Dodany: 16.04.2016 11:13|Autor: Ambroży

Czytelnicze "ścierwo zasrane"


"Słowa są centrami, które mają mniejszą lub większą aureolę nieokreśloności wokół siebie, proporcjonalną odwrotnie do ścisłości definicji"[1]. Z tego względu czytelnik może stać się świadkiem słownych wynurzeń, które z uwagi na stopień komplikacji, implikujący potężny umysłowy wysiłek, do jakiego konieczne jest zaprzęgnięcie niemal całej dostępnej intelektualnej maszynerii, oraz zważywszy na wysoki stopień rozmycia, pociągający za sobą niewyraźność, a więc i mnogość (bowiem finalnym sznytem jest nadanie konturów – kształtów ostatecznych zależnych od subiektywnych upodobań oraz indywidualnych możliwości odbiorcy), kojarzyć mogą się (te słowne wynurzenia) z chaosem, ocierającym się wręcz o bełkot szalonego proroka (proszę wyobrazić sobie mesjasza, który tuż przed ogłoszeniem wielkiej prawdy zażywa trochę prochów na odwagę, by język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa, ale przyjęta dawka okazuje się zbyt duża: krytyczna granica zostaje przekroczona, a z ust mędrca wydobywają się jedynie piana i charkot, w rezultacie czego rozpalony i żądny apokaliptycznych wizji – traktowanych jako jedna z ciekawszych rozrywek – tłum odchodzi rozczarowany, z poczuciem krzywdy oraz wrażeniem, że został oszukany, piekącym i bolesnym odczuciem, jakie można ukoić wyłącznie dzięki fizycznej przemocy, której ofiarą pada nieszczęsny prorok, lękający się publicznych wystąpień). Obcowanie z prozą Stanisława Ignacego Witkiewicza, znanego także pod pseudonimem Witkacy, to właśnie taki bezpośredni i nierzadko wstrząsający kontakt z tym, co nieścisłe i niedookreślone, przerażające swoim bezmiarem i nieskończoną wręcz możliwością interpretacji. Dziełem w pełni potwierdzającym powyższą konstatację jest "Jedyne wyjście", twór pisany w latach 1931-1933.

Ta powieść to sztandarowy przedstawiciel "Czystej Formy", koncepcji artystycznej autorstwa Witkacego. Zgodnie z założeniami kluczową funkcją takich dziedzin jak religia, sztuka oraz filozofia było wzbudzenie w umyśle odbiorcy "uczucia metafizycznego", czyli przekonania o odrębności od otoczenia, poczucia niepowtarzalności własnego bytu oraz doznania kontaktu z tajemnicą czy wręcz z absolutem. Zdaniem Witkacego ówczesne dzieła nie spełniały tych standardów, w związku z czym sztuka winna była ulec rewizji. Do lamusa odejść miały klasyczne szablony, realistyczne wzorce, sama treść okazywała się wartością podrzędną wobec formy: ta wybijała się na pierwszy plan – jej niezwykłość, oryginalność i dziwność oraz zerwanie z dotychczasowym kanonem miały wstrząsnąć odbiorcą poprzez skonfrontowanie go z nieznanym, w obliczu którego zmuszony zostałby do głębszych przeżyć. W tym momencie warto zatrzymać się i wspomnieć, że idee "nouveau roman", czyli nowej powieści, zwanej też antypowieścią lub powieścią fenomenologiczną, są zaskakująco zbieżne z założeniami poczynionymi przez polskiego autora – autotematyzm (powieść koncentruje się na samej sobie), nieliniowość fabuły, świat przedstawiony bazujący na subiektywizmie narratora – wszystko to i znacznie więcej czytelnik znajduje w "Jedynym wyjściu" i z tego względu wydaje się, że stwierdzenie, iż Witkacy stworzył antypowieść jeszcze przed jej formalnym nastaniem, jest jak najbardziej zasadne.

Głównymi bohaterami są Izydor Smogorzewicz-Wędziejewski, "pracownik PZP i znany w szerokich kołach inteligencji i pseudointeligencji filozof-dyletant"[2] oraz Marceli Kizior-Buciewicz, jeden z ostatnich wielkich malarzy, alkoholik i kokainista. Na początku powieści Izio zmienia stan cywilny. Ślub w jego zamyśle ma się wiązać z życiowym ustatkowaniem się, jest także bodźcem do definitywnego sformułowania jak dotąd jedynie mglisto zarysowanego systemu filozoficznego. Egzystencjalne rozważania Izydora oraz refleksje Marcelego na temat malarstwa stanowią pretekst do zaprezentowania metafizycznych i artystycznych koncepcji samego Witkacego – z tego powodu fabuła poprzecinana jest długimi wywodami oraz zawiłymi wykładami, w których podmiot liryczny (trudno bowiem mówić tu o narratorze czy bohaterze) wyłuszcza swoje idee związane z szeroko pojętą sztuką oraz filozofią.

Za pośrednictwem Izydora i Marcelego, jegomościów, którzy nadzwyczaj często oddają się kontemplacji, kierując swoje myśli ku tematom śliskim, rzeczom niewyrażalnym, kwestiom wymykającym się ludzkiemu pojmowaniu oraz próbując pochwycić w karby słów idee niedające się zdefiniować, Witkacy zdaje się prezentować pogląd, że poczucie pozazmysłowego niespełnienia czy metafizyczna nuda to efekt klęski starań o uwięzienie w ciasnych definicjach wspomnianych imponderabiliów. Jedyną ulgę dla znużonej ludzkiej psychiki stanowią filozofia oraz sztuka, które mają za zadanie "pobudzić maksymalnie to poczucie dziwności, tajemniczości, niezgłębialności istnienia, a jednocześnie dać w ręce prymitywne choćby narzędzia dla intelektualnego ujęcia tego, co w życiu (w istnieniu) właśnie dziwne jest i do niczego niesprowadzalne"[3]. Stąd wniosek, że rolą filozofii czy sztuki jest uczynienie ludzkiego żywota chociaż odrobinę mniej plugawym, wydobycie go z mrocznych i cuchnących dolin pospolitości oraz bydlęcej męki codzienności i "rozpalenie wspaniałego słońca wiedzy o Dziwności Przedwiecznej Bytu"[4]. Podobne wymagania autor stawia prozie – w jego mniemaniu powieść nie może służyć jedynie bezpłodnemu przepędzaniu czasu. Zamiast tego winna wzbudzać pewnego rodzaju niepokój, dawać nowy wymiar, stwarzać coś w człowieku. Widać zatem wyraźnie, że "Jedynie wyjście" trzeba traktować w kategoriach manifestu, w którym Witkacy przypomina i odświeża swoje teorie, jednocześnie wprowadzając je w życie.

Należy bowiem zaznaczyć, iż jest to takiego typu powieść intelektualna, i przy tym filozoficzna, jakie sam Witkacy chciałby czytać. Z racji nieistnienia takowych dzieł pisarz sam podejmuje się podołania niełatwemu zadaniu ich stworzenia. Co ciekawe, kilkadziesiąt stron wcześniej zdradza, że "Jedyne wyjście" to reprezentant tzw. literatury czystej, czyli pisanej dla własnej satysfakcji i tym różniącej się od literatury brudnej, że w relację między dziełem i twórcą nie miesza się tu nieszczęsnego czytelnika czy innego odbiorcy (a przynajmniej na etapie powstawania dzieła nie jest uwzględniana ta interakcja). Ci, którzy wahają się, czy sięgnąć po "Jedyne wyjście", są z pewnością ciekawi, czym odznacza się ów witkiewiczowski płód literacki oraz jakież to cechy decydują o jego czystości (oprócz wspomnianej misji katalizowania przeżyć stricte duchowych i wzniosłych). Otóż uwagę przyciąga forma utworu – układ, struktura, kompozycja oraz słownictwo. Niemałe zdziwienie może wywołać swoiste igranie z czytelnikiem oraz drażnienie jego ambicji – na kartach książki pojawia się mnóstwo przytyków kierowanych bezpośrednio do odbiorcy ("widać twarz kretynowatego czytelnika, jak zżyma się ze znudzenia i wstrętu. Poczekaj, kotku – może odgłupniesz trochę, może Tobie to kiedyś trochę pomoże, że teraz się przezwyciężysz trochę, kochanie głupawe, nie zniechęcaj się przedwcześnie – będzie jeszcze i to, co Ty lubisz, ścierwo zasrane"[5]), będących jawną prowokacją i niezawoalowaną drwiną. Styl cały czas ulega przeobrażeniom – snuta historia jest nieciągła, utyka co chwilę, by ustąpić miejsca długim elaboratom. Na dokładkę powieść przekształca się momentami w twór wykazujący podobieństwo do dramatu – partiom dialogowym towarzyszą teksty poboczne na wzór didaskaliów. Dobrym uzupełnieniem są wewnętrzne monologi protagonistów, czyli sławetny strumień świadomości. Wszystko to sprawia, że "Jedyne wyjście" nietrudno określić mianem słowotoku, bowiem wszechobecne jest w nim rzyganie wyrazami, kolejne zdania (naznaczone bolesnym skurczem niemożności wyartykułowania wszystkich myśli) wydymają się i zapadają pod własnym ciężarem, paląca okazuje się potrzeba kreacji objawiająca się licznymi neologizmami i obcojęzycznymi wstawkami (gratis, niejako na dokładkę, czytelnik otrzymuje również wszelakiej maści zgrubienia oraz zdrobnienia – można stwierdzić, że pod tym względem Witkacy znalazł godnego spadkobiercę w osobie młodszego o 19 lat Witolda Gombrowicza).

Na wnikliwszą analizę zasługują z pewnością instytucja małżeństwa oraz damsko-męskie relacje nakreślone na kartach powieści. Niektóre myślowe konstrukty są bardzo oryginalne, a niekiedy wręcz szokujące, ale generalnie większość z nich dobrze oddaje poglądy Witkacego w tej kwestii. By nie być gołosłownym, przytoczę kilka przykładów. Intercyza stanowi rodzaj umowy określającej zakres swobody jednostki w obrębie małżeństwa. Natomiast sam mariaż traktowany jest jako związek mężczyzny i kobiety, który doprowadza ich do tego, iż stają się karykaturami samych siebie, bowiem trwanie we wspólnocie to głównie wynik samozaparcia, rodzaj psychicznej walki, nieustannych zmagań i tarć (pojawia się nawet stwierdzenie, że małżeństwo to postać ludożerstwa). Zatem partnerstwo mężczyzny i kobiety rozumiane jako harmonijna współegzystencja jest niemożliwe ze względu na wzajemną obcość, podobnie jak monogamia, braterstwo dusz czy pełne zrozumienie – dumny samiec zostaje zmuszony do ugięcia karku przed niezwyciężonymi narządami seksualnymi samicy, ale klęskę tę często rekompensuje sobie stworzeniem prywatnego, niedostępnego dla innych świata wewnętrznego, który wynagradza mu utraconą samowłasność. Tę odrębność płciową podkreśla także charakterystyczny dla pióra Witkacego portret kobiety, którą najtrafniej można określić mianem demonicznej (zobacz: "622 upadki Bunga, czyli demoniczna kobieta") – przedstawicielki płci pięknej w "Jedynym wyjściu" to niewyżyte seksualnie sukuby, rozpasane i niezaspokojone, które wpijają się w swoich kochanków, wysysając z nich siły życiowe za pomocą swojej otchłani ubezwłasnowolnienia.

Ostatnią kwestią godną wspomnienia jest tło, na którym rozpostarta została akcja utworu, rozgrywająca się w Polsce w bliżej nieokreślonej przyszłości – to państwo totalitarne, rządzone przez PZP, wszechwładną, ale z punktu widzenia czytelnika bardzo tajemniczą organizację, przywodzącą na myśl komunistyczną partię ("Robotnikom było dobrze – nie pragnęli niczego więcej – każdy miał domek i ogródek, kultura już się z lekka cofnęła – drobnorolnictwo świetną było przeciwwagą dla industrializacji. Naprawdę dobrze było, mimo pewnej prymitywności technicznej życia, ale czemu? Bo kapitał jako taki, prywatny, wzięto za mordę zupełnie. Rządziło PZP – oto tajemnica wszystkiego. A kto nie uznawał PZP, to »pod ścianę«, i szlus. Ot co!"[6]). Czasy, w jakich osadzona jest akcja "Jedynego wyjścia", kojarzą się z epoką post- (postfilozofii, postsztuki, postintelektu) – wszelka sztuka oraz nauka ulegają skarleniu, zwiotczeniu i marazmowi, a nielicznie artyści czy intelektualiści to pojedyncze pozostałości dawnej wielkości oraz wyraz agonalnych konwulsji. Jednostka musi uznać wyższość masy, z kolei tłum i ludzka ciżba uginają się przed potęgą biurokracji, instytucji oraz uniformizmu reprezentowanego przez PZP. Zanurzając się w wykreowanym przez Witkiewicza nastroju, trudno odsunąć napływające konotacje wiążące się z jego lękiem przed nadciągającą przyszłością, którą widział jedynie w mrocznych barwach.

Reasumując, "Jedyne wyjście" to pozycja równie trudna, co oryginalna, zasługująca na uwagę tych czytelników, którzy nie lękają się konfrontacji z pisarzem, intelektualnej walki czy słownych gierek. Moim zdaniem największą wartością powieści jest konsekwencja, z jaką Witkacy wtłaczał do niej swoje kolejne koncepcje oraz idee, wedle nich budując swoje dzieło. Bardzo interesujące jest również samo spojrzenie na sztukę, która przywodzi na myśl akt kreacji pociągającej za sobą destrukcję – samospaleniu ulega artysta, będący niczym medium składające na ołtarzu Artyzmu samego siebie. Pod tym względem wizja Witkacego kojarzy mi się odrobinę z prawem Joule’a (wyrażonym wzorem Q=R∙I2∙t; gdzie Q – ilość wydzielonego ciepła, I – natężenie prądu elektrycznego, R – opór elektryczny przewodnika, t – czas przepływu prądu), określającym ilość ciepła wydzielanego podczas przepływu prądu elektrycznego przez przewodniki elektryczne – twórca jest niczym ów przewodnik, cechujący się pewnym oporem, przez którego wnętrze przepływa potężne natężenie sztuki. Efektem są wyjątkowe dzieła, ale również silny płomień, stopniowo spalający samego artystę. Po wypaleniu, zgaśnięciu jedynym wyjściem wydaje się pełne milczenie bądź ostateczne odejście.


---
[1] Stanisław Ignacy Witkiewicz, "Jedyne wyjście", Państwowy Instytut Wydawniczy, 1993, s. 140
[2] Tamże, s. 7.
[3] Tamże, s. 167.
[4] Tamże, s. 38.
[5] Tamże, s. 53-54.
[6] Tamże, s. 110.


[Recenzję opublikowałem wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1091
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: