Dodany: 26.04.2016 06:52|Autor: Popkulturka

Książka: Gwiazda zaranna
Brown Pierce

1 osoba poleca ten tekst.

Gorzka rewolucja


Tom trzeci „Red Rising” liczy sobie niemal 600 stron, ale pochłania się go dosłownie na jednym oddechu. Brown ma niesamowity dar pisania. Jego książki czyta się szybko i nie można się od nich oderwać. Co prawda historia wydaje się oryginalna, ale zdecydowanie da się doszukać jej inspiracji w popkulturze. Długo by wymieniać. Również w trzecim tomie autorowi nie udało się uniknąć znanych motywów. Sztuka prowadzenia wojen ma to do siebie, że została już opisana w niejednej książce. I tak samo tutaj: choć manewry flot zaskakują, fortele są już znane.

Brown jednak stworzył od podstaw historię genialną. „Gwiazda zaranna” stanowi zwieńczenie jego wspaniałego projektu, długich lat planowania, pisania i poprawiania fabuły tak, aby była prawie idealna. Jego opisy po prostu powalają. Bitwy kosmiczne są szybkie, dynamiczne, choć stanową tylko ułamek całej akcji. Podobnie pokazane przez niego miejsca zapierają dech w piersiach. To nie planety, jakie znamy, ale stworzone w wyobraźni nowe światy opisane kawałek po kawałku. Dopracowane w każdym aspekcie postacie bohaterów, ich zachowania, dialogi są wiarygodne i rzeczywiste. A w końcu niezwykła rzecz – cała powieść napisana jest z perspektywy Darrowa. Nie ma tutaj żadnej sceny, w której nie bierze on udziału. Jeśli gdzieś wydarzyło się coś wartego uwagi, Darrow się o tym dowiaduje w bezpośredniej rozmowie albo rozwija zasłyszane wątki w myślach. Dzięki temu czujemy bezpośredni kontakt z głównym bohaterem i poniekąd możemy się domyślić, że nie zginie on do końca książki, ponieważ jego śmierć oznaczałaby koniec historii.

Brown wie, jak podtrzymać napięcie. W poprzednich tomach swojej epopei stworzył i ukształtował postacie, które do siebie pasowały lub między którymi iskrzyło. Teraz pozwolił im dowodzić flotami, zastępami żołnierzy. Wyszedł z tego niezły kogiel-mogiel. Pomimo że w wojnie biorą udział przyjaciele z dawnych czasów, nikomu nie mogą ufać. Między głównymi graczami trwa wieczna walka psychologiczna. Wojenna sztuka wymaga od nich, by w skrajnych przypadkach ze sobą rozmawiali – i robią to z niezwykłą kurtuazją. Jednak w istocie chcą się wzajemnie pozabijać. Na bieżąco tworzą intrygi i przystosowują je do zmieniających się realiów. Dlatego w zapachu książki czuć spiski, złość i nadchodzącą śmierć. Co jakiś czas następują niespodziewane zwroty akcji. Wzruszam się, gdy widzę, że Brown każdemu poświęca kilka chwil – stać go na to, bowiem zapisał aż 590 stron. Tutaj wszyscy bohaterowie poprzednich tomów są na pierwszym planie, co jednak w niczym nie chroni ich statusu – szybko mogą pożegnać się z życiem. Ludzie giną po obu stronach, to przecież wojna. Domowa.

Moja niesłychana przygoda z „Red Rising” rozpoczęła się w 2014 r., gdy otrzymałem pierwszy tom. Teraz ta przygoda dobiegła końca. Cierpię, gdyż czuję, że to jedna z lepszych epopei science fiction, jakie kiedykolwiek czytałem. Nic mi nie zapadło w pamięć tak dobrze, jak właśnie trylogia „Red Rising”. Ale to już koniec. Niezależnie od tego, czy autor kiedyś zdecyduje się na pisanie historii umieszczonych w tym świecie, czy też zacznie nowe – będę jego fanem. Na zawsze.


[Tekst pochodzi z mojego bloga]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 524
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: