Dodany: 22.01.2005 11:48|Autor: groch

U boga albo zakręt.


— Gdzie doszedłeś, tam zawędrujesz — powiedział cicho kapłan pochylając się nad umierającym starym człowiekiem. A że ten spędzał wiele czasu nad modlitwą by poznać istotę rzeczy, wkrótce zawędrował przed oblicze Najwyższego. Ucieszył się bardzo na jego widok i pomyślał, że trud i pobożność całego życia opłaciły się jednak a teraz w spokoju zażywać będzie szczęścia. Ten jednak nie mówił nic, tylko patrzył dziwnie przenikliwym wzrokiem. Po chwili gestem rozkazał wyjść przez jedno z drzwi i wskazał przez które. Człowiek znowu ucieszył się bardzo myśląc, że tam oto czeka na niego zasłużona nagroda. Za życia uważano go niemal za świętego - modlił się dużo, pościł, pomagał innym, był wzorem cnót wszelkich. Jakże zdziwił się, gdy za drzwiami ujrzał tłum sobie podobnych. Ci jednak nie wyglądali na takich, którzy są w raju.
— Na co czekacie? — zapytał głosem, w którym nie było śladu niedawnej radości.
— To jest... poczekalnia — odpowiedział z wahaniem pewien jegomość. — Czekamy tu na naszych rodziców.
Aha, pomyślał nowo przybyły. Tak, moi rodzice od dawna na mnie czekają, cieszę się, że zobaczę ich w dobrym zdrowiu. Jak to dobrze, że i oni są w raju, ale nic dziwnego, przecież byli dobrymi, pobożnymi ludźmi. Ale dlaczego tu tak smutno? Większość wygląda tak, jakby już straciła cierpliwość. I pomyślał jeszcze, że przecież nie zawsze rodzice umierają pierwsi... Odszukał wzrokiem znanego sobie jegomościa, podszedł do niego i gdy chciał go o to wszystko zapytać, ów zaczął mówić.
— Czekam tu tysiąc lat. Jeszcze nie narodzili się ci, do których mam pójść i nie wiem kiedy się narodzą…
— Wielkie nieba! — krzyknął przybysz.
— Cicho! — skarciło go kilka osób — bo nie usłyszysz wołania...
Nasz bohater zamilkł tedy i nie pytał już o nic więcej. Czekał, a czekanie to było gorsze niż najgorsza chwila w jego życiu. Owszem, próbował jakoś wypełnić czas, ale im więcej zajmował się sprawami, które jego samego nie dotyczyły, tym skazany był na dłuższe czekanie. Ale tego już nie mógł wiedzieć...I trwało to czasu tyle, ile trzeba, aby nasz przybysz zrozumiał samego siebie. A wtedy nagle zaczął robić się przezroczysty, znikał powoli, aż nikt z tłumu oczekujących nie mógł go dostrzec.
Matka czule gładziła swoje nowo narodzone dziecko.
— Silny zdrowy chłopak — mówił stojący obok lekarz. — Mało brakowało, a nie urodziłby się drogą naturalną. Ale to silny chłopak! Zawsze dojdzie tam, gdzie zapragnie zawędrować — skwitował i poszedł pełnić swoje obowiązki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 632
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: