Dodany: 07.09.2015 12:32|Autor: anna-sakowicz

Kryminał retro


Maryla Szymiczkowa miała być największą zagadką literacką roku. Niestety, tylko miała. Wydawca kusi na pierwszej okładce tajemnicą, a na czwartej daje od razu odpowiedź. Maryla Szymiczkowa to nie kto inny, jak Piotr Tarczyński i Jacek Dehnel. I od razu po wzięciu książki do ręki zrodziła się we mnie pewna wątpliwość. Czy wydawnictwo nie uwierzyło w kunszt autorów, że dla pewności podało nazwisko Dehnela? Wiadomo przecież, że przyciągnie rzesze wiernych czytelników (tak jak przyciągnęło mnie).

„Tajemnica Domu Helclów” to kryminał w stylu retro. Akcja rozgrywa się pod koniec XIX wieku w Krakowie. Pewnego dnia znika mieszkanka Domu Helclów. Okazuje się, że ktoś ją zamordował. To jednak nie jedyny trup w tej książce. Śledztwo prowadzi profesorowa Zofia Szczupaczyńska – trzeba przyznać, że bardzo ciekawie skonstruowana postać, mająca wiele wspólnego z Dulską.

Myślę, że nie samo śledztwo jest tutaj ważne. Ci, którzy poszukują rozlewu krwi, pościgu, strzelanin, będą rozczarowani. Akcja utworu rozgrywa się powoli. Można powiedzieć, że nawet nie trzyma w napięciu, jakiego oczekujemy od kryminału, a toczy się leniwie.

Największym atutem tej powieści jest klimat dawnego Krakowa. Tarczyński i Dehnel po mistrzowsku tworzą tło. Wprowadzają postaci i wydarzenia historyczne. Jest pogrzeb Matejki, jest młodziutki Tadzio Żeleński, który dopiero zapowiada się na dobrego lekarza, jest w końcu nieszczęsny ślub Sienkiewicza z nastoletnią Marią (jak wiadomo z podręczników, małżeństwo pisarza z tą akurat Marią skończyło się po miesiącu). I to niewątpliwie jest główną zaletą „Tajemnicy Domu Helclów”. Można jeszcze dołożyć starannie dopracowany styl i inteligentny humor. Autorzy zadbali, by kryminał retro był „retro” również w formie, stąd tytuły rozdziałów stylizowane na XIX-wieczne powieści.

Czytając, miałam wrażenie, że Tarczyński i Dehnel byli pod dużym wpływem kryminałów Agaty Christie. Finał jest bardzo w jej stylu. Szczupaczyńska w sali, w której zebrali się najważniejsi uczestnicy zdarzeń, wyjawia zaskakujące rozwiązanie zagadki. Trochę takie zakończenie wydało mi się sztuczne, ale rozumiem, że autorzy chcieli to zrobić „po staremu”.

Po lekturze mam mieszane uczucia. Nie wiem, czy sięgnę po następną część (jeżeli taka będzie). Wolę chyba „klasycznego” Dehnela, jego styl, sposób opowiadania historii.


[recenzja ukazała się również na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 920
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: