Mając książkę jednego J. Díaza w ręku, na półeczce z nowościami bibliotecznymi wypatrzyłam drugiego J. Díaza. Nie jednemu Latynosowi Díaz. Jeden Kubańczyk, drugi Dominikańczyk – znany mi już z tomiku opowiadań „Topiel”, więc nową powieść „Krótki i niezwykły żywot Oskara Wao” porwałam bez zastanowienia.
To dobra powieść, może nawet bardzo dobra. Byłaby jeszcze lepsza, gdyby nie przeładowanie hiszpańskojęzycznymi wstawkami. Lubię takie wtrącenia, przydają kolorytu opowieści, ale piszący w języku angielskim autor nieco przesadził. Za dużo tego i zamiast dodawać uroku trąci sztucznością.
„ Może postawię ci drinka, a kiedy się od niego odwróciła »como una ruda«, chwycił ją za ramię, mocno, i zapytał: Gdzie się wybierasz »morena«? I to wystarczyło: »a Beli le salío El lobo«”. [s. 110.]
= = =
como una ruda - gwałtownie
morena - kolorowa
a Beli le salío El lobo – w Beli jakby diabeł wstąpił
„[… ] nigdy wszak nie stracił swego »sureño« zamiłowania do »morenas« […]”. [s. 115]
= = =
sureño – południowy
morenas – kolorowe
Nie utrudnia to, co prawda, czytania, bo tłumaczenia zgrabnie poumieszczano na marginesach obok tekstu, ale akurat w tym przypadku zabawa w łączenie języków nie bardzo mi przypadła do gustu. W debiutanckim zbiorku opowiadań „Topiel” takiego natłoku „hispanizmów” nie było – pisarz nadal eksperymentuje z formą i stylem? - i chociaż powieść uważam za lepszą, to jednak mam nadzieję, że kolejne dzieło, nie tracąc nic z potoczystości i swady, przyniesie ze sobą pewną stabilizację językową.
Tradycyjne miejsce przypisów autor zaanektował na historyczno-polityczno-plotkarski komentarz. Bardzo emocjonalny, ognisty, niemal napastliwy. Cała ta opowieść zresztą pełna jest pasji i gniewu. Prześmiewcza, ironiczna też. Aż kipi. Pod przykrywką absurdu i groteski, czai się ból, samotność i bezradność. Nie bez kozery, autor, nawiązując do pasji głównego bohatera, porównuje Dominikanę do Mordoru. I jego bohaterowie, jak Drużyna Pierścienia, choć każdy z osobna i każdy w swoim czasie, muszą podjąć wyzwanie i stawić czoło swoim problemom. Historia, wiadomo, lubi się powtarzać.
No i…
„Uważany za narodowego »geniusza«, Joaquin Balageur był rasistą, apologetą ludobójstwa, wyborczym oszustem oraz zabójcą ludzi piszących lepiej od niego – wszyscy wiedzą, że stał za śmiercią dziennikarza Orlando Martineza. […] Balaguer umarł w 2002 roku. […]. Pojawił się jako sympatyczna postać w »Święcie Kozła« Vargasa Llosy”. [s. 87., przypis]
Nie da się dłużej ociągać i trzeba za to „Święto Kozła” się zabrać. Tym bardziej, że Diaz wykonuje jeszcze jeden telefon do Vargasa pisząc, że piosenka o pięknej dziewczynie, na którą zagiął parol Trujillo, i której rodzice nie mogą jej ochronić, jest tak w RD znana, że peruwiański pisarz nie miał problemów z dotarciem do niej.
I tylko Mangusta mnie męczy…
= = =
Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao (
Díaz Junot)
, przeł. Jerzy Kozłowski, ZNAK, 2009
========================
SPOILERY
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
===================
W uzupełnieniu:
"Czas motyli" (In the Time of the Butterflies) w reż. Mariano Barroso
Meksykańsko-amerykański film biograficzny o siostrach Mirabal, z Halmą Sayek jako Minerwą. Film taki sobie, ale siostry Mirabal, to postacie warte głębszego poznania. (Diaz aż pieje z zachwytu, nad Minerwą zwłaszcza).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.