowiekiem naprawdę nie dało się żyć i im wcześniej zrywa się taki toksyczny układ, tym lepiej. A wtedy bohaterka sprawia nam niespodziankę: odrzuca tak, zdawałoby się, dobrze ugruntowaną dumę i godność, i zaczyna wręcz żebrać o powrót odepchniętego małżonka. Dlaczego, na litość Boską? Aż tak mało wierzy w siebie? Aż tak bardzo potrzebuje mężczyzny - jakiegokolwiek mężczyzny - że woli się upokarzać, niż przez chwilę zostać sama? Kiedy na horyzoncie pojawia się ktoś nowy, staje się jasne, że chyba prawdą jest ta druga teza: Ela zbyt szybko decyduje się zamieszkać z Odedem, zbyt zachłannie wkracza w jego życie, i znów jest to co najwyżej fascynacja wzięta za miłość…

Można się zastanawiać, na ile to jej skrzywienie jest rezultatem wyniesionych z dzieciństwa urazów - prób stłamszenia jej silnej osobowości przez ojca i służenia za gąbkę na łzy dla matki ostentacyjnie demonstrującej swoje cierpiętnictwo - tak czy inaczej, trzeba też spojrzeć z trochę innego punku widzenia i zapytać, czy przejawiane przez nią połączenie zaborczości i nieustępliwości nie dołożyło się do rozpadu rodziny w równym stopniu, jak gderliwość i wygodnictwo Amnona?

I tak naprawdę jedynymi osobami, których może być człowiekowi żal, nie są ani Ela i Amnon, ani Michal i Oded, tylko dzieci. Skazane na wysłuchiwanie krzyków, pretensji, płaczów, z dnia na dzień budzące się w mieszkaniu, z którego zniknęło nagle jedno z rodziców, a zaraz potem zmuszane do akceptowania obcej osoby u boku ojca czy matki i kursowania między dwoma domami niczym przesyłka pocztowa… Doskonały sposób na ugruntowanie w nieukształtowanej jeszcze psychice przekonania, że w życiu nie ma nic trwałego, że liczy się tylko nasze tu i teraz, a jeśli ktoś nam w tym przeszkadza, odrzuca się go w kąt jak zużytą zabawkę. Zgadnijmy, jaka jest szansa, by Gili, Jotam i Maja stworzyli w przyszłości rodziny z prawdziwego zdarzenia?

Tę kwestię uważam za najważniejszą z poruszonych przez autorkę w powieści, a za wyrazistość, z jaką została ukazana, daję jednak piątkę, wybaczając trochę rozwleczoną akcję ostatnich rozdziałów i nijakie zakończenie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1012
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: