Dodany: 15.07.2014 17:00|Autor: atram_ent

Nijakie wnętrze, markowe opakowanie


Diabeł powrócił! ...chociaż dopiero w połowie książki.

Andy, po dziesięciu latach, w końcu otrząsnęła się po pracy u Mirandy w redakcji "Runwaya". Prowadzi odnoszące sukcesy luksusowe czasopismo poświęcone ślubom - w dodatku z Emily, byłą już asystentką Mirandy, z którą, jak jej się kiedyś wydawało, nigdy nie byłaby w stanie osiągnąć porozumienia - i właśnie wychodzi za mąż.

Życie Andy wreszcie cudownie się stabilizuje, gdy nagle wszystko wali się na raz - kobieta dowiaduje się, że teściowa serdecznie jej nie znosi (małżeństwo swojego ukochanego syna Maxa z nią uważa za karygodny błąd), Max spotyka na wieczorze kawalerskim swą pierwszą miłość, główną bohaterkę dopada niezidentyfikowana choroba żołądkowa (niezidentyfikowana chyba jedynie dla niej i jej otoczenia, bo dość łatwo domyślić się, co to za "przypadłość"), a na koniec okazuje się, że Elias-Clark, czyli wydawniczy gigant, mający w swojej stajni przede wszystkim "Runwaya", chce wykupić ukochane dzieło Andy i Emily i przejąć nad nim kontrolę.

Podstawowe pytanie, jakie pojawia się w obliczu tej premiery, brzmi: "Czy »Zemsta« jest równie dobra co »Diabeł«?". Na to pytanie równie trudno odpowiedzieć, co stwierdzić, czy do miętowej sukienki lepsze będą dodatki granatowe, czy czarne.

Z jednej strony wyraźnie (choć nie jest to zamierzony efekt) widać podział na trzy części. Pierwsza (ok. 40% powieści) opowiada o problemach zdrowotnych, które wyjaśniłaby jedna wizyta u lekarza, oraz małżeńskich - czy raczej o niekończących się rozterkach Andy, którym położyłaby kres jedna rozmowa z mężem. (Część czytelników może mieć w tym momencie ochotę potrząsnąć bohaterką). Druga to opis uroków macierzyństwa i wiecznej ucieczki przed poważną rozmową o przyszłości pisma. Bowiem dopiero w jednej trzeciej czy w połowie książki wreszcie pojawia się Miranda już nie tylko jako wspomnienie, a we własnej osobie. Część trzecia to iście błyskawiczne (mniej niż 10%) zakończenie. Niewątpliwie najbardziej zaskakuje to, jak gwałtownie powieść się kończy. Najpierw dostajemy rozwlekłe opisy przeżyć bohaterki, a potem kilka stron finału. Miałam wrażenie, że autorka pisała, pisała, pisała, nagle się zorientowała, że osiągnęła limit znaków lub termin oddania książki do wydawcy i szybciutko rzecz zakończyła, a potem wynegocjowała jeszcze trochę czasu i miejsca na kilka stron ("Rok później"). To wszystko zaś okraszone jest, niekiedy wyskakującymi jak diabeł z pudełka, retrospekcjami.

Z drugiej strony, mimo tego nieregularnego tempa, "Zemstę..." czyta się zadziwiająco dobrze i nie można powiedzieć, że nie wciąga czytelnika.

Summa summarum, po marce takiej Lauren Weisberger spodziewałabym się nieco bardziej wyrazistego wnętrza (chociaż... lekka irytacja na bohaterkę nie jest w zasadzie uczuciem obojętnym), ale i tak efekt nie jest zły.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 642
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: