Dodany: 14.02.2010 14:33|Autor: Sponder

Permanentna opozycja


Stanę w obronie Masłowskiej. Chyba każdy, niezależnie od własnych odczuć względem "Wojny polsko-ruskiej", przyzna, że jest to książka wybitna. Wybitna pod względem nie tyle rozgrywającej się w niej akcji, ile pod względem języka i formy. Jest to wręcz fenomen; takie dzieło bez wątpienia było po prostu potrzebne. Tekst zadziałał na mnie jak łyk świeżego powietrza po tygodniu spędzonym w saunie. Śmieszą mnie ludzie, którzy zarzucają Masłowskiej brak konsekwencji fabularnej i ogólnie krytykują "dzianie się". Przecież nie o "dzianie się" w "Wojnie..." chodzi. Ta książka wyciąga na światło dzienne rzeczywistość, która latami była przez literaturę słodzona i zniekształcana. To opowieść o człowieku, który jest z krwi i kości, jego prawdziwość ma tutaj bardzo wyraźny wydźwięk. Masłowska ukazuje tragedię codzienności z niebywałą precyzją, zlepia tę codzienność z rzeczy absurdalnych, podkreśla wszystkie pomijane szczegóły i czyni z nich główną siłę, która napędza zarówno ogólny charakter, jak i siebie samą. Powiem więcej: codzienność nabiera tutaj zupełnie nowego znaczenia, paradoksalnie staje się niecodziennością, wynosi dni powszednie na piedestał, przeżywa te dni w pełni świadomie.

W "Wojnie..." ciekawie podjęty został również problem naszego zacofania, stereotypów, kompleksów. Trzeba zwrócić uwagę, że książka jest pisana z perspektywy człowieka młodego, Masłowska przyjmuje jego punkt widzenia i robi to z doskonałym wyczuciem! Jako autorka jest wyposażona w niesamowitą zdolność obserwacji i analizy, ta obserwacja tworzy kolejne przypadki Silnego, nie ogranicza się do oceny, ale inspiruje, wyposaża czytelnika w pewnego rodzaju sceptycyzm, ułatwia dostrzeżenie bezsensu tych szczegółów, o których wspominałem wcześniej.

Książka ma tak wiele obliczy, że ułożenie podjętych problemów w sposób hierarchiczny jest wręcz niemożliwe. To przede wszystkim głos młodych, sfrustrowanych, wściekłych, rozczarowanych wszechogarniającym kiczem. Wulgarność narracyjna jest tutaj uzasadniona i to właśnie ta bezpardonowa ordynarność czyni dzieło rzeczą intrygującą, fascynującą - wybitną. Język odzwierciedla nastroje, jakie panują w młodym pokoleniu, jego brutalność wydaje się wręcz naturalna, jest jakaś taka lekka w swojej ciężkości, łatwo przyswajalna. Jednym słowem: jest na miejscu, jest bardzo na miejscu. Problem nie leży więc w środkach, jakie autorka dobrała, interpretując rzeczywistość, lecz raczej w odbiorcy, zindoktrynowanym przez Jedyną Prawdziwą estetykę.

Często spotykam się z nieuzasadnionymi zarzutami typu: "coś takiego może napisać każdy". Skoro tak - proszę bardzo, piszcie, jeżeli po dwudziestu stronach nie wyczerpią się wam słowa, będę pod wrażeniem. Do takiej stylizacji trzeba bowiem finezji, a tę posiadają tylko nieliczni. Warto wspomnieć tutaj chociażby o Nahaczu, który jawnie nawiązywał formą, czy o wczesnym Vardze. Oni też byli dobrzy, ale brakowało im właśnie tej finezji, tego wyczucia; męczyli, byli nienaturalni w tym pisaniu. Natomiast "Wojna polsko-ruska" Masłowskiej może być przeczytana jednym tchem, tutaj jest pazur, jest wściekłość, jest ikra i mąka. Warto podejść do tej lektury bez uprzedzeń i naleciałości. Tak, jakby się miało wejść w świeży puch.

Polecam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1086
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: