Dodany: 04.02.2015 01:22|Autor: misiak297

Książka: Anemony
Wojnarowska Elżbieta

3 osoby polecają ten tekst.

To boli


Oto historia, jakich wiele w rodzimej i zagranicznej literaturze. Bohaterka przybywa na pogrzeb bliskiej osoby i musi zmierzyć się z trudną przeszłością, a także z bolesną teraźniejszością. Otwierają się niezabliźnione rany, powracają trudne wybory, pojawiają się też nowe możliwości. Czy przeszłość da się odkupić? Znamy te scenariusze, prawda? Pogrzeb w rodzinie i rozrachunek z przeszłością to również ważny motyw w "Anemonach" Elżbiety Wojnarowskiej.

Główna bohaterka - Natasza Borzęcka - przybywa w dawno porzucone strony, aby wziąć udział w pogrzebie przybranego ojca. Pojawiła się w tej rodzinie w świąteczny czas - osierocona dziewczynka w zbyt dużych butach, przestraszona, zagubiona, niepewna. Miała na chwilę zagościć w jej życiu - została na całe lata. Była jak cień. Fascynowała, ale budziła też niechęć i niepokój. Kiedy pewnego dnia uciekła, porzucając swoich opiekunów i mężczyznę, którego kochała, nadal pozostała wśród tych ludzi - cierpkim posmakiem, wyrzutem sumienia. Jej przyjazd na pogrzeb Wiktora jest niewygodny, ale też wyczekiwany. Trzeba usiąść przy jednym stole. Zmierzyć się z ciosami, które dawniej zadano. Uzyskać odpuszczenie grzechów. A może także nadzieję na lepsze jutro?

Są takie książki, których czytanie wzbudza wręcz fizyczny ból. Są pisarze, którzy potrafią rzucać w czytelnika frazą czy sceną jak kamieniem. Są fabuły, które palą niczym żywy ogień i chciałoby się je odrzucić właśnie jak płonący papier, aby dopalił się bez naszego udziału, nie poranił nam rąk. Są słowa, które wydzierają z gardła czytelnika okrzyk sprzeciwu czy przerażenia. Są bohaterowie, którymi chciałoby się potrząsnąć albo wręcz ich zamordować. Są i tacy, których chciałoby się schować pod kloszem, aby nic złego im się już nie przytrafiło. Są powieści, w które czytelnik zapada się jak w grzęzawisko. Im bardziej próbuje się wydostać, tym bardziej wciągają. I choć chciałby cisnąć książkę w kąt ze słowami: "Mam dosyć, ja tu nie muszę być, topcie się sami w bagnie, które stworzyliście!", odrzucić jej nie może. Kto z polskich twórców potrafi pisać w ten sposób? Przychodzą mi na myśl Ewa Ostrowska, Iwona Banach, Tomasz Białkowski. Teraz także Elżbieta Wojnarowska.

"Anemonów" nie da się czytać obojętnie. Trzeba być zupełnie pozbawionym empatii, aby nie współczuć Nataszy - tej biednej kobiecie, która potrzebowała spełnienia poczucia przynależności. Myślała, że znalazła dom u Wiktora i Adeli. Myślała, że znalazła miłość u swojego brata-nie brata Adama. A jednak kiedy stała się niewygodna, sieć intryg wykluczyła ją zarówno z rodziny, jak i z pozyskanego domu. Co jej pozostało? Rzucić się w ramiona kolejnego człowieka, wyjść za mąż, stworzyć swoje miejsce samodzielnie. Znamienne są te słowa:

"Jak bardzo trzeba być zranionym, jak wielką nosić w sobie ropiejącą pustkę, żeby zapragnąć zapełnić ją inną pustką. I wierzyć, że to się może udać"*.

Czy Natasza mogła wiedzieć, ile będzie musiała poświęcić w imię małżeństwa z Teodorem? Przyszło jej sprzedać samą siebie, porzucić ambicje, funkcjonować w różnych, często zabójczych dla człowieka temperaturach. Maltretowana psychicznie i fizycznie, dała się zabijać - zarówno emocjonalnym chłodem, jak i parzącym wrzątkiem. Ta przemoc, ten wrzątek, ten lód, ten strach dotykały również dzieci. Bohaterowie - Natasza, Teodor, Nikodem, Michalina - próbowali znaleźć własne szczęście, uratować siebie. Wszyscy starali się żyć normalnie, choć miotały nimi burze (ilu czytelników zna takie nawałnice z własnego życia?). Czasami trzeba było poświęcić kogoś lub coś, czasami walczyć do ostatniego tchu. Raz ów ostatni dech poprzedził śmierć samobójczą... Ten dramat rodzinny spod znaku walki o przetrwanie jest w "Anemonach" zapewne bardziej uderzający niż dramat miłosny (choć oba są ze sobą ściśle powiązane).

Wiele tu poruszających scen. "Anemony" hipnotyzują czytelnika. Elżbieta Wojnarowska ma niezwykłą zdolność trzymania w napięciu. Nie odpuszcza ani na jedno zdanie i dlatego lektura tej powieści jest tak trudnym i wyczerpującym psychicznie doświadczeniem. Nawet momenty radosne naznaczone są zapowiedziami przyszłych cierpień. Ale to nie fatalny los jest winien, tylko ludzie - niemal bez wyjątku nieszczęśliwi, toczeni przez robaki traum i niespełnienia. Ludzie, którzy krzywdzą innych i zazwyczaj obrywają rykoszetem. Pisanie tej powieści musiało być jednym wielkim krzykiem autorki. Teraz staje się krzykiem czytelnika. Trzeba być przygotowanym na taką niełatwą lekturę.

Trudno nie podziwiać Elżbiety Wojnarowskiej za kunszt psychologiczny. Jest bezlitosna dla swoich bohaterów, może nawet dla czytelnika. Mnoży straszne sceny, porusza trudne problemy (m.in. tkwienie w toksycznym związku, niespełnienie, samobójstwo, gwałt, śmiertelna choroba) i może dałoby się jej zarzucić przesadę, gdyby nie to, że w każdym słowie pozostaje autentyczna. Ile znamy takich Natasz, które nie mogą wyjść z kręgu cierpienia? Ilu Adamów, którzy pokutują za własne grzechy? Ilu Nikich, tak zrozpaczonych, że tylko śmierć wydaje się ocaleniem? Ile Krystyn żyjących w ciągłym zagrożeniu, w poczuciu tego, że ich szczęście jest nieprawdziwe, niezasłużone, a zatem puste? To boli. Chciałoby się odwrócić oczy, ale nie można. Można jedynie ocierać wypływające z tych oczu łzy. Myśleć nie tylko o innych, ale i o sobie. Przy tym wszystkim muszą blaknąć pewne niedostatki tej prozy (jednolita narracja, rozczłonkowywanie zdań, które powinny funkcjonować nierozdzielnie, niekiedy nadmiar słów). O nich w pewnym momencie łatwo zapomnieć. Cóż właściwie znaczy niepotrzebnie postawiona kropka, kiedy jako czytelnicy otrzymujemy kolejny cios? Trudno też pisać o takich książkach, bo jak oddać w chłodnej recenzji ten tygiel emocjonalny? Zresztą te pozycje bronią się same, wystarczy tylko po nie sięgnąć.

"Anemony" to mocna literatura. Chyba przeznaczona przede wszystkim dla tych, którzy są na tyle wrażliwi i odważni (!), aby nie odwrócić wzroku od ogromu cierpienia. Cierpienia, które wciąż się przytrafia - i innym, i nam.

Polecam.


---
* Elżbieta Wojnarowska, "Anemony", wyd. Zysk i S-ka, 2004, s. 53.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 970
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Marylek 01.03.2015 08:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Oto historia, jakich wiel... | misiak297
Bardzo pozytywnie wyrażał się o "Anemonach" Józef Baran w swoim dzienniku "Koncert dla nosorożca". Już wtedy zwróciłam uwagę na tę książkę. Teraz widzę, że należy jej się bać...
Użytkownik: misiak297 01.03.2015 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo pozytywnie wyrażał... | Marylek
Myślę, że warto sięgnąć. Pod względem tematycznym jest to ta sama klasa co Axelsson, którą cenisz.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: