Dodany: 20.08.2014 13:44|Autor: AnnRK

"Księgarnia? Zwariowaliście!"


Myślę, że wiele moli książkowych ma podobne marzenia. Chcemy czytać książki, które wciągną nas do swojego świata. Szukamy bohaterów, których emocje nas poruszą. Pragniemy, w zależności od nastroju, wartkiej akcji, głębokich myśli, rozrywki pomagającej oderwać się od rzeczywistości lub wiedzy, która uczyni nasz świat bogatszym. Zatracając się w historiach zawartych między okładkami, czujemy się szczęśliwi. Wielu z nas chciałoby nie tylko widzieć się w otoczeniu książek po pracy, lecz także połączyć pasję z życiem zawodowym. Marzenia o własnym antykwariacie lub przytulnej kawiarni, w której można spędzić miło czas nad filiżanką napoju, ale również podyskutować o literaturze i zaopatrzyć się w lektury, towarzyszą nam niezwykle często.

Wendy Welch nie poprzestała na marzeniach. Wraz z mężem postawiła wszystko na jedną kartę. Kupując w Wirginii edwardiańską posiadłość ("z pięcioma sypialniami i trzema łazienkami, z których tylko jedna działała, skrzypiącymi drewnianymi podłogami i przeciekającym dachem"[1]), małżonkowie nie mieli pojęcia o prowadzeniu księgarni. Pieniędzy też nie. Za to nie brakowało im entuzjazmu.

W nowym miejscu, jako przyjezdnym, nie było im łatwo. Tak to już jest w tych zżytych, niezbyt dużych miejscowościach, w których każdy zna każdego i wszyscy o wszystkich wiedzą. Wszystko, oczywiście. Ludzie z ciekawością zaglądali do nowych sąsiadów, ale pukali się w głowę: "Księgarnia? Zwariowaliście!"[2].

"Księgarenka w Big Stone Gap. O przyjaźni, wspólnocie i nadzwyczajnej przyjemności z dobrej książki" nie jest romantyczną opowieścią o małżeństwie miłośników literatury, którzy spełniają swoje młodzieńcze marzenie o kąciku dla bibliofilów pełnym wspaniałych książek z duszą - używanych, ale wciąż jeszcze pożądanych, opowiadających historie zarówno własne, jak i swoich właścicieli. Oczywiście tych również nie zabrakło, ale Wendy Welch pisze przede wszystkim o tym, jak ona i Jack zderzyli się z niełatwą rzeczywistością - w czasach czytników tudzież dostępu do rozmaitych rozrywek, w niewielkim, zamkniętym, skupionym na sobie środowisku zakładanie księgarni z używanymi książkami zakrawa na szaleństwo. Trudno się dziwić mieszkańcom Big Stone Gap, którzy choć docenili entuzjazm małżonków, nie wróżyli im zbyt długiej kariery w roli sprzedawców książek. Welchowie udowodnili, że o marzenia walczyć warto, bo choć sam optymizm nie wystarczy, a przeciwności lubią się piętrzyć, naprawdę mało wartościowych rzeczy przychodzi nam ot tak, bez wysiłku; o większość trzeba się postarać.

Zakup domu, a w tym wypadku jednocześnie lokalu na księgarnię, to jedno, ale skąd wziąć pieniądze na książki? Przedsiębiorcze małżeństwo poświęciło część własnych zbiorów, wprowadzając zasadę podobną do tej, którą warto stosować przy przeglądaniu garderoby: jeśli książka po trzech latach od zakupu nadal nie została przeczytana, to znaczy, że wcale nie jest aż tak cennym nabytkiem i warto oddać ją komuś, kto bardziej ją doceni. Welchowie z bólem rozstawali się z kolejnymi tomami, ale dzięki temu zyskali pierwsze książki do sprzedania. Niestety to wciąż było zbyt mało, by stać się poważną firmą z szeroką ofertą.

"Półki wciąż jednak straszyły pustą przestrzenią. Z braku pieniędzy na zakup dalszych dzieł kładliśmy woluminy na płask na całej długości półek. Owszem, wypełniało to przestrzeń, ale stwarzało wrażenie kostnicy dla książek"[3].

Problemem były więc przede wszystkim niewielkie zasoby oraz nieufność mieszkańców. Jak przekonać do siebie lokalną ludność? Jak sprawić, by zaczęto ich traktować jak swoich? Jak dotrzeć do potencjalnych klientów? Skąd wziąć książki na sprzedaż? Cóż... Decyzja o otworzeniu księgarni przyszła stosunkowo łatwo, ale jej prowadzenie okazało się nie lada wyzwaniem.

Miłość do książek to za mało. Okazuje się, że ważniejsza jest miłość do... ludzi. Znajomość psychologii, odporność, cierpliwość, tolerancja, umiejętność prowadzenia rozmów, wyczucie - to tylko część cech, którymi powinien odznaczać się dobry księgarz. Należy bowiem z całą mocą podkreślić, że nie mówimy tu o sprzedawcach, którzy równie dobrze mogliby podawać swoim klientom książki, jak marchewkę albo śrubki, czyniąc to z taką samą obojętnością - ale o księgarzach z prawdziwego zdarzenia, którzy książki kochają i cenią, którzy doradzą, odradzą, poczęstują herbatą i dobrym słowem.

Klienci księgarni z używanymi książkami są bardzo różni. Jedni szukają czegoś na półkach, drudzy przynoszą niepotrzebne już zbiory. Spośród tych ostatnich niektórzy po prostu sprzątają swój dom, lecz inni opróżniają go z rzeczy po osobach, które w ten czy inny sposób od nich odeszły. Takie książki mają własne, niekiedy bardzo bolesne, historie.

"Rodziny, które przeżywają stratę, muszą się uporać z wieloma psychicznymi i fizycznymi obciążeniami. Rozpakowywanie historii czyjegoś życia z pudła wzbudza pokorę, ale ludzie, którzy się wyprowadzają albo opróżniają półkę po zmarłej osobie, rzadko dobrze się bawią. Pudła tak wiele mówią. Antropologia półkowa jest prosta: jeśli chcesz się dowiedzieć, kim jest dana osoba, zbadaj jej biblioteczkę. Połączenie czyichś książek z jego czy jej podróżą od kolebki po grób nie wymaga wielkiej wyobraźni, a jednak wydaje się niemal tak inwazyjne jak operacja chirurgiczna na mózgu. Człowiek nie chce aż tyle wiedzieć o obcych"[4].

Na szczęście "Księgarenka w Big Stone Gap" to nie tylko trudy budowania małego księgarskiego imperium i czyjś ból sprasowany między kartami przynoszonych tomów. To także wiele zdarzeń miłych i zabawnych, to satysfakcja z pierwszych sukcesów, pełnych półek i zadowolonych klientów. To potęga szeptanego marketingu, domowej, przyjaznej atmosfery, coraz szerszego kręgu znajomych. Kopalnia anegdot, a przede wszystkim opowieść o spełnianiu marzeń, w której tryumfy przeplatają się z upadkami.

Wendy Welch opowiada z humorem. Pisze lekko, ale porzuca ten luźny ton, gdy zahacza o tematy trudniejsze. Uczy się podejścia do ludzi, stara się sprawić, by w progach księgarni czuli się swobodnie i coraz lepiej sobie radzi z rozpoznawaniem, kiedy można pytać, a kiedy lepiej milczeć, słuchać lub zaparzyć herbatę (w tym ostatnim jednak przoduje Jack). Jej książka pełna jest opowieści zabawnych i refleksyjnych. Pokazując świat raczkujących księgarzy od kuchni, stanowi też cenną lekcję dla wszystkich, którzy chcą spróbować swych sił nie tylko jako czytelnicy, ale i ci, którym przyjdzie stanąć po drugiej stronie lady. Przy okazji portretuje też małomiasteczkowe środowisko, ze wszystkimi jego zaletami i wadami.

"Księgarenka w Big Stone Gap" to podróż do miejsca, w którym znajdziesz pudło harlequinów, literaturę spod znaku przygody z sierścią i kłami[5], horrory Kinga i Koontza, książeczki dla dzieci, młodzieży, dorosłych spragnionych wiedzy i rozrywki. Tu z półek obserwować cię będą kocie oczy, a książki szeptem przywiodą cię do siebie. Gdy zechcesz zostać dłużej, możesz liczyć na herbatę i maślane ciastka. A gdy już stamtąd wyjdziesz, zapragniesz wrócić. Odkryć kolejne skarby ukryte na półkach.


---
[1] Wendy Welch, "Księgarenka w Big Stone Gap. O przyjaźni, wspólnocie i nadzwyczajnej przyjemności z dobrej książki", przeł. Paweł Lipszyc, wyd. Black Publishing, 2014, s. 11-12.
[2] Tamże, s. 12.
[3] Tamże, s. 39.
[4] Tamże, s. 120.
[5] Tamże, s. 203.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1014
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: miłośniczka 24.01.2017 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że wiele moli ksią... | AnnRK
Dobra recenzja, a jaka urocza to musi być książka! :-) Aż się nie mogę doczekać jej lektury! :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: