Dodany: 24.11.2009 12:04|Autor: p.a.

Przy lekturze tej książki trudno o dreszcze


Czy chociaż raz w życiu zdarzyło się wam marzyć o sprawowaniu kontroli nad ludzkim umysłem? Czy po przeczytaniu "Podpalaczki" Stephena Kinga nie zapragnęliście daru narzucania innym swojej woli? W moim przypadku odpowiedź na obydwa pytania brzmi "tak". "Nocne dreszcze", jedna z wcześniejszych książek Deana Koontza, jest próbą odpowiedzi na pytanie, co mogłoby się zdarzyć, gdyby komuś faktycznie udało się opracować metodę umożliwiającą sterowanie ludźmi. Próbą, niestety, dość nieudaną.

Akcja rozgrywa się w Black River, maleńkim miasteczku w stanie Maine. Jest sierpień 1977 roku. Paul Annendale przybywa tu na wakacje wraz z swoimi dziećmi - synem Markiem i córką o imienia Rya. Bohater jest wdowcem. Powoli, ostrożnie próbuje jednak zbudować nowe życie na bazie związku z Jenny, córką miejscowego właściciela sklepu, Sama Edisona. Black River jest dla Paula azylem, przybywa tu co roku, aby pochodzić po górach. Jednakże tym razem wydarzy się coś, co na zawsze odmieni jego opinię o tym miasteczku, a zwyczajową idyllę zamieni w koszmar. W Black River niemalże wszyscy mieszkańcy cierpią na nocne dreszcze - nikt nie podejrzewa, że są one efektem poddania miejscowej społeczności pewnemu naukowemu eksperymentowi.

Wszystko zaczęło się w styczniu 1975 roku, kiedy to Ogden Salsbury odwiedził swojego przyjaciela ze studiów, milionera Leonarda Dawsona. Naukowiec potrzebował pieniędzy na swoje eksperymenty. Ogden wynalazł bowiem substancję, dzięki której ludzki umysł - na poziomie podświadomości - można zaprogramować tak, by dana osoba na określone słowo-klucz przemieniała się w bezwolną istotę, absolutnie posłuszną swojemu "panu". Przez długie miesiące program "klucz-zamek" był udoskonalany, aż wreszcie nadszedł czas na próbę terenową - serum Salsbury'ego zostało umieszczone w zbiornikach zaopatrujących Black River w wodę. Naukowiec przybył na miejsce, by osobiście sprawdzić efekty eksperymentu.

Kontrola ludzkiego umysłu jest pomysłem, który bardzo ciekawie można rozwinąć. Można, lecz Koontzowi w "Nocnych dreszczach" się to po prostu nie udało. Książka w pierwszej połowie jest zwyczajnie nudna, a nawet pod koniec jakoś specjalnie w napięciu nie trzyma. Fabuła? Bardzo przewidywalna. Annendale'owie przybywają do Black River już po zaaplikowaniu mieszkańcom substancji Salsbury'ego, co - jak się łatwo domyślić - wkrótce wpędzi ich w kłopoty. Główni bohaterowie są skrajnie nieciekawi i doprawdy trudno jest przejąć się ich losem. Rażą też liczne uproszczenia fabularne, które niby popychają akcję do przodu, lecz zwyczajnie nie przekonują.

Jakieś plusy? Trzeba przyznać Koontzowi, że dobrze zgłębił temat reklamy podprogowej. W rozmowach Salsbury'ego z Dawsonem przemyca wiele ciekawych informacji na ten temat. I o ile sam Dawson to bohater do bólu stereotypowy (religijny fanatyk), o tyle postać Salsbury'ego została już skonstruowana w bardziej przemyślany sposób; poznajemy jego tragiczne dzieciństwo czy późniejsze problemy z kobietami. I chociaż ostatecznie Koontz niczego nowego nie odkrywa - źródłem tyranii są kompleksy - to jednak postać szalonego naukowca z pewnością wywiera pewne wrażenie. To jednak za mało, by polecić "Nocne dreszcze" komukolwiek poza fanami pisarza. I jeśli nawet zasadne jest twierdzenie, iż Koontz to najpoważniejszy rywal Stephena Kinga, to jednak w 1976 roku - kiedy "Nocne dreszcze" ujrzały światło dzienne - Koontz był jeszcze daleko w tyle.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 955
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: