Dodany: 16.02.2016 10:35|Autor: imarba

Książka: Mały przyjaciel
Tartt Donna

1 osoba poleca ten tekst.

Przeminęło z bratem


Zadziwiające, jak często nieżyjące dziecko, a szczególnie zmarłe tragicznie, bywa bardziej obecne w życiu rodziny, bardziej wyraziste od tych, które pozostały przy życiu. Istnieje w datach prawdziwych, jak dzień urodzin czy śmierci, w datach wyimaginowanych, jak dzień, kiedy skończyłoby szkołę albo poszło na bal maturalny. We wspomnieniach wciąż bardziej obrabianych i idealizowanych, w wymaganiach typu: „Jak mogłeś, ON nigdy by tak nie postąpił”.

Martwe dziecko żyje kradnąc życie innym. Przede wszystkim innym dzieciom. Podobnie jest i z Robinem, który ma nawet witraż w kościele. Istnieje tak mocno, jak bardzo jest martwy, a tragiczna śmierć dodaje mu nimbu niesamowitości i swoistego „męczeństwa”.

Konieczność konfrontowania siebie z wyidealizowanym martwym bratem i życie w jego cieniu jest trudne. Harriet, młodsza siostra Robina, która w dniu morderstwa czy też wypadku – nigdy tego nie ustalono – miała niespełna roczek, usiłuje jakoś się odnaleźć, ale nie bardzo potrafi, bo nie rozumie, co i jak się stało, a trudno cokolwiek zrozumieć, jeżeli nikt nie chce odpowiadać na pytania.

Do tego dochodzi rozbita tragedią rodzina. Nieobecna, wciąż łykająca środki nasenne matka, ojciec odległy i nielubiany. Widywany raz na jakiś czas. Ciotki, które nigdy nie mają czasu i nastoletnia siostra, która żyje jakby mimo woli; a jeszcze Południe Stanów Zjednoczonych z podziałami rasowymi i nie tylko, z biedą, uprzedzeniami i koszmarnym upałem. Tradycyjnie religijne, ale też skrajnie sekciarskie. Utopione w zaściankowości, aż gęste od sąsiedzkich zależności, układów i plotek.

Jest też szaleństwo. Nie to codzienne, które można okiełznać i wtłoczyć w ramy życia, choć i ono bywa uciążliwe, lecz to prawdziwe, to niebezpieczne, gryzące, straszne. I narkotyki... Co nie bez znaczenia. I alkohol nasz powszedni, ten, który leczy i zadaje rany.

I głodne dzieciaki. I bite żony, i śmierć...

Harriet na swoje nieszczęście jest bardzo inteligentna, a to wcale nie pomaga. Usiłuje jakoś się ustawić w tym pustym życiu, w którym punktem odniesienia, oprócz martwego brata, jest tylko służąca i kot, oraz wszystkie niepisane zasady Południa, z tym się nie zadawaj, tego nie wypada, tamto jest złe.

Znajduje więc sobie zajęcie. Postanawia zabić człowieka, który zamordował jej brata.

Jakkolwiek koszmarnie brzmi to w odniesieniu do dwunastolatki, jednak wpisuje się w tradycję regionu, gdzie samosądy bywały częste i mocne.

Życie Harriet zaczyna koncentrować się na zbrodni, ale nic nie jest takie, jakim się wydaje. Ogląd świata, jakim dysponuje dziewczynka, jest bardzo zawężony, a nikt nie chce z nią rozmawiać na interesujące ją tematy.

Dowiaduje się kto zabił i postanawia po prostu go zamordować. Jej przyjaciel Hely wspomaga ją we wszystkim, razem z nią brnie w tę fascynującą, jak by się wydawało, zabawę ze śmiercią w tle. Czy to on jest tym tytułowym małym przyjacielem? On, a może kot? A może brat?

Żaden z nich, ale „mały przyjaciel” odgrywa genialną i superważną rolę. Oczywiście nie powiem, kim jest, bo szkoda byłoby psuć innym przyjemność czytania, ale w momencie, kiedy czytelnik poznaje jego tożsamość, doznaje czegoś w rodzaju czytelniczego olśnienia. Świetny zabieg fabularny, co wcale nie dziwi u tej autorki. Bardzo dobra powieść, bardzo mocna i prawdziwa, wciągająca i denerwująca. Pokazuje jak dziwne jest życie i jak mało o nim wiemy. Jak ważne są równowaga i szczerość. Czytając ją, miałam ochotę wejść tam do środka i potrząsnąć kilkoma osobami, i to porządnie. Moim zdaniem, świetna.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 607
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: