Dodany: 11.05.2015 21:26|Autor: malynosorozec

Jednak za mało


„Spróbuj tylko ich wzruszyć bajeczkami o sprawiedliwości… Garbatego dopiero grób wyprostuje”[1].

Ten cytat doskonale opisuje mieszkańców moskiewskiego metra z książki Antonowa. I tacy właśnie ludzie pasują do wizji Uniwersum stworzonego przez Glukhovsky'ego. O takich chce się czytać w książkach z serii „Metro 2033”.

W ogóle całe „Ciemne tunele” przypominają nieco oryginalne „Metro”. Wędrówka, wielka misja, trochę naiwny (zwłaszcza na początku) główny bohater. Plus kilka niespotykanych dotąd rodzajów mutantów i klimat tuneli.

Fabuła nie powala: oto ze stacji anarchistów wyrusza misja, od której powodzenia zależy przyszłość metra. Dowódcą jest młody Anatolij, a za przewodnika ma byłego komunistę Nikitę. Celem jest zniszczenie tajnego laboratorium, w którym szalony naukowiec Korbut próbuje stworzyć żołnierzy idealnych – niewrażliwych na ból, odpornych na promieniowanie, całkowicie posłusznych rozkazom.
Oczywiście po drodze wszystko się komplikuje, a główny bohater zostaje rzucony na pastwę tuneli.
Proste jak konstrukcja cepa. Ale ta prostota daje czytelnikowi sporo frajdy. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie wymaga głębszego zastanawiania się, rozmyślania. Dla jednych to dobre rozwiązanie, dla innych niekoniecznie. Dla mnie – pół na pół. Siergiej Antonow pisze dobrze, a samo metro ma odpowiedni klimat. Ale czy to wystarcza?

Największym atutem są tu płynne przejścia z jawy w majaki senne – wychodzi to bardzo dobrze, a dodatkową zaletą jest, że dopiero po kilku, kilkunastu linijkach czytelnik orientuje się, czy czyta o tym, co dzieje się w rzeczywistości, czy o wizjach głównego bohatera. Poza tym wspomniany już klimat tuneli i opisy walki na powierzchni. Sama wędrówka także wciąga – stacje faszystów, satanistów, anarchistów i te zamieszkane przez mutanty. Wszystko zgrabnie, interesująco opisane. Jeszcze jeden duży plus – legendy i opowieści metra. Dobre. Po prostu dobre.

Ale jednak… za mało. Za mało emocji. Za mało zaskoczeń. Za mało wyrazistych bohaterów, których można by pokochać lub znienawidzić – do Anatolija i Arszynowa nie mam zastrzeżeń, ale czarne charaktery wypadają nieco blado. Reszta bohaterów jest nieistotna, szybko zapadająca w niepamięć, można rzec: nijaka. I jeszcze nieodzowny wątek miłosny… nie bardzo, po prostu nie bardzo. A zakończenie – przesadzone.

Podsumowując: pozycja, na którą nie szkoda czasu, ale jednak niezaliczająca się do najlepszych w Uniwersum „Metro 2033”. Lepsza od „Dzielnicy Obiecanej” czy „Za horyzont”, ustępująca „Pitrowi” i dwóm pierwszym częściom trylogii Diakova („Do światła” oraz „W mrok”).

Oczywiście wypadałoby znać „Metro 2033” przed przystąpieniem do lektury „Ciemnych tuneli”. Wypadałoby, ale nie koniecznie trzeba. Powieść Antonowa jest lżejsza i mniej zagmatwana niż oryginał, tak że mniej wymagający czytelnicy mogą od niej zacząć znajomość z Uniwersum. Jednak, jak wspomniałem, szału nie ma.

Aha… Jeszcze coś takiego: „A co z jego chłopcami?”[2]. Nie wiem, czy to wina tłumaczenia (bardzo dobrego, jak zwykle), czy też autor rzeczywiście ustami bohatera nazywa „chłopcami” drużynę gotowych na wszystko zabijaków. Pojawiło się to określenie kilkakrotnie. Trochę razi.


7/10


---
[1] Siergiej Antonow, „Ciemne tunele”, przeł. Paweł Podmiotko, wyd. Insignis, 2015, s. 61.
[2] Tamże, s. 145.


[tekst ukazał się wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 602
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: