Dodany: 11.05.2015 21:59|Autor: Marioosh

Mocny i przerażający protest przeciwko wojnie


Nikołaj Nikulin trafił na front w listopadzie 1941 jako osiemnastolatek i przeszedł szlak bojowy od Leningradu przez Psków, Warszawę i Gdańsk do Berlina. Jego wychowanie miało wielki wpływ na postrzeganie wojny – matka, nauczycielka, bardzo starała się go należycie wykształcić i wszechstronnie rozwinąć, zabierała go do opery i Ermitażu. To humanistyczne wykształcenie pozwoliło mu na stworzenie sobie swoistej „emigracji wewnętrznej”, która pomogła mu przejść przez piekło.

Wspomnienia Nikulina polecam trzem grupom czytelników. Pierwsza to ci, którzy swoje wyobrażenie wojny opierają na filmach typu „Czterej pancerni i pies” albo wspomnieniach weteranów – sam pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, w szkole urządzano czasami spotkania z żołnierzami pod hasłem „Wspomnienia starego wiarusa”. Nikulin pokazuje, że wojna to nie romantyczna przygoda i nie pani, za którą idą malowani chłopcy – to apokaliptyczna zgroza; strach, przerażenie i beznadzieja; śmierć w brudzie i smrodzie, a nie w romantycznej aureoli.

Druga – ci, którzy deklarują, że w przypadku wojny oddaliby życie za ojczyznę. Bohaterowie „Sołdata” też oddawali życie „za rodinu”, ale nie umierali w glorii i chwale, ich ciała powiększały hałdy trupów, które albo gniły, albo podczas ostrej zimy służyły jako podkłady kolejowe. Nikulin bardzo ostro pisze o dowódcach radzieckiej armii – dla nich ludzie to pył, a jedyną taktyką szturmu na wroga jest napieranie masą ciał i zasypywanie go górą trupów. Stanisław Rembek w swojej genialnej książce o wojnie polsko-bolszewickiej „W polu” pisał, że miażdżenie wrogów żywymi masami było już carską tradycją; Nikulin wydaje się potwierdzać tę teorię. Przerażający jest fatalizm autora, wizja, że żołnierze atakowali wręcz z przekonaniem, iż muszą zginąć i zgnić w bagnach; straszna jest myśl, że w Rosji wszyscy już przywykli nie liczyć się ze stratami.

Trzecia zaś grupa to ci, którzy uważają, że pomniki ku czci radzieckich wyzwolicieli należy wysadzić w powietrze, radzieckie cmentarze zaorać i najlepiej o wszystkim zapomnieć. Kto chce się dowiedzieć, jak to wyzwalanie wyglądało – bez trudu znajdzie odpowiednią literaturę, ja nie mam zamiaru tych żołnierzy rozgrzeszać, bo sam na ten temat już co nieco przeczytałem, ale z „Sołdata” dowiemy się tego, co i tak większość wie: że ci żołnierze przed sobą mieli jednego wroga – Niemców, ale za sobą drugiego: NKWD, rozstrzeliwujące tych, którzy nie parli naprzód; często strach przed swoimi był silniejszy niż przed Niemcami i to właśnie on kazał żołnierzom iść na śmierć. Poza tym Nikulin pisze, że człowiek na wojnie traci ludzkie oblicze i staje się zwierzęciem, które tylko je, śpi i zabija; i że ostatecznie dobiło go to, iż dobrzy rosyjscy mężczyźni stali się potworami. Oczyma wyobraźni już widzę tłum mówiących: ci Rosjanie to jednak tępe bydło, my czegoś takiego byśmy nigdy nie zrobili! – przypominam więc o słynnym eksperymencie Philipa Zimbardo ze studentami odgrywającymi role więźniów i strażników.

Mocna, naprawdę mocna jest ta książka, trudno wobec niej przejść obojętnie, te straszne obrazy zostają w głowie na długo. Jej siłą jest niesłychana sugestywność: wywołuje ogromne emocje i można ją potraktować jako wielki protest przeciwko wojnie. Ja sam podszedłem do niej bardzo emocjonalnie i wywarła na mnie wielkie wrażenie – polecam ją tym, którzy odważą po nią sięgnąć. Warto znaleźć w sobie tę odwagę, by zobaczyć, jak wygląda prawdziwa wojna – i walczyć, by nigdy już do niej nie doszło.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 789
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: