Dodany: 26.02.2010 18:17|Autor: eubz

Zegadłowicz w szufladzie...


Z książką Mirosława Wójcika "Pan na Gorzeniu..." trzeba chcieć się zmierzyć. Wokół postaci Emila Zegadłowicza krąży bowiem kilka mitów, przez które autor "Zmór" może nie być lubiany.

Świadczy o tym choćby popularność jego książek w Biblionetce. Najbardziej znane dzieła Zegadłowicza, jak "Zmory" i "Motory", pozostają w zapomnieniu za sprawą m.in. podobno wulgarnego języka. Prócz tego Zegadłowicz wciąż nosi piętno sympatii do reżimu komunistycznego, jego słowa "...jutro obudzimy się w czerwonej Warszawie..." są traktowane jako jasna deklaracja polityczna. Przypominam sobie rozmowę z bibliotekarką, która mi mówiła, że w latach dziewięćdziesiątych jego książki były sprzedawane czy wypożyczane spod lady, nie figurując jawnie obok innych. Wszystko to wskazuje, że o Zegadłowiczu wielu chciałoby zapomnieć lub go nie poznawać. Książka Mirosława Wójcika daje szansę, by Zegadłowicz nie został zapomniany.

Autor wykonał dobrą pracę. Przybliżył postać Zegadłowicza. Rozprawił się z naturą jego języka. Znalazł pierwowzory postaci występujących na kartach jego książek. Zbadał przyczyny niechęci kręgów literackich, Kościoła i władzy tak do jego prozy, jak i do niego samego. Ukazał Zegadłowicza takim, jakim był. Mającego wady i zalety w życiu osobistym i publicznym.

Ponad 500 stron biografii - ten ogrom szczegółów z życia autora "Zmór" początkowo przeraża, by później obudzić prawdziwą pasję poznania człowieka.

Po przeczytaniu tej książki inaczej patrzę na Zegadłowicza. Wiadomo, można się spierać. Osobiście widzę go jako człowieka, który naiwnie uwierzył w ideały bolszewizmu pod wpływem gazetowej propagandy. Widzę człowieka, który po śmierci został włożony przez władze PRL w uniform reformatora, bez jego zgody. Widzę człowieka, który w "Zmorach" z dystansem pokazał wulgarną małomiasteczkowość Wołkowic (Wadowic), przez co sam został uznany za wulgarnego. Widzę człowieka bezkompromisowego i nieradzącego sobie z wiernością...

Krótko mówiąc, dzięki tej książce mogłem wyrzucić szufladkę na Zegadłowicza. Wydaje mi się, że Zegadłowicz przerósł swój czas, w którym nie został dobrze zrozumiany.

Ostatnio możemy zauważyć próbę reanimacji twórczości Zegadłowicza w postaci wydania "Zmór" przez wydawnictwo Biblioteki Narodowej. Reanimacji według mnie potrzebnej.

Jak by to powiedzieć: "Cudze chwalicie...". Zachęcam do przeczytania książki i odkurzenia twórczości Zegadłowicza. Warto!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1430
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: