Dodany: 08.01.2015 21:21|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Pacynki w Książkogrodzie



Recenzuje Tymoteusz Wronka

W „Mieście Śniących Książek” czytelnikom dane było poznać niesamowite przygody Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów w Księgogrodzie – mieście jak żadne inne związanym z książkami pod każdą możliwą (i niemożliwą) postacią. Teraz, po dwustu latach, bohater już jako słynny pisarz powraca do miejsca, w którym rozpoczęła się jego kariera.

Księgogród uległ przez ten czas wielu zmianom. Strawiony pożarem odbudował się w innej formie, a obok fascynacji książkami wyrosła druga charakterystyczna pasja. Jest nią lalaizm, przyjmujące niesamowite formy przedstawienia teatralne wykorzystujące marionetki i pacynki. Jak wszystko w Camonii, także ta działalność osiągnęła nieprzewidziane rozmiary, a jej przejawy – którym autor poświęca zaskakująco dużo miejsca – sięgają od mistrzostwa po kicz. Wyobraźnia Waltera Moersa jest chyba nieskończona, bo na kartach powieści zasypuje czytelnika pomysłami, odmianami i wariacjami tego pomysłu.

Co prawda „Labirynt Śniących Książek” nie jest bezpośrednią kontynuacją wcześniejszej książki, ale jej znajomość z pewnością jest przydatna, gdyż odwołań do wydarzeń z przeszłości jest sporo. Z drugiej strony gdy zachodzi potrzeba autor przypomina i streszcza odpowiednie informacje, co może nieco irytować czytelnika, który ma „Miasto Śniących Książek” świeżo w pamięci.

Lektura powieści nie przynosi tylu zachwytów jak miało to miejsce w przypadku wcześniejszej książki Moersa. Brak jest przede wszystkim elementu zaskoczenia, gdyż niemiecki pisarz po raz drugi przenosi odbiorcę w te same realia i wykorzystuje w większości te same pomysły i zabiegi literackie. Ten brak świeżości autor starał się zrekompensować między innymi nowymi elementami (takimi jak wcześniej wspomniany lalalizm), ale wydają się one mniej ciekawe, a nawet wtórne w stosunku do pierwowzoru. Nadal przynoszą sporo zabawy, ale jednocześnie przydałoby się im pewne okrojenie, gdyż niekończąca się wyliczanka (albo np. czterdziestostronicowy opis sztuki przedstawiającej wydarzenia z wcześniejszej książki) w pewnym momencie robi się męcząca. Ponadto w efekcie powyższego fabuła powieści przez większość czasu stoi w miejscu, a gdy wreszcie zaczynają się rozwijać wątki i pojawia się tajemnica, to… książka się kończy. Ciąg dalszy nie ukazał się w Niemczech od trzech lat, aczkolwiek zapowiedzi mówią, że oryginalne wydanie „Zamku Śniących Książek” ma szanse się ukazać jesienią 2015 roku. Ile przyjdzie czekać na polską edycję nie wiadomo.

Konkludując można stwierdzić, że druga powieść o przygodach Hildegunsta w Księgogrodzie wypada blado na tle swej poprzedniczki. Winić za to należy wyeksploatowany już pomysł i brak dynamicznej fabuły, która by to zatuszowała. Nadal można podziwiać książkę Moersa za piękną oprawę graficzną, gry słowne, aluzje i sypanie oryginalnymi wizjami jak z rękawa, ale tym razem – przynajmniej do momentu lektury kontynuacji – nie wydaje się, by one dokądkolwiek prowadziły.


Tytuł: Labirynt Śniących Książek
Autor: Walter Moers
Tłumaczenie: Katarzyna Bena
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie 2014
Oprawa: twarda
Liczba stron: 384

Ocena: 4/6


Tymoteusz Wronka jest autorem bloga Ględzenie Shadowa oraz redaktorem naczelnym portalu Katedra.

Recenzja ukazała się wcześniej na stronie księgarni internetowej Ravelo.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 910
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: