Problem z Zamkiem, który runął
Dzisiaj zakończyła się moja przygoda z cyklem Millennium. Zamknąłem ostatnią stronę "Zamku z piasku, który runął" i książka dołączyła do swoich starszych sióstr, na półce w mojej biblioteczce. I w chwili obecnej, właściwie nie wiem co napisać. Pamiętam stwierdzenie mojej znajomej, która przeczytała tom trzeci wcześniej ode mnie. Mówiła, że nie może się odnaleźć po przeczytaniu tej książki, bo po prostu zastanawia się czy można napisać jeszcze coś lepszego i boi się, że nic już jej się nigdy nie spodoba. Wtedy się dziwiłem temu stwierdzeniu. Teraz jednak to rozumiem.
Trzeci tom trylogii Millennium zaczyna się dokładnie w tym miejscu, w którym zakończył drugi. Lisbeth Salander bardzo ciężko ranna po starciu z Zalachenką i swoim przyrodnim bratem, trafia do szpitala, gdzie powoli wraca do zdrowia. Dzięki pomocy Mikaela Blomkvista, pracowników redakcji Millennium a nawet policjantów, przygotowuje się do największego starcia w swoim życiu. Aby odzyskać swoją osobowość i oczyścić się ze stawianych jej ciężkich zarzutów, musi zmierzyć się ze swoim największym wrogiem, służbami specjalnymi. Sprawa ta wstrząśnie całą Szwecją.
Książka ta, tak naprawdę nie opowiada tylko o walce o sprawiedliwość ze skorumpowanymi i pozbawionymi jakikolwiek zasad agentami. W dalszym ciągu opowiada o mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet. Opowiada o krzywdach wyrządzonych kobietom i upokorzeniach jakie je w związku z tym spotykają. Lisbeth jest jedną z takich kobiet. I to chyba dzięki niej wiele osób czyta tę książkę i wiele osób nazwie ją swoją ukochaną bohaterką. Dla mnie będzie ona taką na pewno. Może za jakiś czas zapomnę fabułę książki, ale nie zapomnę Lisbeth Salander.
Dzięki tej powieści można też stwierdzić, że są jeszcze ludzie, którzy nie zważając na swoją karierę, czy dobra materialne, są gotowi nieść bezinteresowną pomoc. Przypomina ona, że istnieją policjanci, dziennikarze a nawet politycy, którzy za wszelką cenę, dążą do odnalezienia i ujawnienia prawdy. Fabuła tej powieści zatem będzie zawsze na czasie i jak najbardziej aktualna.
Ostatnio przeczytałem, że Stieg Larsson planował cykl Millennium na dziesięcioksiąg. Niestety nagła śmierć nie pozwoliła na realizowanie zamierzonego celu. Na pewno należy żałować tak wspaniałego pisarza i dziennikarza. Jednak po przeczytaniu "Zamku z piasku, który runął" zadałem sobie pytanie, czy autor miałby szansę stworzyć jeszcze coś lepszego? Nigdy się nie dowiem. Na obecną chwilę uznaję tę powieść za mistrzowską. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek w trakcie czytania książki obawiał się o los jej bohaterów. W tym przypadku tak było. Zdarzyło się, że ją odkładałem bo martwiłem się, że coś złego się wydarzy. Jednak po chwili wracałem, aby na zbyt długo z nimi się nie rozstawać. A kiedy rozstałem się już na dobre, mam takie same odczucia jak moja znajoma.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.