Dodany: 23.07.2014 22:46|Autor: AnnRK

Majorka zawsze wygrywała


Wakacje w pełni, sezon urlopowy trwa w najlepsze. Odliczam dni do wyjazdu, w myślach pakuję walizki i dopinam plan zwiedzania. Tymczasem, by umilić sobie czas w oczekiwaniu na dwa wolne, słoneczne (mam nadzieję) tygodnie, sięgnęłam po "Powrót na Majorkę" Anny Klary Majewskiej. W końcu, tak jak jej bohaterka Magda, tak i ja planuję w tym roku wrócić w ukochane miejsce, z tym że każda z nas oddała serce innej części Hiszpanii.

Z architekt Magdaleną Kalińską spotkałam się po raz pierwszy w ubiegłym roku, gdy zadebiutowała w powieści "Rok na Majorce". Nie był to dla niej łatwy czas. Rozwód z mężem, rozstanie z narzeczonym, koniec pławienia się w luksusie i zakupowych szaleństw. Podjąwszy odważną decyzję, pani architekt z bólem spakowała niewielką część swojej obuwniczej kolekcji, która wraz z nią i synem miała polecieć w nieznane. Na Majorkę. Tam też bohaterka podjęła próbę ułożenia sobie życia. To był szalony okres.

Obecnie Magda ze swoim partnerem Markiem i z synem Michałem (owocem pierwszego małżeństwa) zakotwiczyła w Warszawie. Ten pierwszy raczej bywa w domu, niż w nim jest. Jak na pracoholika przystało, albo "mieszka" w biurze, albo przemieszcza się z jednego spotkania biznesowego na drugie. Ten drugi tkwi w fazie nastoletniego buntu. Towarzystwo matki jest złem koniecznym, jej wymagania ograniczają jego swobodę, a gdy uznaje, że ma dość, trzaska drzwiami i przenosi się do ojca i jego kochanki. Siedzi tam do momentu, w którym dla odmiany tamci nie nadepną mu na odcisk. Wówczas wraca do matki.

Oczywiście nie są to jedyne kłopoty w zwariowanym świecie Magdy. Była żona Marka ma problemy, w związku z czym Marek zobowiązał się zająć dwójką jej dzieci. Magda na myśl o wychowywaniu Mulatów, dzieci ex-miłości obecnego partnera, nie szaleje z radości. Jej własna latorośl obecnie mieszka u swego ojca, a ona miałaby mieć na karku cudze? A może by tak podrzucić je swojej własnej matce? Ta jednak, zamiast na ewentualnym przygarnięciu Mulatów, skupia się na namówieniu córki na zajście w ciążę. Może gdyby Magda i Marek mieli własnego potomka, ich związek znowu nabrałby rumieńców? Według dziarskiej pani weterynarz dobiegająca czterdziestki córka powinna odpowiedzialnie zacząć się starać o dziecko. Kwas foliowy, badania, zapłodnienie pozaustrojowe...

"Trudno, będę miała własne dziecko u byłego męża, obce dzieci we własnym domu i wspólny zarodek w próbówce"[1] - myśli Magda z właściwym sobie luźnym podejściem do życia.

Co będzie dalej? Ano, wariactwo sięgnie zenitu. Tęsknota za majorkańską krainą szczęśliwości się nasili. Tak to już jest, że gdy w życiu robi się bajzel, z pamięci wydobywa się te chwile, które wywołują na twarzy uśmiech. Wystarczy sobie przypomnieć słoneczną Majorkę ze zwariowaną Czeszką Ivanką, ekscentrycznym gejem Altosem czy kobieciarzem Paco, który każdej istocie płci przeciwnej gotów jest zapewnić goRRRący seks, by z niechęcią rozejrzeć się po pustym mieszkaniu w skąpanej w deszczu Warszawie.

"Meteorologicznie rzecz biorąc, dalej żyłam w dwu światach, które nieustannie porównywałam i wartościowałam w niewidzialnych tabelkach. Patrzyłam na szaroburość za oknem i myślałam o palmach, klapkach i bikini na Majorce. Codziennie sprawdzałam prognozę pogody, Warszawa - dwa stopnie, Palma - dwadzieścia, Warszawa - deszcz, Palma - słońce, Warszawa - gołoledź, Palma - wiaterek od morza. Majorka zawsze wygrywała"[2].

Trudno się dziwić, że Magda korzystała z każdej okazji, by choć na chwilę postawić nogę na słonecznej wyspie, zapomnieć o stygnącym związku, problemach z synem, zwariowanej reszcie rodziny i... zbliżających się czterdziestych urodzinach, zwłaszcza że na Majorce poznała pewnego niezwykle przystojnego profesora, specjalistę od Chopina.

"Powrót na Majorkę" ma zwariowaną fabułę, bliższą raczej najbardziej zakręconym komediom romantycznym niż życiu, jakie prowadzi wielu z nas. Anna Klara Majewska stworzyła barwne postacie, tworzące nietuzinkową mieszankę i uwikłała je w perypetie, które ciężko ogarnąć rozumem. W tym konglomeracie charakterów zbuntowany nastolatek wydaje się być ostoją normalności. Tacy bohaterowie nie mogą wieść normalnego życia. Zdarzenia pędzą galopem, a ich liczba przyprawia o zawrót głowy. To jest jedna z tych książek, przed których lekturą należy uśpić szare komórki, zbytnie ich angażowanie nie wróży bowiem niczego dobrego. Przy takiej lekturze wyłącza się skłonność do analizowania, rozkładania fabuły na czynniki pierwsze. Albo nastawiasz się na czystą rozrywkę, albo się rozczarujesz.

To taka typowo wakacyjna powieść, którą czyta się, smażąc się na plaży, w przerwie między kąpielą w morzu a sączeniem drinka w pobliskiej knajpce. Niestety nie odnalazłam w niej uroku Majorki, jakiego nie brakowało w poprzedniej części tej historii. Przysłonił go nadmiar wrażeń i schematów znanych z wielu innych romantycznych opowieści wakacyjnych. "Zbyt dużo grzybków w barszcz", chciałoby się powiedzieć. Na dodatek główna bohaterka strona po stronie stawała się coraz bardziej irytująca. Jej zakupoholizm przestaje bawić, a irracjonalność zachowań drażni.

Siedzi sobie Magda na Majorce, podczas gdy w Polsce ojciec daje nogę z domu, a matka wskakuje do łóżka, jęcząc o bliskości śmierci. Co prawda trochę trudno ją traktować całkiem serio, bo podobne zachowania lubi stosować do rozmaitych wymuszeń, ale mimo wszystko... Tymczasem pani architekt marudzi, że w sezonie bilet w jedną stronę kosztuje majątek. Sześćset euro, "dwie do trzech par superbutów z letniej wyprzedaży odleciały w niebyt"[3]. Biedactwo. Przez problemy swoich bliskich ona będzie musiała chodzić w przedwczorajszych butach, albo takich, które już miała dwa razy na nogach.

Być może prowadząc zupełnie inne życie niż bohaterka, mając nieco inne priorytety i zdecydowanie odmienny charakter, po prostu nie jestem w stanie wczuć się w jej położenie, zrozumieć podejmowanych przez nią decyzji.

"Życie jest jedno, dlaczego mam je przeżyć porządnie, a nie radośnie? Czy jestem zobowiązana do wierności?

Marek zdradza mnie notorycznie ze swoją pracą. Codziennie, co noc, całe lata... To jest dopiero Wielka Zdrada. Nie Do Wybaczenia! Zdrada obietnicy, że chce się być z kimś, a nie obok, coś z nim dzielić, poza mieszkaniem i kontem!

Krople, które drążą skałę, zrobią więcej szkód niż jedna ulewa. Czyż nie tak? Czy nie zdradza mnie już samym brakiem zainteresowania? Niemówieniem mi komplementów?"[4]

Ciekawe, czy podeszłaby do kwestii zdrady równie lekko, gdyby to Marek przedstawił jej taką teorię.

Po lekturze drugiej części cyklu jeszcze bardziej polubiłam bohaterów drugiego planu (Ivanka wciąż jest moją ulubienicą), za to przestałam lubić Magdę. O ile w "Roku na Majorce" mogła imponować tym, że wzięła się w garść i wyszła na prostą, o tyle w "Powrocie na Majorkę" okazało się, że to była jedynie chwilowa przemiana. Teraz znów liczą się przede wszystkim but, ciuch i adorator. Z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę czysto rozrywkowy charakter tej książki, być Magda zachowuje się tak, jak większość kobiet nie ma odwagi (a na co ich przy okazji nie stać). Chce wieść zwariowane życie w drogim, turystycznym miejscu, ulice przemierzać na szpilkach, odziana w markowe szmatki, i być całym światem dla swego mężczyzny - a która z nas nie pragnie przynajmniej tego ostatniego?

W "Powrocie na Majorkę" czasem razi słońce, czasem język powieści. Nadal zabawny, coraz częściej w zbyt dosadny, a bywa, że i wulgarny sposób. "Ni chuja"[5]? "Perfekcyjny oral w kuchni"[6]? Rozumiem, że Magda jest nowoczesną, wyluzowaną kobietą, ale takie sformułowania wydały mi się nieco niesmaczne.

Życie jest tylko jedno i tą zasadą zdaje się kierować bohaterka majorkańskich powieści Anny Klary Majewskiej. Chce wycisnąć z niego, co się da. W zestawieniu z jej bezpośredniością, energią i spontanicznością wychodzi z tego szalona opowieść o miłości, przyjaźni i całym tym emocjonalnym tyglu, w jaki ludzie się wikłają celowo bądź przypadkiem. By w pełni cieszyć się tą lekturą, należy przymknąć oko i nie traktować jej serio. Nastawić się na rozrywkową powieść, w której na słonecznej wyspie zbierają się ludzie różnych narodowości, charakterów i poglądów (jedna postać dziwniejsza od drugiej), a i ci, którzy zostają w Polsce, dalecy są od normalności (więc to nie tylko kwestia zbytniego wystawienia czerepu na słońce). Mieć świadomość tego, że dzieje się tu sporo, ale dość szybko, powierzchownie, na tyle wiele, by zainteresować czytelnika na kilka chwil, ale bez szans, że po tygodniu będzie w stanie sobie przypomnieć większość historii.

Powroty nie zawsze bywają udane. Ten nieco mnie rozczarował.

---

[1] Anna Klara Majewska, "Powrót na Majorkę", wyd. Wielka Litera, 2014, s. 70.
[2] Tamże, s. 75.
[3] Tamże, s. 279.
[4] Tamże, s. 255.
[5] Tamże, s. 222.
[6] Tamże, s. 266.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1063
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: