Wybrałam książkę w dużym stopniu we względu na tytuł. Oczekiwałam trzymającego w napięciu thrillera w stylu "Wiem o tobie wszystko" Claire Kendal, "Obserwatora" Charlotte Link czy "Cichego wielbiciela" Olgi Rudnickiej. U Paula Fincha stalking jest niestety tylko w nazwie, co trochę mnie rozczarowało.

"Stalkerzy" to kryminał, w którym dzielny policjant, wbrew woli dowódcy, na własną rękę prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcie 38 kobiet. Z powodu braku postępów w dochodzeniu sierżant Mark "Heck" Heckenburg zostaje odsunięty od sprawy i wysłany na przymusowy urlop wypoczynkowy. Jego pracoholizm i przeczucie, że jest coraz bliżej rozwikłania zagadki sprawiają, że nie zważając na niebezpieczeństwo, sam kontynuuje postępowanie. Wszystkie zaginione łączy to, że nie miały żadnego powodu do ucieczki, były szczęśliwymi córkami, żonami, robiły kariery, miały uporządkowane życie osobiste. Każda z nich znikła w podobnych okolicznościach, w drodze z pracy, na zakupach, w czasie zwykłych, codziennych czynności.

Przypadkowo Heck zyskuje sprzymierzeńca w postaci Lauren Wraxford, siostry jednej z ofiar. Początkowo jest niezadowolony z jej towarzystwa, ale dziewczyna, jako były żołnierz, z braku lepszych kandydatów okazuje się dobrym wsparciem. Ich przeciwnikiem jest przestępczy Klub Miłych Facetów Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Podsumowując krótko, to powieść typu "zabili go, ale uciekł". Akcja rozwija się ciekawie i spójnie w atmosferze mrocznych zaułków Londynu, jednak zakończenie jest dość przewidywalne i mało zaskakujące. Nie wszystkie wątki zostały domknięte, więc pewnie pojawi się kontynuacja losów Marka.