Dodany: 16.08.2015 20:50|Autor: ejotek

Książka: Upalne lato Kaliny
Zyskowska-Ignaciak Katarzyna

1 osoba poleca ten tekst.

Kolejne upalne lato


Rodzice z reguły kochają swoje dzieci. Piszę "z reguły", ponieważ niewątpliwie zdarzają się niechlubne wyjątki. I o ile uczucie ojca, a właściwie jego brak można sobie jeszcze jakoś wytłumaczyć (nie był gotowy, jest za młody i tak dalej), o tyle więź matki z dzieckiem jest nierozerwalna i szczególna. Miłość rodzi się z chwilą odkrycia maleńkiego mieszkańca brzucha i rośnie wraz z nim. Matka, choćby nie wiem jak zmęczona czy chora (znacie reklamę "Mamy nie biorą zwolnienia. Mamy biorą..." – i tu nazwa specyfiku?), po prostu musi być "na chodzie", musi dawać radę, nawet jeśli pada na pyszczek. Coś o tym wiem... Jednak czy zawsze poświęca swoje życie dziecku? Czy zawsze czuje wszechogarniającą miłość i więź? Niestety nie. Przekonałam się o tym dzięki kontynuacji "Upalnego lata Marianny", które przeczytałam w lutym. Kto nie zna tomu pierwszego, recenzję "Upalnego lata Kaliny" czyta na własną odpowiedzialność.

Lata sześćdziesiąte. Kalina jest młodą kobietą, która popełniła – zdaniem wielu znanych i nieznanych sobie osób – mezalians, poślubiając dużo starszego niż ona mężczyznę. Kalina obroniła pracę magisterską, a Jerzy robi właśnie habilitację na wydziale historii. Pileccy mają córeczkę – Gabrysię, którą wychowuje wieloletnia niania Kaliny – Gabriela. Dlaczego? Najpierw było to najprostsze rozwiązanie, by dziewczyna mogła dokończyć studia, a później stało się po prostu wygodne w sytuacji, gdy nie czuła miłości do swojego dziecka i mogła wymówić się obowiązkami, uczelnią czy tym, że wieś jest lepszym miejscem do wychowywania malucha. Opiekunka nie narzeka, niczego nie wypomina, ale jest zadziwiona, że matka nie odczuwa chęci, by zabrać córeczkę do domu, uczestniczyć w jej wychowaniu, życiu, obserwować postępy.

A teraz Kalina przyjeżdża do mazowieckiej wsi nie po to, by zabrać ze sobą prawie roczną Gabi, ale żeby obwieścić opiekunce, iż wyjeżdża z Jerzym na ponad miesiąc do Zakopanego. Ona jeszcze nigdy nie była w Tatrach, a on napisze w ciszy pracę naukową – ostatnią, której brakuje mu do zakończenia procesu habilitacji. Właściwie z góry założyła, że Gabriela zgodzi się zająć małą jeszcze do ich powrotu, bo kocha tę istotkę jak własną córkę czy wnuczkę.

W pociągu wiozącym całą czwórkę (pomysłodawcami wyprawy byli Baśka, przyjaciółka Kaliny, zapalona taterniczka, oraz jej brat bliźniak) do stolicy Tatr bohaterowie spotykają Maćka, który wprowadzi nieco chaosu w już pogmatwane życie Kaliny, zasieje w niej ziarno wątpliwości, a rozmowy przeprowadzone między tymi dwojgiem w Zakopanem zmuszą dziewczynę do przemyślenia własnego życia, do ustalenia na nowo priorytetów i podjęcia ważnych decyzji. Czy uda jej się przełożyć myśli na czyny? Czy odważy się na zmiany?

Dni upływają sielsko: młodsi chodzą na wycieczki górskie, a wieczorem spotykają się czasami w lokalach rozrywkowych, Jerzy zaś oddaje się głównie pisaniu... I nagle pewna przesyłka burzy spokój ducha Kaliny. To Gabriela postanawia nie ukrywać dłużej prawdy o przeszłości. Wie, że lat jej przybywa i nie chce zabierać do grobu informacji istotnych dla tej młodej kobiety. Pragnie niejako wyspowiadać się, oczyścić, zrzucić z serca ciężar, który mocno jej doskwiera. Koperta jest bardzo gruba i zawiera tajemnice dotyczące losów Marianny (matki Kaliny) podczas wojennej zawieruchy. Tłumaczy jej zachowanie po wojnie, stosunek do maleńkiej córeczki, opisuje małżeństwo Marie i wiele późniejszych zdarzeń, jakże ważnych dla obecnych relacji Kaliny z małą Gabi (których, jako matka, długo pojąć nie mogłam).

List opiekunki jest bardzo ważny, wnosi wiele do historii, którą znamy z kart poprzedniej części trylogii. Wtedy opowieść została zakończona w okresie wakacyjnym, tuż przed wybuchem wojny, a ten tom zdradza nam sekrety dotyczące pozostałych lat życia Marianny. Moim skromnym zdaniem część druga jest znacznie lepsza i ciekawsza niż pierwsza. Więcej się dzieje, wyjaśnia się wiele tajemnic i sekretów głęboko ukrytych w zakamarkach serc i umysłów bohaterów, a któż tego nie lubi. Poza tym sceneria górska i kolejne wycieczki młodych wprowadziły mnie w błogi, urlopowy nastrój (mimo że czytałam książkę nad morzem).

Zaś zakończenie ogromnie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się tak mocnego uderzenia. List Gabrieli jest niesamowity, kilka ostatnich kart zawiera same niespodzianki, a finał – to bomba.

Powieść skupia się na relacjach między rodzicami i dziećmi. Dla mnie ten właśnie temat był najważniejszy. Bardzo przeżywałam historię Marie, jej wojenne działania, powrót, tajemnicę, traktowanie jej rodziny w czasie wojny i okupacji, ale nie mogę wybaczyć tej kobiecie, że pozwoliła, by Kalina czuła się odrzucona, skrzywdzona i samotna. Teraz rzutuje to na jej relacje z córeczką, a przecież takie dzieciątko potrzebuje miłości, uwagi i troski!

"Upalne lato Kaliny" jest niby odrębną, zupełnie inną, zamkniętą historią, ale mimo wszystko radzę przeczytać najpierw "Upalne lato Marianny". Ja niedługo sięgnę po ostatni tom trylogii, opowiadający o losach Gabi. Nie mogę się doczekać.


[Recenzja została wcześniej opublikowana na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 892
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Pani_Wu 17.08.2015 16:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodzice z reguły kochają ... | ejotek
Zaciekawiłaś mnie tą pozycją. Dotąd uważałam panią Zyskowską-Ignaciak za autorkę lekkich, babskich czytadeł, a tu wygląda na to, że mamy mądrą książkę, o trudnych relacjach matka-córka.
Użytkownik: ejotek 18.08.2015 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaciekawiłaś mnie tą pozy... | Pani_Wu
Cieszę się :)
Nie jest to mega lekka obyczajówka, choć ja przygodę z autorką zaczęłam właśnie od tej trylogii, nie mam porównania. Ale został mi już tylko tom 3 i leży na półce wraz z recenzyjnymi, bo nie będzie czekał do 2016 roku :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: