Dodany: 07.07.2014 22:12|Autor: male_czarne

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Mundra
Szwed Sylwia

5 osób poleca ten tekst.

Na pograniczu światów


Największe marzenie człowieka? Kreacja ex nihilo. Nic tak nie zbliża do Stwórcy, nic tak nie pozwala uzurpować sobie jego miejsca, jak stworzenie czegoś z pustki. Wyciągnięcie z otchłani ku światłu, ku życiu, ku istnieniu.

Poród zdaje mi się trochę zbliżonym doświadczeniem. Taką sytuacją graniczną, z przełomu śmierci i życia, gdzie nagle z ciała rodzi się ciało. Staje się, chociaż jeszcze chwilę temu go nie było. Tak, wiem, że istniało już wcześniej, ale jakby za zasłoną, ukryte, w intymnej ciemności, w nieustannej separacji, nie do końca wyraźne, chociaż tak bardzo blisko. A teraz nagle, w tej chwili z pogranicza światów pojawia się tutaj, już obecne na swoje zawsze dla życia.

Wszyscy przeszliśmy tę drogę. Każdy zrodzony z kobiety. W tamtym momencie byliśmy we dwójkę największymi bohaterami prywatnego mikrokosmosu. Myślę, że wtedy świat stał się na nowo.
Ale przecież nie byliśmy sami. Często obok, w cieniu, stał ktoś, kto pomógł w ten świat wejść. Osoba, o której najmniej się mówi zazwyczaj i najmniej pamięta. Której nie oddaje się głosu, zakładając niesłusznie, że nic ciekawego do powiedzenia nie ma.

Czy chcesz posłuchać?

"Mamo, jak mnie urodziłaś?"

Dziewczyny, zadałyście już swojej matce takie pytanie? Czy chciałyście poznać ten rodzaj wiedzy, który łączy Was ze wszystkimi pokoleniami kobiet w Waszej rodzinie? Który stanowić może rodzaj inicjacji w tożsamość dorosłej kobiety? Może tak, może nie. Pewnie większość kobiet zadaje to pytanie, dopiero gdy same są w ciąży. Na pewno tak zrobiła Sylwia Szwed. Jej pytanie nie wybrzmiało jednak tylko w domu. Poszło dalej, przekształcając się w niesamowicie fascynującą, mądrą, intymną opowieść o porodach w ogóle i kobietach, które porodom poświęciły swoje życie.

Mundra, czyli mądra. Mądra babka, babuszka, akuszerka. Kiedyś niezbędna w każdej chacie, gdy przychodził czas rozwiązania. Położna. Teraz trochę zapomniana, bo powszechna medykalizacja sprawiła, że ciąża z fizjologii zmieniła się w patologię, przy której potrzeba mądrego ginekologa i zastępu studentów medycyny. Sylwia Szwed w swojej książce udowadnia, że nie zawsze tak było i, co więcej, nie zawsze musi tak być. Sięga do źródła, podejmuje rozmowę z dziesięcioma położnymi. Nie ogranicza się. Nie stawia sztucznych, niepotrzebnych podziałów. Jej rozmówczynią jest dziewięćdziesięciodwuletnia kobieta, która przyjmowała porody w trakcie II wojny światowej. Jest dwudziestosześciolatka wspomagająca swoją pracą kobiety w Tanzanii. Jest Polka – duńska położna i była embriolog, która zmieniła zawód, gdy w poprzednim napotkała granicę, jakiej nie chciała już przekroczyć. Są położne szpitalne i te, które praktykują również przy porodach domowych. Różniące się od siebie pod względem światopoglądu, praktyki, wywodzące się z różnych regionów Polski, tradycji i szkół położniczych. Razem są jak nietypowy obraz: niejednolity, pełen zaskakujących faktur i kolorów, czasem do siebie nieprzystających. Rysowany wieloma rękami, zachwycający.

Mudra, czyli u początku życia.

Sylwia Szwed wymaga od swych rozmówczyń wiele. Nie poprzestaje na praktyce położniczej. Pyta o historię – zawodu i ich własną. Stawia na równi ekspertkę i nieodłącznie związaną z nią kobietę. Pyta o doświadczenia, o rodzinę, o trudności, kryzysy, zniechęcenie, zmęczenie, traumy wiążące się z zawodem. Pochyla się nad myślą łączącą wszystkie bohaterki: nad poczuciem niedocenienia, zdewaluowania ich pracy, nad niezgodą na bycie traktowaną niczym piąte koło u wozu, pośledni pracownik służby zdrowia, tylko trochę bardziej wyspecjalizowany niż salowa. Nad „ciemną stroną zawodu”: poronieniami, aborcjami, porodami dzieci martwych czy krytycznie upośledzonych. Nad brakiem prestiżu, odrębności zawodowej (takiej jak w krajach zachodnich, gdzie położne cieszą się większą niezależnością, niż lekarze i pielęgniarki), nad nieproporcjonalnie niską w stosunku do wkładu pracy pensję. Nad sprzeciwem wobec technologizacji, szkodliwych dla pacjentek procedur, straszenia porodem i wynikającej z niego epidemii cesarskich cięć.

Padają też pytania trudne: pytania pacjentki, pytania kobiety. Pytania, od których rozmówczynie nie mogą się wymigać. Dlaczego w szpitalach największa persona non grata to ciężarna? Dlaczego traktujecie kobiety tak przedmiotowo? Skąd ta zatwardziałość, niereformowalność? Skąd pogarda i okrucieństwo? Skąd naciski na kobiety, żeby „wreszcie urodziły, no bo ileż można”? Co leży u podstaw takiego myślenia? Czy jest reliktem poprzedniego systemu? A jeśli tak, gdzie szukać inspiracji i siły do zmiany?

„Mundra” Sylwii Szwed to dla mnie krótki, lecz niezmiernie mocny czas lektury. Krótki, bo dosłownie ją połknęłam, czytając łapczywie, intensywnie, ze zmysłami i umysłem pracującymi na najwyższych obrotach. Czas przeżyty z wypiekami na twarzy, w splocie czasów, kultur, niezwykłej mądrości (czy też mundrości) natury, w zanurzeniu w koncepcje porodu, kobiecości i macierzyństwa. W linię tych wszystkich kobiet, które mnie poprzedziły. W niezwykłą siłę, która sprawiła, że jestem.


[Recenzję opublikowałam też na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3516
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: wortkarg 26.10.2014 08:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Największe marzenie człow... | male_czarne
Niestety, książka należąca do kategorii vaginalnych, to jest do bólu przez kobiety i dla kobiet. Z jakichś powodów przejrzałem. To doświadczenie nauczyło mnie jedynie, jak mizernie stykają się światy płci ze sobą...
Użytkownik: male_czarne 18.11.2014 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, książka należąc... | wortkarg
Doświadczenie porodu jest stricte kobiece i nawet dosłownie waginalne, trudno więc spodziewać się innej, niż ściśle matczynej/położniczej perspektywy :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: