Kontrrewolucja (Langenfeld Piotr) Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że można tak realistycznie pasjonować się wojną, jej wyjątkowo okrutnymi stronami, potwornościami zniszczenia i szczegółami ludzkiego umierania. Do tego wszystkiego podlana patriotycznym i historycznym sosem narracja i trochę nieudolne przedstawianie postaci (jak bolszewik to brzydki, brudny i na diecie złożonej z cebuli i z kaszy, a do teo brzydko je. Jak pozytywny bohater to może być brudny, ale godny, może się bać, ale idzie na śmierć. Na szczęście obydwaj śmierdzą.
Po dwóch tomach mam już chyba dość, zwłaszcza, że sceny się powtarzają. Ale akcja jest wartka. Szkoda, że tak szablonowa. Chyba zrobię przerwę. Lepiej słuchać niż czytać. I tak robię.

A teraz do tych refleksji dodaję "Gambit" Michała Cholewy (Inwit (Cholewa Michał)). Jest bardziej science chociaż fiction, ale biją się niemal tak samo. Armageddon na większą skalę. Większa przeżywlność samych aktorów i sprawców. A w mroku czai się SI - siła nadludzka, którą stworzyliśmy. Podobieństwa uderzające, a w miarę czytania zaczyna się robić nudno. Niemniej plus daję Cholewie. Za to, że przeniósł swoją wojnę w wymyslony świat, dlatego że znakomicie porusza się po świecie techniki i to nie tylko wojskowej. Cóż, zawsze lubiłem sf - bliższa koszul ciału. Langenfeld pachnie mocno ideologią. Nachalne nią operowanie, albo przemycanie cichcem zawsze mnie drażni.