Dodany: 22.09.2015 15:44|Autor: carmaniola

Czytatnik: dumki-zadumki

3 osoby polecają ten tekst.

Wielkie Węgry okiem Turka - Viktor Horváth "Tureckie lustro"


Węgierski pisarz Viktor Horváth popełnił rzecz niecodzienną – postanowił pokazać osmańskie panowanie na Węgrzech oczyma Turka. W pierwszej chwili zdziwiło mnie to niezmiernie, bo jak można pokazywać własny kraj oczyma okupanta?! To ma jednak sens. Trudno byłoby opowiadać o czasach Sulejmana Wspaniałego narratorowi-Węgrowi, bo o ile znał swój własny kraj, o tyle trudno by mu było przypisać znajomość Imperium Osmańskiego. Dzięki spojrzeniu kogoś zamieszkującego kolejno dwa światy, a więc zaznajomionemu z obiema kulturami, czytelnik ma możliwość zagłębienia się nie tylko w krąg pokonanych Węgrów, ale też może przyjrzeć się różnicom, które dzieliły obie kultury.

Narratorem powieści uczynił więc autor jednego z tureckich możnych – Isę, który w sędziwym wieku spisuje swoje dzieje, a zarazem historię osmańskich podbojów. Chociaż bowiem zapis ten dotyczy w większości młodzieńczego okresu życia Isy, jego nauki, miłostek i szalonych wyczynów, to relacjonując losy swoich bliskich – wspomagany opowieściami związanego od wielu lat z jego rodziną albańskiego brańca Sejfiego i piastunki Halimy – narrator cofa się o stulecie, do czasów Mehmeda Zdobywcy i upadku Konstantynopola. Możemy przeczytać więc o formowaniu się i umacnianiu potęgi Imperium Osmańskiego, którego szczyt przypadł na okres panowania Sulejmana Wspaniałego. To za jego rządów, po klęsce pod Mohaczem w 1526 i śmierci panującego w Siedmiogrodzie Ludwika II Jagiellończyka nastąpił rozpad Królestwa Węgier na trzy części, z których pod panowanie Turków dostały się Buda i, de facto, Siedmiogród, jako że osadzony przez Sulejmana na tronie Węgier Jan Zápolya zobowiązał się do płacenia Turkom haraczu. Pozostałymi ziemiami władał niemiecki Ferdynand.

Większa część akcji powieści rozgrywa się w Peczu – mieście pięciu kościołów, którego wygląd i zmiany, które w nim wprowadzili Turcy opisuje w swoich wspomnieniach Isa. Dzięki jego wzmiankom dowiemy się jak wyglądało miasto przed podbojem i po nim; o przekształcaniu kościołów w meczety lub magazyny, o budowie łaźni tureckiej, zamianie miejskiego rynku w bazar, przebudowach porzuconych przez poprzednich właścicieli domów, tak by odpowiadały potrzebom wyznawców islamu.

Bohater nie jest zbyt sympatyczny, ot, rozpuszczony młodzik pędzący za własnymi przyjemnościami, niezbyt zainteresowany potrzebami i uczuciami innych ludzi. Jego lekkomyślne postępki wielokrotnie sprowadzają na jego głowę potężne kłopoty a kiedy ledwo udaje mu się wykaraskać z jednych, natychmiast wplątuje się w kolejne. Nawet jeśli nie on sam jest przyczyną wszystkich zawirowań, to jego pozycja wychowanka potężnego beja administrującego podbitym obszarem wikła go w różne ryzykowne przedsięwzięcia. Isa jest wykształcony, nie brakuje mu zmysłu obserwacji i umiejętności wyciągania wniosków, dzięki czemu czytelnik ma możliwość dość szczegółowego poznania warunków panujących na podbitych terenach.

W powieści, fakty historyczne splatają się z baśniami z tysiąca i jednej nocy, legendami i podaniami; chwilami zaciera się granica pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Moją uwagę przykuła szczególnie fantastyczna dziecięca wizja bitwy pod Mohaczem – surrealistyczny obraz splątanych, jakby stanowiły jedno stworzenie, ludzkich rąk, broni, armat, końskich kopyt, zbroi zanurzonych w chmurach kurzu i ognia jest niezwykle plastyczny i w poruszający sposób oddaje grozę tego starcia.

Horváth bawi się słowami, wykorzystuje podobieństwa brzmienia i znaczenia. Dwa miasta o identycznej nazwie leżące nad różnymi rzekami stają się pretekstem do stworzenia zawiłej intrygi; imię bohatera – Isa, syn Jusufa, a więc Jezus, syn Józefa, podkreśla fakt, że muzułmanie nie uznawali boskości Jezusa – widzieli w nim, podobnie jak w Mahomecie, człowieka i proroka. Co rusz, pojawiają się cytaty z Koranu, które odnoszą się do opisywanych wydarzeń. Nie brak nawiązań do „Boskiej Komedii” Dantego, pojawia się tajemnicza księga pełna obliczeń i szkiców, które wskazywałyby, że ich autorem jest nie kto inny jak Leonardo da Vinci. Obok postaci historycznych i bohaterów literackich stworzonych przez autora przez karty powieści przemykają jak cienie sylwetki bohaterów przywoływanych baśni i podań.

Wielbiciele szybkiej akcji zostaną nieco spowolnieni opisami budowania umocnień, działania młynów czy zasad funkcjonowania węgierskiej i tureckiej administracji, ale barwne przygody Isy na pewno dostarczą im moc wrażeń. W "Tureckim lustrze" nie brak bowiem opisów bitew i potyczek, emocjonujących pościgów i pogoni, politycznych knowań i skrytobójczych zamachów. No i oczywiście, haremowych spisków i zmagań.

W dzisiejszych, chyba równie niespokojnych jak opisywane, czasach, warte podkreślenia są również wnioski, które pod koniec swojego życia wyciąga główny bohater:

"Biblia (…) zawiera w sobie cały świat od początku do końca, pomaga zrozumieć, że tak jak żyliśmy, tak i umrzemy. Ta wielka Księga jest jak człowiek. Przychodzi. Odchodzi. Dlatego też każda baśń, opowieść, nowela i żart próbują naśladować Biblię: jest w nich początek, środek i koniec, świat się rodzi, żyje i umiera. Koran zaś jest wieczny, nie ma bowiem ani początku, ani końca. Koran nie ma początku, nie ma końca, Koran jest chaosem, otwartością, bezkresem (…) dwie wielkie Księgi nic nie są warte bez siebie!”*.

- - -
* Tureckie lustro (Horváth Viktor), przeł. Anna Butrym, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2014, s. 417.

http://okres-ochronny-na-czarownice.blogspot.com/

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3170
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: joanna.syrenka 22.09.2015 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Węgierski pisarz Viktor H... | carmaniola
O, to może być bardzo ciekawe!
Użytkownik: carmaniola 23.09.2015 10:09 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to może być bardzo cie... | joanna.syrenka
Ze względu na ilość historycznych danych, które wplecione w tok narracji są wyjątkowo łatwo przyswajalne to arcyciekawa pozycja. Taki mały skarbczyk wiedzy o dawnych Węgrzech i Imperium Osmańskim. Dla nas ma dodatkowy smaczek ze względu na postać sułtańskiej nałożnicy i żony - Roksolany, bo chociaż wyczytałam, że należy polskie pochodzenie tej pani wykluczyć, to jednak w tekście Węgra jest polską branką. ;)
Użytkownik: Rbit 23.09.2015 12:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Węgierski pisarz Viktor H... | carmaniola
Po tej recenzji książka od razu zawędrowałaby do mojego schowka, gdyby nie to, że dodałem ją już (wraz z Kwiatożercy (Darvasi László) ) po twojej dyskusji z adasiem w wątku: Najnowsza literatura ukraińska :)

W kwestii spoglądania na inny kraj/narodowość "z zewnątrz" od razu przychodzi mi na myśl kolejny węgierski pisarz, czyli Spiró György W dwóch swoich powieściach, czyli Mesjasze (Spiró György) i Iksowie (Spiró György) tak dobrze rozłożył na czynniki pierwsze Polaków i polskość, jak żaden z rodzimych pisarzy nigdy by nie potrafił.
Użytkownik: carmaniola 23.09.2015 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Po tej recenzji książka o... | Rbit
I słusznie uczyniłeś upychając w schowku, bo naprawdę warto. :) "Kwiatożercy" to wyjątkowo łakomy kąsek - jedna z moich książek roku, ale dopiero dojrzewam (dojrzewam, dojrzewam i dojrzeć nie mogę) do jej opisania. Pod warunkiem oczywiście, że lubisz realistyczno-magiczne/surrealistyczne klimaty - treściowo i językowo - cudo!

Spiró György, jak najbardziej, w planach. Jeśli polecasz, to może rozpocznę od tych dwóch pozycji, chociaż ostatnio Polaków malują mi niemal wszyscy, których książki czytam - sąsiedzi, wiadomo. Nie jest to niestety ładny obrazek...

Użytkownik: Rbit 24.09.2015 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: I słusznie uczyniłeś upyc... | carmaniola
No właśnie mam mieszane uczucia. Bo z realizmem magicznym co do zasady nie jest mi po drodze. Ale są wyjątki, jak cudne Oberki do końca świata (Szostak Wit (właśc. Kot Dobrosław)) Tak więc nad "Kwiatożercami" będę się poważnie zastanawiał.

Spiró bardzo polecam. Wszystko. Ale z dwóch przeze mnie wymienionych pozycji "Iksowie" są na pewno lepsi. Szczególnie jeśli lubisz klimaty teatralne (głównym bohaterem jest Wojciech Bogusławski).
Użytkownik: carmaniola 24.09.2015 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie mam mieszane u... | Rbit
No, popatrz... a ja sobie wepchnęłam do schowka najpierw "Mesjaszy". Nic to, będę pamiętać o "Iksach", ale to już w dalszej przyszłości, bo na razie usiłuję się wyrwać z tej sąsiedzkiej fali i choć na chwilę wrócić na ulubiony Bliski i Daleki Wschód. ;)

"Oberkami do końca świata" serce me podbiłeś, bo Szostaka wielbię za jego czysto polskie, a przecież tak magiczne obrazy. Porównać nie potrafię, bo każda z tych książek, mam na myśli "Oberki" i "Kwiatożerców", jest jedyna w swoim rodzaju. Magia tam węgierska, ale rozmach raczej bliższy temu, który widziałam w powieściach Rushdiego. Zastanawiaj się, a ja nadal myślę o tym, jak tę książkę opisać. :)

Użytkownik: adas 26.09.2015 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: No, popatrz... a ja sobie... | carmaniola
Ja jeszcze raz przepraszam. Naprawdę nie chciałem! Zmuszać do podróży po sąsiadach. A tu już widzę, że za Tobą pozycje, które sobie odkładałem na później.

"Iksów" mam cały czas w pamięci, bo "Mesjasze" to... no, dziwni są. Trochę zbyt rozwlekli. I nie wiem, a to spore klocki są. No i czeka mnie, taka karma, spotkanie z innymi Węgrami. "Lustro" i "Kredożercy", tak?;)

Mnie "Oberki" akurat tak średnio. Cały czas się przymierzam do tej jego najnowszej rzeczy Sto dni bez słońca (Szostak Wit (właśc. Kot Dobrosław)), i Borges w recenzjach bardzo, ale uniwersyteckie ramy już mniej.
Użytkownik: carmaniola 27.09.2015 10:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jeszcze raz przeprasza... | adas
Hihihi, bardzo dobrze, że mnie namówiłeś. Dzięki Tobie zdążyłam się w tym roku kilka razy zakochać: najpierw w "Ptakach Wierchowiny", potem w "Żelarach", "Księdze szeptów" i oczywiście w "Kwiatożercach". Tylko nie mogę zeskoczyć z tej fali (na chwilkę, na chwilkę!), bo wciąż wracają książki, które sobie zamówiłam w bibliotece. :D

Na "Kwiatożerców" i "Tureckie lustro" trafiłam, gdy poszukiwałam Na rozstaju: Wybór opowiadań (Higuchi Ichiyō) . Znalazłam wtedy też Poskromienie samurajów: Honorowy indywidualizm i kształtowanie się nowożytnej Japonii (Ikegami Eiko) i... muszę Ci powiedzieć, muszę! Poszukiwałeś co prawda kiedyś czegoś od strony palestyńskiej, ale ta izraelska wygląda naprawdę na rodzynek: Moja Ziemia Obiecana: Triumf i tragedia Izraela (Shavit Ari) Sama jeszcze nie przeczytałam, ale była w biblio, gdy nie było czego innego i... nie mogłam się oprzeć.

Mnie Szostak kupił już "Wichrami Smoczgór", całą resztę łykałam jak indor. Mam jednak zaległości, bo została mi nieprzeczytana ostatnia część tryptyku - "Fuga". Z tą ostatnią jego powieścią... O ile Borges, owszem, owszem, to życie uniwersyteckie już mnie odstręcza, a tego jest chyba jednak więcej. Chyba sobie odpuszczę. Albo poczekam na Ciebie - przetestujesz i podasz proporcje. ;)

PS. Kredożercy (Aibar Oscar) też się kiedyś dorobiłam i smutnie na mnie spoglądają z półki już kilka lat... ;)

Użytkownik: adas 27.09.2015 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihihi, bardzo dobrze, że... | carmaniola
"Na rozstaju" jest w BŚ i już w Schowku. Na razie książki z Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego dopiero testuję, z daleka raczej, ale... czas by był.

Tylko proszę nie mordować, ale - nie wiem jak - trafiłem na coś takiego http://www.filo.com.pl/ksiazki/3/Wspolczesna+proza​+izraelska i "Druga osoba liczby pojedynczej" jest napisana przez izraelskiego Araba. Ale w hebrajskim? I tak wiem, że przeczytam, te okładki kuszą zbyt bardzo.
Użytkownik: carmaniola 28.09.2015 10:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "Na rozstaju" jest w BŚ i... | adas
Jesteś niesamowity! Jak Ty to znajdujesz? Trochę mnie przeraża połączenie z historiami kobiecymi, poradnikami i książkami kucharskimi. Ta proza izraelska pasuje tam jak... ;) Ale też się pewnie skuszę, by sprawdzić co zacz. Dziękuję za trop!

Ja do WUJ zaglądam od czasu do czasu, bo mają tam serię "Ex Oriente", zaglądam też do Mundusa i Historiai. Literatura piękna to chyba nowość, ale na przetestowane trzy, każda grzechu warta. I w mojej biblio są wszystkie cztery, które mnie zainteresowały. :D

Ciekawa jestem jak będzie Ci się podobać zbiór opowiadań "Na rozstaju", bo to proza bardzo kobieca... Nie w temacie, w języku, w obrazowaniu. Mnie Higuchi Ichiyō kojarzy się jako dziewiętnastowieczna Murasaki Shikibu. Czekam na wrażenia po przeczytaniu. ;)
Użytkownik: adas 11.10.2015 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś niesamowity! Jak T... | carmaniola
Mam dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć?

Zła: "Druga osoba liczby pojedynczej" jest książką zdecydowanie godną uwagi.
Dobra: "Druga osoba liczby pojedynczej" jest książką zdecydowanie godną uwagi.

Kilka, drobnych, potknięć redaktorskich (patrz: strach przed wydawnictwem), ale nie przeszkadzają one w czytaniu. Co oznacza, że do pozostałych książek w serii też trza będzie zajrzeć, na razie są tylko dwie. Uff.

W mojej obsesji klasyfikowania powieść, czy bardziej - moje odczucia towarzyszące jej czytaniu, kojarzy mi się z atmosferą utworów Kim Young-ha. Czyli: jesteśmy tak ładnie zglobalizowani, że to także nasz świat, częściowo nasze wspólne lęki czy przeżycia generacyjne, ale diabeł przecież tkwi w szczegółach. Koreańczyk jest chyba lepszym pisarzem, bardziej indywidualnym, chociaż lekkość, przejrzystość stylu, może nawet pewna "papierowość" fabuły (ale więcej nie zdradzę) Izraelczyka może być celową konwencją.

Napisałem Izraelczyka? No chyba właśnie tak! Dzięki tej książce "zrozumiałem" kilka rzeczy kompletnie niejasnych dla mnie przy lekturze innych izraelskich (no, żydowskich) współczesnych pisarzy czy podczas oglądania tych kilku filmów. Zrozumiałem pojawia się w cudzysłowie, bo sytuacja głównych bohaterów jest schizofreniczna. To chyba to słowo. Ba, zaczynam podejrzewać, że Izrael to kraj zbyt wielu osobowości i jak to można wytrzymać? A trzeba.

Geopolityka każe. A może: karze.
Użytkownik: carmaniola 12.10.2015 10:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam dobrą i złą wiadomość... | adas
No i ma baba placek - będzie musiała go zjeść. ;-) Skoro z przekonaniem twierdzisz, że warto, że pomoże zrozumieć niezrozumiałe...

Ładnie napisałeś o tych wielu osobowościach. Chyba słuszne spostrzeżenie, bo mnie nakłada się na to, co wypływa z książki innego Izraelczyka - Moja Ziemia Obiecana: Triumf i tragedia Izraela (Shavit Ari) - niby jeden naród, ale ulepiony z kilku fal imigrantów z całego świata, z różnych czasów, z odmiennymi doświadczeniami, pragnieniami i oczekiwaniami. Sięgnę zatem.

Pewnie czeka mnie też drobna powtórka z Amosa Oza, a potem trzeba będzie wrócić do książek Shehadeh Raja . Może na zasadzie kontrastu uda się zbliżyć do zrozumienia.

Podziękowania ogromne dla Wielkiego Testera. ;-D
Użytkownik: adas 12.10.2015 11:10 napisał(a):
Odpowiedź na: No i ma baba placek - będ... | carmaniola
No właśnie po przeczytaniu "Drugiej" uświadomiłem sobie, że będę musiał wziąć tę książkę o Izraelu, ale nie teraz - kończę podróż po renesansie i nowożytności.

"Druga" jest jednak napisana przez Araba i głównie o schizofreniczność bycia Arabem z izraelskim obywatelstwem mi chodzi. Nie należy mylić z Arabami w tv nazywanymi Palestyńczykami. Choć to kompletnie już niejasne, wiem.
Użytkownik: carmaniola 14.10.2015 09:45 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie po przeczytani... | adas
Zapomniałam, czytałam przecież notkę... Izraelski Palestyńczyk - schizofrenia potrójna.

Co do książki Ari Shavita, to... chciałabym by ktoś, kiedyś, z tak ogromnym wyczuciem, miłością, mimo opisywania wszystkich zwodniczych i złych ścieżek, którymi podąża jego kraj, a które sprawiają ból napisał podobną o Polsce. Bliski temu jest chyba Stasiuk...
Użytkownik: adas 15.10.2015 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapomniałam, czytałam prz... | carmaniola
Na wszelki wypadek;) muszę poinformować, że pod recenzją "Chochołów" Zsiaduemleko Wwojtus wrzucił link do wywiadu z Szostakiem, w którym potwierdza on moje podejrzenia, co do latynoskiego sznytu Szostakowego?

http://ksiazki.polter.pl/Wywiad-z-Witem-Szostakiem-c24319

Jest nawet "Plugawy ptak nocy", który chciałem porównawczo - pamiętam - wrzucić w komentarze, ale myślałem, ze to moja obsesja.

"Po Cortázarze przyszedł więc Borges, Garcia Márquez, Vargas Llosa i Carpentier. Do trzech największych powieści Garcii Márqueza: Stu lat samotności, Jesieni patriarchy i Miłości w czasach zarazy wracam regularnie. Z prozy Vargasa Llosy bardzo cenię zwłaszcza Rozmowę w Katedrze i Wojnę końca świata. Świetny jest Fuentes w niepokojącej Krainie najczystszego powietrza i Śmierci Artemia Cruz. I wreszcie jedna z najdziwniejszych pod wieloma względami powieści, które dane mi było przeczytać: mitologiczny, barokowy i transowy Plugawy ptak nocy Donoso."
Użytkownik: carmaniola 15.10.2015 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Na wszelki wypadek;) musz... | adas
Wielkie dzięki! Świetny wywiad! Przejrzałam na szybko i zapisałam link do ponownego przejrzenia, już na spokojnie. Twoje uwagi, co latynoskich powiązań Szostaka pamiętam. Nie tylko przy okazji "Chochołów". Nie pamiętam w którym miejscu, ale chyba pisaliśmy też o tym przy okazji "Dumanowskiego" i wtedy to chyba ja fantazjowałam na temat "Jesieni patriarchy". A może mam zwidy...

Chyba muszę się w końcu zabrać za "Fugę", a przy okazji pewnie przejrzeć jeszcze raz całą trylogię krakowską, bo tyle czasu upłynęło, że niewiele pamiętam. Zapewne ten wywiad będzie dobrym wstępem do ponownego zanurzenia się w ten świat.

Jeszcze raz dziękuję! :-)
Użytkownik: adas 30.10.2015 14:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Węgierski pisarz Viktor H... | carmaniola
Cały czas czekałem na drugie dno, coś co dałoby nawiązywałoby do współczesności, współczesnej kondycji i mitów Węgier, ale w - samej powieści - nie doczekałem się. Dopiero posłowie tłumacza wskazuje, że te nawiązania są, tylko - dla zagranicznego czytelnika - w zasadzie nie do odczytania.

Ale jako powieść historyczna z wyższej półki się sprawdza. Szczegóły w idealnej równowadze z awanturą, sarkazm i bardzo poważne fragmenty o mocy "traktatu", nawiązania literackie. Bardzo smakowity..., a nie, nie gulasz. Ale np. chałwa to też nie jest.

I tak z ciekawości poleciałem sprawdzić. "Horvath" to nie dość, że nazwisko węgierskie, to podobno w ścisłej czołówce nazwisk Madziarów. Na Węgrzech i na Słowacji.
Użytkownik: carmaniola 31.10.2015 09:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Cały czas czekałem na dru... | adas
Mnie też te nawiązania do współczesności umknęły. Owszem, pewne sprawy uniwersalne, nie tylko dla Węgier charakterystyczne - ten najeźdźca o innej religii i kulturze był często elementem najbardziej tolerancyjnym i tonującym spory. Ot, choćby ta debata pomiędzy szajchem, popem, księdzem i arianinem, którego chrześcijanie najchętniej utopiliby w łyżce wody. Ale to też historia i trudno z tego wynosić, że autor odnosi się do kraju współczesnego.

Również poszukiwałam Horvatha u wujka Google'a, ale jakoś większe powodzenie ma pięcioboista o tym sam nazwisku i imieniu. Trochę więcej informacji znalazłam o drugim autorze, też ponoć będącym w ścisłej czołówce węgierskich pisarzy, a którego u nas wydano do tej pory tylko jedną pozycję. O Laszlo Darvasiego mi chodzi i "Kwiatożerców". I moim zdaniem, literacko, to ten pan właśnie wiedzie prym. Oczywiście porównuję tylko te dwie powieści.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: