Dodany: 04.09.2014 15:30|Autor: Alos

Brak horroru w horrorze


Długo polowałem na tę książkę w jakiejś promocji. W końcu się udało i wreszcie mogłem zmierzyć się z otoczoną swoistym kultem powieścią. Prawdę mówiąc, jestem trochę rozczarowany.

Małżeństwo Louisa i Rachel Creedów przeprowadza się z Chicago do Maine, gdzie głowa rodziny ma objąć stanowisko szefa przychodni lokalnego uniwersytetu. Wraz z nimi przenoszą się ich pięcioletnia córka Ellie, dwuletni syn Gage i kot Winston Churchill, potocznie zwany Churchem. Szybko poznają najbliższego sąsiada - Juda, który podczas jednej z wizyt prowadzi ich do ukrytego w lesie, na krańcu należącego do nich terenu, cmentarza dla zwierząt, gdzie przez kilkadziesiąt lat lokalne dzieci chowały swoich pupilów. Życie płynie normalnie, jest nawet lepiej, niż było kiedyś. Do czasu. W Dzień Dziękczynienia pod kołami ciężarówki ginie Church. Louis ma zamiar zakopać go na cmentarzu dla zwierząt, jednak Jud prowadzi go poza teren zwierzęcej nekropolii, aż na dawny teren Micmaców, i tam chowają kota. Następnego dnia Church wraca do domu.

Często spotykam się z opinią, że "Cmętarz zwieżąt" to najlepsza lub jedna z najlepszych powieści Kinga. Trudno mi się z tym zgodzić. Zauważyłem, że z utworami Stephena jest jak z talent show. Im smutniejsza historia, tym wyższa ocena końcowa - bez względu na to, czego powinno się oczekiwać. Rozumiem taką tendencję w przypadku dramatów czy podobnego typu książek, ale nie horrorów. Sięgając po horror chcę horroru, a nie smutnej historii o umieraniu.

Ta powieść mówi o śmierci. I robi to w strasznie nachalny sposób. Już na pierwszej stronie dostajemy informacje o niej. Później jest coraz lepiej. Śmierć w dzieciństwie, śmierć przez chorobę, śmierć po wypadku, pierwsza śmierć, której doświadczyły dzieci, śmierć przedwczesna, śmierć powstrzymana, śmierć ze starości i śmierć w wyniku zbrodni. Do wyboru, do koloru. Strasznie dużo jak na jedną, dość młodą rodzinę. Daje to nawet całkiem ciekawe możliwości stworzenia głównego motoru napędowego działań bohaterów, jednak autor postawił na nieznaną siłę, która ich zmusza i powstrzymuje.

Słabym elementem są wstawki paranormalne: nieznana wola sprawcza, nawiedzenia, ale naprawdę kiepskie jest zakończenie. Tak beznadziejnego finału u Kinga chyba jeszcze nie widziałem. Działania głównych bohaterów są wyjaśniane głupio i kompletnie nieprzekonująco, a scena kulminacyjna - niczym z serialu dla najmłodszych, który z racji krótkiego czasu antenowego trzeba uciąć jak najszybciej. Całość robi niestety brzydkie wrażenie tandety.

Powieść mogłaby być nawet dobra, gdyby powycinać z niej wszystkie elementy paranormalne i skupić się po prostu na ludzkim dramacie, bo to udało się Kingowi nawet dobrze. Oczywiście do momentu, w którym historia zaczyna zbliżać się do beznadziejnego finału. Podobna sytuacja była z "Rose Madder" tego samego autora, jednak tam zarówno elementy dramatyczne, jak i paranormalne były słabe.

Technicznie to standardowy King. Przystępny język, szybko się czyta, nie nudzi, ludzka tragedia opisana dobrze. Tylko to ratuje tę powieść. Horror z niej niestety żaden. Wahałem się nad oceną, jednak podczas pisania recenzji zdecydowałem się dać 6 w skali dziesiętnej.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1029
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: