Dodany: 09.01.2016 22:40|Autor: WszyscyByliOdwró​;ceni

zabójstwo.se


Sięgając po „Zabójcze domino” Helene Tursten, spodziewałem się kolejnego skandynawskiego kryminału ze specyficznym klimatem, jaki znam z innych podobnych pozycji (m.in. „Śmierć przychodzi nocą” tej samej autorki). Jednak gdy skończyłem czytać, z uznaniem kiwałem głową. Może poziomem literackim ta powieść nie odbiegała od poprzedniego dzieła Tursten, z jakim się zapoznałem (stąd taka sama ocena), ale tematyka…

„Zabójcze domino” zaczyna się tajemniczo. Czytelnik potrzebuje trochę czasu i postępów w lekturze, by zrozumieć pierwszą scenę, jej związek z fabułą. Ta zaś, jak przystało na kryminał, ma swój początek w zagadkowym zabójstwie. Szanowani właściciele restauracji raczej nie padają ofiarą egzekucji wykonanej z zimną krwią, a śmierć z powodów innych niż starość lub przesadnie hulaszczy tryb życia jest rzadkością na bogatych przedmieściach, nie tylko w Szwecji. Ale w okolicach Göteborga śmiertelność wśród ludzi zamożnych i wpływowych jest nadzwyczaj wysoka jesienią dwa tysiące trzeciego roku. Wszyscy zabici byli powiązani z Sanny Ceder, żoną zamordowanego restauratora. Jaki sekret ukrywa młoda kobieta, wyjątkowo niechętna współpracy z policją? W toku śledztwa okazuje się, że tło zabójstw stanowią wielkie pieniądze, krach na giełdzie i piramidy finansowe. Inspektorzy ze Szwecji, by rozwiązać zagadkę, będą musieli współpracować z kolegami z Francji, Wielkiej Brytanii i USA, nieświadomi, jakie niebezpieczeństwa na nich czyhają.

Jest za co chwalić Helen Tursten. Z racji swojego wykształcenia zacznę od wyrazów ogromnego uznania dla autorki za opis tzw. „kryzysu dot-com”. Rzadko się zdarza, by w tego typu książkach znalazł się równie klarowny i rzetelny opis jakiegoś faktycznego zdarzenia. Szczególnie taki, który pisarzowi idealnie udaje się wkomponować w akcję. Tursten opisuje mechanizm kryzysu z przełomu wieków, bańki na giełdzie związanej z firmami internetowymi (stąd nazwa kryzysu, czyli końcówka adresu internetowego), które często z Internetem nie miały nic wspólnego. Robi to jak dobry wykładowca na zajęciach uniwersyteckich, jednocześnie idealnie wpisując ów opis w fabułę. Dzięki temu czytelnik dowiaduje się czegoś ciekawego, a jednocześnie akcja posuwa się do przodu. Trafnie scharakteryzowany też został mechanizm tzw. „piramidy finansowej”, więc książkę można polecić wszystkim, którzy nie chcą znaleźć się w sytuacji klientów firmy Amber Gold. Trzeba również oddać autorce, że wykazała się nie lada rozmachem w kwestii fabuły. Szczegółów nie sposób zdradzić, nie psując zabawy tym, którzy „Zabójczego domina” jeszcze nie przeczytali, ale można rzec, że zaczęła w sposób znany ze skandynawskich kryminałów, a skończyła w stylu godnym Gerritsen, Cobena albo Baldacciego, czyli z prawdziwie amerykańskim przytupem. Dzięki temu ludzie, którzy – jak ja – lubią oba style, mają podwójną gratkę. Dodatkową zaletą dla tych, którzy cenią Gerritsen za kobiecy sznyt jej powieści (czyli nieco ckliwe historie miłosne), będą tu wątki poboczne; sprawiają one, że chwilami opowieść nasuwa silne skojarzenia z południowoamerykańskimi telenowelami, ale są tak wkomponowane w całość, że nie powinny razić męskiej części odbiorców.

Polecam lekturę „Zabójczego domina” zarówno tym, którzy lubią trzymające w napięciu kryminały, jak i fanom powieści sensacyjnych. Jedni i drudzy znajdą tu coś dla siebie. Szkoda tylko, że polski czytelnik nie ma szans śledzić losów bohaterów cyklu o Irene Hus w kolejnych tomach. Dotąd po polsku ukazała się druga i trzecia część jej przygód, a omawiana pozycja to część piąta. Jednak, podobnie jak w wielu tego typu seriach, nie przeszkadza to w odbierze tego, co w powieści najciekawsze i najważniejsze.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 343
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: