Dodany: 21.03.2015 14:18|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Jak Temudżyn został chanem



Recenzuje: Michał Nieradka


Conn Iggulden zabiera nas na mongolskie stepy. Tam wraz z młodym Temudżynem zostaniemy świadkami powstania imperium, które wstrząsnęło ówczesnym światem.

„Narodziny imperium” to pierwsza część pięciotomowego cyklu „Zdobywca”, opowiadającego o dziejach Czyngis-Chana i jego potomków. Polscy czytelnicy mieli okazję zapoznać się z twórczością Conna Igguldena za sprawą cyklu „Imperator”. Autor jest uznawany za jednego z najlepszych współczesnych twórców powieści historycznej. Po lekturze „Narodzin imperium” nie mam żadnych wątpliwości, że słusznie.

Cała historia zaczyna się na długo przed tym, nim Czyngis-Chan zjednoczył wszystkie mongolskie plemiona i wyruszył, aby zasiać strach w sercach swoich wrogów. Poznajemy więc ojca Temudżyna - Jesugeja, mądrego i doświadczonego wojownika, który znakomicie zna zasady panujące na stepach. Wpaja je swoim synom, gdyż jako dziedzice chana powinni oni nie tylko dobrze władać mieczem i strzelać z łuku, lecz również znać podstawy etykiety obowiązującej na stepie - gdzie nawet jeśli nienawidzi się innego chana, zgodnie z prawem gościnności należy go przyjąć, wysłuchać i nakarmić. Jesugej wychowuje synów tak, aby nie tylko nie przynieśli mu hańby, ale żeby w przyszłości jeden z nich przejął władzę nad plemieniem i zapewnił mu dobrobyt co najmniej na takim samym poziomie, jak ojciec.

Nic jednak nie trwa wiecznie, śmierć Jesugeja przekreśla wszelkie optymistyczne plany dotyczące jego potomków. Nowy chan skazuje ich na wygnanie, które z czasem przemienia się w „sen o potędze” Temudżyna. Nim jednak przyjdzie mu zjednoczyć wszystkie plemiona, będzie musiał walczyć o przeżycie, a następnie odebrać mroźnym stepom wszystko to, co zapewni jemu i jego ludowi przetrwanie. Nie brakuje również wątku damsko-męskiego.

W „Narodzinach imperium” jest wszystko to, co chcielibyśmy dostać w powieści historycznej. Wyraziste postacie, zarówno główne, jak i poboczne, których losy wzbudzają nasze zainteresowanie. Wartka opowieść, która nas nie nuży, gdzie dzieje się wiele ciekawych rzeczy. Nieodbieganie zbytnio od źródeł historycznych. Choć podstawą do opowieści o dorastaniu Czyngis-Chana była głównie „Tajna historia Mongołów”, gdyż niewiele dokumentów ostało się do naszych czasów, Conn Iggulden przedstawił tę historię przekonująco, a zarazem tak, że utkwi czytelnikowi w pamięci. Znajomość realiów epoki - tutaj Iggulden wykazuje się wiedzą chyba przy każdej możliwej okazji. Świetnie wkomponowuje w powieść informacje o tym, co jedli przodkowie współczesnych Mongołów, jak walczyli, do czego używali końskiej krwi. Słowem, jest to powieść historyczna, jaką chcemy czytać. Ze świetną współczesną narracją, ze znakomitym spojrzeniem na psychikę bohaterów.

Pierwszy tom robi wrażenie i przyznam szczerze, już nie mogę się doczekać kolejnego. Muszę jednak dodać, że z rezerwą podchodziłem do tej książki, bo co interesującego można napisać o dzieciństwie Czyngis-chana? Jak widać jednak - całkiem sporo, w dodatku wszystko to Conn Iggulden ubrał w słowa tak, że czyta się bardzo łatwo i choć w powieści pojawia się wiele postaci, autor tak je nakreślił, iż nie mamy problemów z rozpoznaniem, kto jest kim. Całkowicie zasłużenie wystawiam więc ocenę 5/6 i liczę, że kolejny tom tylko utwierdzi mnie w przekonaniu, iż była to ocena jak najbardziej słuszna.



Tytuł: Zdobywca. Narodziny imperium
Autor: Conn Iggulden
Tłumaczenie: Anna i Jarosław Fejdych
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc, 2014
Liczba stron: 530

Ocena: 5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1083
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: