Recenzja: „Ostatnia arystokratka”
Oj, narzekamy i narzekamy, że się nam trudno żyje, ale są ludzie, którym nagle spada na głowę coś o wiele cięższego do zniesienia, niż nasze codzienne kłopoty. Nie, nie chodzi tu o żadne autentyczne dramaty, raczej o pewien rodzaj trosk niedostępnych (na szczęście!) dla normalnych śmiertelników. Wyobraźmy sobie, że wiedziemy spokojny żywot przedstawicieli klasy średniej i nagle się dowiadujemy, iż mamy objąć w posiadanie nieruchomość po przodkach, znajdującą się w kraju, którego języka już zapomnieliśmy albo wcale go nie znamy. Nie dość tego, oczekuje się od nas, że doprowadzimy ów podupadły obiekt do świetności i że będziemy postępować zgodnie z wyobrażeniami miejscowej ludności o tym, jak zachowują się prawdziwi arystokraci, bo – o czym należy wspomnieć – naszym nowym miejscem na ziemi jest kilkusetletnim zamek, a oprócz niego odziedziczyliśmy i coś, czego w naszej dotychczasowej ojczyźnie nie używano, mianowicie hrabiowski tytuł… Czy to wszystko da się znieść?
Cała recenzja: Czeskie klimaty
Oprac. Sylwia_