Dodany: 24.03.2016 08:34|Autor: carrieb

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Heban
Kapuściński Ryszard

5 osób poleca ten tekst.

Bezdroża „przebogatego kosmosu”


Wiadomo, jak Europa wyobraża sobie Afrykę. Umierające z głodu, powykrzywiane od niedoborów żywnościowych dzieci, kobiety noszące na głowach dzbanki z wodą, po którą musiały iść kilka kilometrów, malaria, AIDS, gruźlica. Żadnych dróg, szkół, szpitali. Bieda nieustannie smażąca się w ostrym słońcu. I dzicy, ciemni, skazani na zagładę ludzie. Jednym słowem: jądro ciemności. Mimo że żyjemy w XXI wieku i nie uważamy się za rasistów, bo to złe i niepoprawne politycznie, nasz stosunek do Afryki w gruncie rzeczy nieszczególnie odbiega od uczuć Marlowe’a – najczęściej patrzymy na nią z pewną pogardą, jak na żałośnie biedną „dzicz”, z pozycji białego człowieka żyjącego w stosunkowo zamożnym kraju i należącego do wielkiej cywilizacji. „Heban” nie neguje większości stereotypów o Afryce, raczej je potwierdza, ale pisząc o tym kontynencie z perspektywy jego mieszkańców, pokazuje je w innym odcieniu. Afrykańczycy z „Hebanu”, rzuceni w agresywną przyrodę i ogromne, puste przestrzenie, prowadzą wieczną i niesprawiedliwą walkę ze strasznym klimatem, głęboką biedą i tragiczną historią. Gdy czyta się o ich losach, niechęć czy obojętność szybko zmienia się w zrozumienie, współczucie i – niedowierzanie, że można tak żyć.

„Heban” nie jest linearną relacją z jednej wyprawy. To zbiór blisko trzydziestu kilkunastostronicowych felietonów podsumowujących czterdzieści lat podróży i przemyśleń autora, począwszy od roku 1957, gdy po raz pierwszy pojechał on do Afryki. Przedstawiają rozmaite epizody, miejsca, ludzi, z którymi zetknął się osobiście, ale też historię krajów, o których pisze, opowieści o kulturze ludów afrykańskich, przemyślenia na temat losów i konfliktów Afryki, tego, w jaki sposób ludzie – i czarni, i biali – tam funkcjonują. Szczegółowe relacje łączą się z eseistycznymi rozważaniami na tematy społeczne, psychologiczne, historyczne. Kapuściński ujawnia więc niezwykle głęboką wiedzę i zrozumienie tematu; „Heban” jest niejako syntezą jego wieloletnich, niesamowicie bogatych doświadczeń i przemyśleń. Poszczególne felietony przedstawiają niewielki wycinek afrykańskiej rzeczywistości, nie zaczynają się od wyjaśnienia, który to rok, gdzie znajduje się ich autor i dlaczego, urywają się nagle, ale razem tworzą wyczerpujący – i fascynujący – obraz kontynentu. Pisarz, jak zaznacza we wstępie, unika „oficjalnych szlaków, pałaców, ważnych figur i wielkiej polityki”*, za to dociera do wsi zagubionych na pustyni i mieszka w afrykańskich dzielnicach miast, rozmawia z miejscowymi, starając się zejść z pozycji uprzywilejowanego, silnego Europejczyka. Niejednokrotnie jest głodny, spragniony i bliski śmierci, gdyż nie tylko widział Afrykę, ale i jej doświadczył. Mądrość, charakter, wiedza Kapuścińskiego wzbudzają głęboki szacunek i intrygują nie mniej od właściwego przedmiotu książki.

Afryka to przede wszystkim specyficzny klimat. Autor prowadzi nas przez wszystkie strefy kontynentu – jałową Saharę, sawanny Sahelu, dżungle tropików. Niezależnie od tego, w której części Afryki się znajdujemy, klimat jest jednakowo niesprzyjający. Przyroda nabiera w „Hebanie” cech istoty żywej, potężnego, agresywnego potwora, który dręczy zdanych na jego łaskę ludzi. Książka jest pełna opisów afrykańskiego gorąca. Osiąga ono zenit w południe, a wtedy wszelka aktywność ustaje, ulice pustoszeją, ludzie siedzą w cieniu, nic nie robiąc, apatyczni, półmartwi. Jak żyć, jak się rozwijać jako państwo, jeśli nie ma wody, żyznych gleb, drewna na opał czy budulec, a przede wszystkim – z nieba nieustannie leje się niesamowity żar? Kapuściński opisuje przyrodę prostym, a jednocześnie sugestywnym językiem. O wsi zagubionej na półpustynnej sawannie Sahelu pisze tak: „W Abdallah Wallo nie ma także roślin, nie ma zieleni, kwiatów ani krzewów, ogrodów ani sadów. Człowiek żyje tu sam na sam z nagą ziemią, z sypkim piaskiem i kruchą gliną. Jedyna żywa istota wśród rozpalonej, płonącej przestrzeni, cały czas zajęta walką o przetrwanie, o utrzymanie się na powierzchni”**. Rzeczywiście, w takim świecie życie zostaje zredukowane do codziennej walki o to, by skąpe posiłki, cień drzew i dobytek składający się zwykle z kilku przedmiotów wystarczyły do zaspokojenia elementarnych ludzkich potrzeb w stopniu pozwalającym uniknąć śmierci. Afrykańczycy żyją z dnia na dzień; każda nowa doba jest podjęciem na nowo wczorajszego mozołu.

Afrykę ukształtował nie tylko klimat, ale również tragiczna historia. Najpierw niszczyły ją kolonializm i niewolnictwo. Gdy kraje afrykańskie zaczęły zdobywać niepodległość, ogarnęła je euforia, gdyż wydawało się, że wraz z nadejściem wolności przeminą problemy. Tak się nie stało, również dlatego, że miejsce białych kolonialistów zajęli lokalni dyktatorzy, biurokraci, „warlordowie”, którzy wykorzystują ludność nie mniej niż biali, prowadzą wojny i zagarniają pieniądze, pozostawiając ludzi samych w walce z przyrodą i wyrokami historii. „Heban” jest pełen poruszających opisów wojen, czynów biorących w nich udział żołnierzy (często dzieci), zamachów stanu, manipulacji krajów zachodnich.

Afryka to świat, w którym europejskie pojęcia i postrzeganie świata nie obowiązują. Na przykład: my, Europejczycy, wiemy, że w Afryce nie ma dróg. Tyle że owo „nie ma dróg” mimowolnie wyobrażamy sobie na nasz sposób, rozumiemy przez to, że nie ma ulic asfaltowych, są „tylko” drogi wydeptane czy wyjeżdżone, i myśląc o nich, bezwiednie kładziemy je na naszych zielonych, rodzących żywność glebach i pod naszym bladym słońcem. Tymczasem brak dróg w Afryce, uniemożliwiający komunikację i handel, a przez to rozwój, siłą rzeczy przybiera zupełnie inne oblicze. Bezkresną przestrzeń kontynentu przemierza się pieszo, niosąc dobytek na głowach i popędzając zwierzęta. Afryka nie zna koła, bo nie ma tam gdzie jeździć; trudno przemierzać pojazdem dżunglę, zaś po Saharze może jechać tylko ciężarówka, i to z prędkością kilku kilometrów na godzinę, ciągle ryzykując zapadnięcie się w piasek. Polne drogi na sawannie rozgałęziają się bez przerwy i nieoczekiwanie zmieniają kierunek, na pustyni jedynymi drogowskazami są wyłaniające się co jakiś czas pojedyncze drzewa i kamienie, wiosek w lesie tropikalnym, rozrzuconych wśród dzikiej roślinności, nie łączą żadne oswojone ścieżki – więc Afrykanin, żeby się nie zgubić, musi doskonale znać teren, po którym się porusza i czujnie wyglądać znaków. Osoba niewtajemniczona szybko straci orientację, a to w tym gorącym bezmiarze oznacza śmierć.

Jednak obraz Afryki nie jest pozbawiony pozytywów i pochwał. Przeciwnie, Kapuściński głęboko szanuje i docenia zarówno afrykańską kulturę, jak i wytrzymałość oraz wielkoduszność jej mieszkańców. Pokazuje piękno i bogactwo kontynentu na równi z jego tragedią, uświadamiając nam, że to, co jesteśmy skłonni uważać za zacofanie i ciemnotę, co dla nas jest dziwne, niezrozumiałe, obce, stanowi w istocie i po prostu kulturę afrykańską – inną niż nasza, gdyż nie mogłoby być inaczej, ale bynajmniej nie mniej wartościową. Opisując konkretnych ludzi albo mieszkańców określonych miejscowości, autor nadaje Afrykańczykom jednostkowość, wyławia ich z oceanu, który większość Europy nadal uznaje za „jądro ciemności” i pokazuje, że są prawdziwymi ludźmi, zwykłymi ludźmi – jednocześnie bardzo odmiennymi i zadziwiająco podobnymi do nas. Uczy nie tylko tolerancji (która zresztą staje się pustym słowem), ale przede wszystkim autentycznego zainteresowania i podziwu dla innych kultur i narodów.

„Heban” zmienia sposób, w jaki postrzega się Afrykę i przyczyny jej tragedii. Pokazuje jej ogrom, bogactwo i cierpienie, uczy współczucia, zmusza do przemyśleń. Czytając „Heban” nie sposób nie porównywać Afryki z Europą, ale reportaż ten uczy też, że Afryka i w ogóle inne kultury istnieją same dla siebie i według własnych zasad, a nie w jakimś stosunku do Zachodu. Afryka nie jest „końcem świata”, tylko po prostu inną jego częścią; nie jest „jądrem ciemności”, lecz „różnorodnym, przebogatym kosmosem”***. Jeśli jakiś dumny biały chce zrozumieć Czarny Ląd, musi odrzucić swoje poczucie wyższości i, przynajmniej podczas lektury, mentalnie, pokonać afrykańskie bezdroża, żeby – głodny i spragniony – dostać się do samotnej wioski i pozmawiać z mieszkańcami.


---
* Ryszard Kapuściński, „Heban”, wyd. Czytelnik, 1998, s. 5.
** Tamże, s. 223.
*** Tamże, s. 5.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1997
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: