Dodany: 20.01.2010 20:48|Autor: Averil

Książka: Szeptem
Fitzpatrick Becca

3 osoby polecają ten tekst.

Ni to, ni sio, czyli szemrana... tfu, szeptana historyjka


Powieść Bekki Fitzpatrick „Szeptem” powinna ukazać się w jakiejś serii przeznaczonej wyłącznie dla młodocianych i w dodatku niewyrobionych czytelników (raczej czytelniczek) do NAJWYŻEJ piętnastu lat. Niestety, na okładce (Wydawnictwo Otwarte, 2010) nie zostało to odnotowane. Jest jednak oczywiste, że wydawca reklamuje książkę jak może, sugerując, że to powieść w modnych mrocznych klimatach demoniczno-anielskich. Tymczasem „Szeptem” jest typową „młodzieżówką” i to nie tylko z powodu miejsca akcji i wieku postaci powieściowych. Rzecz dzieje się bowiem w amerykańskiej średniej szkole - mamy tu nawet futbolistów i wredną cheerleaderkę, czyli to co zawsze. Autorka jednak nie do końca była zdecydowana, co chce napisać - czy romans dla nastolatek, czy książkę w klimacie horroru. W rezultacie wyszło ni to, ni sio.

Tytułowa bohaterka, Nora, spotyka (jakże by inaczej) przystojniaka Patcha pozującego na niegrzecznego chłopca. Chłopak demonstruje beznadziejne maniery i nietypowy sposób podrywania „patrz, jaki to ja jestem zły i niegrzeczny”. Nora (chyba) się na to łapie. To znaczy podobno boi się Patcha, ale jednocześnie klei się do niego jak mucha do lepu. Nie wiadomo dlaczego, jej zachowanie jest bowiem absolutnie nieprzekonujące. Prawdopodobnie tak ją rajcuje wygląd zewnętrzny chłopaka, że gotowa jest przymknąć oczy na jego absurdalne zachowanie. Piszę - prawdopodobnie, bo nawet nie jest do końca jasne, czy Patch jest rzeczywiście taki piękny, czy po prostu Nora ma pociąg do facetów pozujących na łobuzów. Zresztą charaktery wszystkich bohaterów są zarysowane grubą kreską. Wszyscy są nieprzekonujący, niewiarygodni, a przede wszystkim, to jest najgorsze - nudni, i pozostajemy obojętni na ich losy.

Gdy mamy już kilka postaci, pojawiają się nowe - dwóch chłopaków, o których autorka pisze w taki sposób, że z góry wiemy, że coś knują. W tym miejscu pojawia się nadzieja na jakiś interesujący wątek kryminalny. Akcja nieco się ożywia, zachodzą ze dwa nie do końca spodziewane wydarzenia. Ale to co dobre szybko się kończy. Akcja utyka na mieliznach, ślamazarni bohaterowie snują się w tę i we w tę i zaczyna być naprawdę nudno.

Koniec powieści nie przynosi żadnych niespodzianek, raczej ulgę, że dobrnęliśmy do końca. Jedyne, co się wyjaśnia, to tytuł. Staje się nas zrozumiałe, czemu „Szeptem”. Głośno nikt rozsądny nie przyzna się, że przeczytał tę książkę do końca. Raczej szepnie na ucho, z rumieńcem zażenowania na policzkach.

A, zapomniałbym o reklamowanym na okładce wątku walki dobra ze złem. W tej książce zdecydowanie ZŁA książka wygrała z DOBRĄ książką.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6878
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: reader.bloog.pl 26.01.2010 13:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Powieść Bekki Fitzpatrick... | Averil
Hmm, dość ciekawa opinia. Inne czytelniczki są zupełnie odmiennego zdania: wystarczy zerknąć tutaj: http://www.szeptem.com.pl/node/4 i tutaj: http://nasza-klasa.pl/profile/31006352
Użytkownik: hihineczka 28.01.2010 00:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Powieść Bekki Fitzpatrick... | Averil
To wygląda na komentarz do "zmierzchu". "Szeptem" też nie należy do tych książek z najwyższej półki, ale czy nie można wyrazić się pozytywnie o książce trochę niższych lotów, czytanej dla rozrywki?
Użytkownik: Averil 29.01.2010 13:50 napisał(a):
Odpowiedź na: To wygląda na komentarz d... | hihineczka
Nie wtedy, gdy książka reklamowana jest jako literatura piękna z gatunku fantasy. Co innego, gdyby była opisana jako książka młodzieżowa, wtedy oczywiście byłaby to inna kategoria. Nie byłabym tak mocno rozczarowana jej niskim poziomem.
A co do porównania ze „Zmierzchem”- Stephenie Meyer lubi swoich bohaterów, jest nimi zafascynowana i to widać. Niezależnie od wad literackich jej książek, na pewno nie są one nudne. Jak na romans są wciągające, poza tym Meyer wykorzystuje znane motywy w sposób twórczy. W „Szepcie” tego nie ma, a co najgorsze- nie ma emocjonalnego ładunku.
Oczywiście, że od książki rozrywkowej wymaga się mniej, ale wymaga się przede wszystkim by była zajmująca. A co do „Szeptu”- podtrzymuję to, co napisałam wcześniej- książka jest niesamowicie nudna, nie wciągająca i przewidywalna do bólu. Kilka, a czasem kilkanaście stron wcześniej wiedziałam co się zdarzy.
Użytkownik: reader.bloog.pl 29.01.2010 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wtedy, gdy książka re... | Averil
A gdzie "Szeptem": było promowane jako "literatura piękna z gatunku fantasy"? Ja "Zmierzchu" nie czytałem, ale znawcy tematu powiedzieli mi, że literacko jest słabszy od "Szeptem".
Użytkownik: Averil 18.02.2010 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A gdzie "Szeptem": było p... | reader.bloog.pl
Nie umiem powiedzieć, która z dwóch jest słabsza literacko- „Zmierzch” czy „Szept”. Obie nie są zbyt wyszukane. Ale o ile „Zmierzch” ma w sobie jakąś pasję, która sprawia, że w czasie czytania interesuje nas, co stanie się z bohaterami, o tyle „Szept” jest tego pozbawiony. Przynajmniej wg mnie.
Cóż, Reader, pozostaje mi życzyć Ci (a jeszcze bardziej życzyć sobie), abyś tamtą książkę jednak przeczytał i wtedy porównał. Jestem bardzo ciekawa, czy wtedy się ze mną zgodzisz, czy nie.
Pozostaje oczywiście jeszcze kwestia, co to znaczy słabe literacko. W warstwie czysto językowej „Zmierzch” jest słaby. Nie wiem, czy to sprawa przekładu, korekty, czy po prostu gorszego pisarstwa. Ale książka to nie tylko jakość stylu. Gdyby tak było, mnóstwo ludzi o lekkich piórach pisałoby wspaniałe książki. A przecież wcale tak nie jest. Trzeba jeszcze mieć O CZYM pisać i wiedzieć JAK to zrobić, nie tylko w sensie stylu. Trzeba wiedzieć, co się chce napisać i do czego to ma prowadzić. Jeżeli nawet „Szept” jest językowo i stylistycznie poprawniej napisany od „Zmierzchu” (a już nie chciało mi się wracać i porównywać dokładnie te dwie książki), nie zmienia to istoty sprawy- że jest to dla mnie napisany w miarę poprawnie językowo i stylistycznie gniot o niczym. Nie ma żadnego zwrotu akcji, którego nie moglibyśmy przewidzieć kilka stron naprzód, nie ma żadnego zdarzenia, co do którego prawie natychmiast nie możemy sobie dośpiewać dalszego ciągu, nie ma ani jednego bohatera, którego zachowanie byłoby choć po części niespodziewane. Do tego ślamazarna akcja rozłażąca się w szwach i nudni bohaterowie, których nie sposób ani polubić, ani nienawidzić.
Jasne, de gustibus… i tak dalej. Ale zwykle nie jestem taka ostra w sądach, a czytam naprawdę dużo. „Szeptem” to gniot.
Użytkownik: Titulitury 03.03.2010 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie umiem powiedzieć, któ... | Averil
Racja, "Szeptem" to gniot jakich mało. Nic się nie dzieje, bohaterowie są nudni jak flaki z olejem i tak stereotypowi, jak rzadko, a relacje miedzy nimi powierzchowne. Mnóstwo błędów logicznych. W literaturze poprawnośc językowa to nie wszystko, liczy się pomysł na fabułę, styl, umiejętność stopniowania napięcia, zwroty akcji, coś nieoczekiwanego. W "Szeptem" nie ma rzadnej z tych rzeczy.
Użytkownik: Betkaaaa 03.02.2010 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Powieść Bekki Fitzpatrick... | Averil
Szeptem pochłonęłam w pół dnia i bardzo mi się podobała, ale z jednym się zgodzę z Averil: jest to książka typowo młodzieżowa. Wolałabym, żeby bohaterowie byli jednak trochę starsi, ostatnio na Polskim rynku jest na pęczki podobnych książek. Jak monotonna dieta, tak monotonia w czytaniu nie wpływa dobrze na organizm ludzki. ;)

A co do błędów autorki to nie ma się co dziwić, w końcu jest to jej pierwsza książka...musimy jej to wybaczyć, może w drugiej części będzie lepiej? Chociaż jak będzie na tym samym poziomie co ta, to i tak przeczytam ją w jeden wieczór i z przyjemnością.
Użytkownik: selfishcat 11.05.2010 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Szeptem pochłonęłam w pół... | Betkaaaa
Pierwsza książka, którą pisała pięć (!) lat. Skoro autorka poświęciła takie mnóstwo czasu na taką niewielką i nieskomplikowaną historię, a efekty jak widać mierne, to nie spodziewałabym się cudów w przyszłości. Co do samej książki to jest to wyrób w sposób oczywisty zmierzchopodobny. Czyta się jednym ciągiem, bez wysiłku (jak ktoś nie straci cierpliwości), wymagania aktywności umysłowej zerowe. Żadnych emocji we mnie nie wzbudziła, może poza irytacją na parę wyjątkowo kretyńskich sformułowań.
Ogólnie rzecz biorąc, standardowy, klasyczny gniot. Wzruszyć nad tym ramionami i zapomnieć.
Użytkownik: selfishcat 16.05.2010 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Powieść Bekki Fitzpatrick... | Averil
Ach, byłabym zapomniała. Wątek choroby głównej bohaterki był jedną wielką, wręcz piramidalną bzdurą. Miała anemię, ale jakże niezwykła była to anemia! Główny objaw to napady duszności. Hm... Czy coś się komuś z astmą nie pomyliło? Ale idziemy dalej - na takie anemiczne duszności najlepsze jest, rzecz jasna, żelazo, bo to w końcu anemia. Wystarczy, że nasza bohaterka włoży parę tabletek do ust i ledwie przełknie - voila! Znowu może swobodnie oddychać. Ależ ta dziewczyna musi szybko trawić! Pewnie nic nie dociera nawet do żołądka, tylko od razu w przełyku się wchłania. Zapewne również ze względu na swoje niezwykłe właściwości układu trawiennego może popijać żelazo mlekiem, które u wszystkich innych ludzi bardzo osłabia jego wchłanianie. Może dlatego opycha się tymi tabletkami w ilościach, które już dawno powinny spowodować przedawkowanie? Bzdura na bzdurze, piętrzące się głupoty. Widać wejść na pierwszą lepszą stronę o anemii i poczytać przez dziesięć minut, zamiast pisać według jej widzimisię to dla autorki zbyt wielki wysiłek. Ale ja takiego niedbalstwa i olewactwa nie znoszę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: