bez tytułu
"Gry cienia", czyli piąty tom "Czarnej Kompanii" i chyba zaczynający jakiś nowy wewnętrzny cykl, ale to nie ma znaczenia. Teraz trochę pospoileruję, wiec jakby co, to proszę nie czytać. Moim skromnym zdaniem, pierwsze 200 stron jest najlepsze z całego cyklu - nie ma żadnych udziwnień, za to jest praktycznie sielska opowieść o wyprawie do dalekich krain, gdzie kompania powstała. Niestety, nic co dobre nie trwa długo i pojawiają się komplikacje (jak zwykle). To nie byłoby aż takie złe, ale do furii doprowadziło mnie pojawienie się starych znajomych, nie wiadomo skąd i dlaczego akurat w tym miejscu, natomiast jest pewne, że kilku z nich powinno być martwych, niektórzy zapewne już kilka razy. Dla mnie to wyraźny objaw braku pomysłu i wykorzystywanie wtórne zgranych kart. Jedynym pozytywem jest to, że Konował zniknie na jakiś czas z fabuły, koleś działa mi nieźle na nerwy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.