Garść reminiscencji z lipcowych lektur:
Siedem lat później (
Giffin Emily)
(4)
Tessa i Nick są małżeństwem z siedmioletnim stażem. Wychowują dwoje małych dzieci, a właściwie Tessa wychowuje, bo Nick, lekarz, po całych dniach i nocach siedzi w pracy. Swoją drogą, jego błyskotliwa kariera wydaje się cokolwiek nieprawdopodobna: kiedy się poznali – niecały rok przed ślubem - była mowa o jego „stażu w szpitalu”[33] i o tym, że „wciąż jeszcze studiuje”[202], a zatem musiał być na ostatnim roku. W szpitalu klinicznym, w którym pracuje (szpital jest jak najbardziej prawdziwy i ma stronę internetową, na której to wszystko jest pięknie wyłożone), program specjalizacyjny w chirurgii plastycznej trwa 6 lat, przy czym pierwsze 3 obejmują chirurgię ogólną. Wygląda więc na to, że zaledwie w rok po zrobieniu specjalizacji stał się „wybitnym chirurgiem”[126], co i tak jest niczym wobec tego, jak się przedstawia matce małego pacjenta: „jestem jednym z najlepszych chirurgów plastycznych na świecie”[21]. I tu już chyba naprawdę przesadza; nawet w krajach, w których umiejętność „sprzedawania siebie” jest cnotą najwyższej rangi, aż tak bardzo nie wypada się chwalić. Ale Valerie, matka poważnie oparzonego sześciolatka, zawierza mu całym sercem. I gdyby to było tylko zawierzenie! Niestety, jej serce zdecydowanie za bardzo lgnie do przystojnego chirurga, którego i mały Charlie, własnego ojca nieznający, ogromnie polubił. To, co się wydarza, jest łatwe do przewidzenia:
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Gdyby to w życiu było tak prosto…
No i szkoda, że autorka nie postawiła na trochę mocniejsze zarysowanie tła: to straszne środowisko amerykańskich mamusiek z „middle upper class”, pokazane ostro i ironicznie, mogłoby być największym atutem powieści. A tak, powstał ładnie napisany, lecz słabo jadący po emocjach melodramat rodzinny w stylu Danielle Steel (chociaż Steel pewnie znalazłaby jakiś sposób na pocieszenie Valerie, zsyłając jej jeszcze bardziej nieziemskiego faceta…).
Bardzo biała wrona (
Nowak Ewa)
(4)
Psychologiczno-dydaktyczna powieść dla młodzieży: o tym, czym się różni miłość od patologicznej zaborczości i jak łatwo zostać ofiarą manipulanta, a jak trudno się z jego szponów wyplątać. A także o adopcji, w następstwie której zamiast rodzinnej idylli potrafi się stać koszmarem (niestety, ten wątek został na śmierć zasłodzony i tym samym uniewiarygodniony; najpierw koszmar do potęgi, potem pstryk, hop, niesamowity zwrot akcji i już jest wszystko jak w amerykańskim kinie familijnym). Główny motyw znacznie lepiej ukazany, a bohaterka choć trochę naiwna, to za to bardzo sympatyczna.
Cień pamięci (
Clark C. J.)
(3,5)
Annabelle dopiero co przekroczyła pięćdziesiątkę, lecz od pewnego czasu zdarzają jej się dziwne epizody zagubienia. Jej mąż Stanley poznał tego przyczynę i starał się ją chronić, niestety, przed miesiącem zginął w wypadku. Trzydziestoparoletnia córka Lily, zawsze obsesyjnie przez nią kontrolowana i musztrowana, nigdy nie miała z nią dobrych relacji i od chwili, gdy stała się samodzielna, próbuje się trzymać od niej z daleka. Ale coraz bardziej jasne się staje, że powinna się nią zaopiekować. Choć matka życzy sobie tylko, by pomogła jej w poszukiwaniach tajemniczego czerwonego pudełka. Albo walizki. Albo skrzyni. Annabelle pamięta tylko, że „to” było czerwone i zawierało coś bardzo ważnego. A tak poza tym pamięta coraz mniej i zachowuje się coraz bardziej nielogicznie. Wreszcie przychodzi nieuchronny moment, w którym Lily musi zadecydować o oddaniu matki pod opiekę profesjonalistów i sama szukać śladów jej przeszłości. Odkrycie będzie szokujące, lecz być może komuś przyniesie wyzwolenie…
Choroba Alzheimera – zwłaszcza wczesna postać, rozpoczynająca się w sile wieku i szybko postępująca - i przeżycia dotkniętej nią osoby oraz jej rodziny to temat zupełnie wystarczający na pełnowymiarową dramatyczną historię (o czym świadczy doskonały „Motyl” Genovy). Dorzucenie ofierze choroby jeszcze dwóch tajemnic z przeszłości, z których jedna jest generalnie przerażająca, a druga boleśnie dotknie zwłaszcza jej córkę, było już niekonieczne. Podobnie jak włączenie w narrację całych ustępów pamiętnika kilkunastoletniej Annabelle (wystarczyłyby kilkuzdaniowe urywki) i dodanie rozdziałów pisanych z punktu widzenia pielęgniarki z domu opieki, która w zasadzie nie odgrywa istotnej roli w relacji pomiędzy Annabelle a Lily; wszystko to trochę rozmywa zasadniczy problem.
Lubię być fantastą: Rozmowy (antologia;
Kawula-Kubiak Agnieszka,
Ćwiek Jakub,
Dębski Eugeniusz (pseud. Yeates Owen) i inni)
(4,5)
Zbiór wywiadów z polskimi pisarzami, parającymi się różnymi gatunkami fantastyki. Widać, że dziennikarka jest świetnie do tych rozmów przygotowana – dobrze zna twórczość każdego z nich, nawiązuje do ich wcześniejszych wypowiedzi w mediach, nie traci rezonu, gdy ten czy ów rozmówca udziela niestereotypowych odpowiedzi albo zaczyna przesadzać z autokreacją. Prowadzi dialog w taki sposób, że czytelnik nieznający dorobku danego twórcy może się zorientować nie tylko w jego przynależności gatunkowej, ale też w „przystawalności” do własnego gustu, równocześnie wysuwając pewne wnioski co do osobowości autora. Czego brakuje? Paru ważnych nazwisk… I nie o mistrza Sapkowskiego tu chodzi, bo ten wypowiedział się dostatecznie obszernie na temat swojego pisarstwa w „Historii i fantastyce”, zrozumiały jest też brak kilkorga autorów, których debiuty przypadają na rok wydania zbioru lub później. Ale jakże tu przedstawiać polską fantastykę bez udziału Anny Brzezińskiej, Anny Kańtoch i Ewy Białołęckiej? A i panów równie znanych też znalazłoby się paru: Feliks W. Kres, Wit Szostak, Marcin Mortka, nie mówiąc o Jacku Dukaju. Może autorce z jakiegoś powodu nie udało się do nich dotrzeć, może nie chcieli się wypowiadać – teraz można tylko spekulować nad przyczynami, dla których nie trafili do grona respondentów, a nie byłoby to potrzebne, gdyby we wstępie znalazła się na ten temat choć krótka wzmianka.
Titanic: Pamiętna noc (
Lord Walter)
(4,5)
Reportaż stworzony po latach od opisywanego w nim zdarzenia, lecz jeszcze za życia wielu jego uczestników jest bodaj pierwszą próbą literackiego ujęcia najsłynniejszej morskiej katastrofy w historii. Rzetelny, nienudny, choć miejscami opowieść wydała mi się odrobinę chaotyczna. Skutek uboczny, który należy docenić: chęć poznania innych pozycji, ukazujących zagładę „Titanica” z różnych stron.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.