Dodany: 07.03.2010 21:58|Autor: Laila

Książka: Małe dzieci
Perrotta Tom

1 osoba poleca ten tekst.

Odważyć się i skoczyć?


Jakiś czas temu miałam okazję obejrzeć film pt. "Małe dzieci", z Kate Winslet w roli głównej. Historia kilkorga zwykłych ludzi, pozornie banalna, nie ominęła jednak pewnych problematycznych kwestii. Obraz wywołał we mnie sporo niełatwych refleksji i mile się zdziwiłam, gdy znalazłam książkowy pierwowzór na kiermaszu książek. Z ciekawością zajrzałam do powieści Toma Perrotty.

Główną bohaterką jest Sara, mieszkanka spokojnego amerykańskiego małego miasteczka. Mimo wyższego wykształcenia nie pracuje zawodowo, siedzi w domu i zajmuje się trzyletnią córką. Na ich utrzymanie pracuje jej mąż. Ich małżeństwo to wręcz wzorcowy obrazek dwojga obcych sobie ludzi, którzy nie wiadomo dlaczego znaleźli się pod wspólnym dachem. Sara spędza przedpołudnia na placu zabaw wśród innych matek z maluchami. Tam też po raz pierwszy spotyka Studniówkowego Księcia - przystojnego Todda, tatusia opiekującego się małym chłopcem.

Todd ma wykształcenie prawnicze, ale pomimo kilku prób nie może zdać egzaminu na aplikację. Ponieważ nie pracuje, opiekuje się małym synkiem, podczas gdy jego żona, bardzo atrakcyjna - o czym wielokrotnie upewnia nas narrator - spędza całe dnie w szpitalu, robiąc reportaż o weteranach wojennych. Zmęczona i skoncentrowana raczej na synku, zaniedbuje swojego męża. Odrobinę sfrustrowany Todd, zamiast uczyć się w bibliotece, wieczorami obserwuje młodych chłopców trenujących skoki na deskorolce.

Nic więc dziwnego, że Sara i Todd, dwójka znudzonych i osamotnionych ludzi, zawiera znajomość i nawiązuje romans. W tle rozgrywają się inne wydarzenia - spokój miasteczka burzy wprowadzenie się mężczyzny skazanego za przemoc seksualną wobec dziecka. Miejscy aktywiści próbują zrobić wszystko, by wykurzyć intruza z otoczenia swoich dzieci. Szczególnie jednemu z nich bardzo zależy na uprzykrzeniu życia byłemu więźniowi, a przy tym także jego matce.

Największą zaletą powieści Perrotty i tym, co właściwie trzyma cały ten utwór w całości, są bohaterowie. Sara z początku budzi sympatię jako opozycja do innych matek z placu zabaw - zupki, zabawki i ogólnie dziecięce sprawy nie są jej pasją. Nie aspiruje do miana matki idealnej, raczej często nie radzi sobie z lekko krnąbrną pociechą, a bywają momenty, gdy ma ogromną ochotę się jej pozbyć. Tu chwilami widać jej ukryte oblicze - kobiety zdecydowanie nierodzinnej, takiej, która niegdyś miała ambicje intelektualne, pragnęła wpłynąć na niełatwą sytuację społeczną kobiet, nie wzbraniała się przed nonkonformizmem, a później dała się zamknąć w klatce małżeństwa i macierzyństwa, ze strachu, że odjeżdża jej ostatni pociąg, i raczej z poczucia samotności niż rzeczywistego pragnienia tego akurat mężczyzny.

Todd z kolei to postać niemal idealna. Niemal. Typowy amerykański chłopiec-marzenie, przystojny, wysportowany, wykształcony i do tego naprawdę wspaniały tata. Tylko ta wyraźna rysa - niemożność dokończenia pewnego etapu, zdania egzaminu i przyjęcia powszechnie akceptowanej roli żywiciela rodziny... Może to czysty egoizm i lenistwo z jego strony, a może objaw tego, że bycie prawnikiem to nie to, o czym naprawdę marzył? Lecz czy pogoń za marzeniami usprawiedliwia bezczynność, podczas gdy żona się zaharowuje, i jednocześnie romansowanie z inną kobietą jak ostatni niewdzięcznik? A może to Kathy jest tą złą, która bez względu na pragnienia męża chce mieć wreszcie wymarzony święty spokój, kolejne dziecko i normalne życie we własnym domku na przedmieściach?

Kolejnym ważnym bohaterem jest Ronnie - wspomniany już pedofil, zagrożenie dla spokojnej atmosfery miasta, wyrzutek społeczny, który przecież nie może mieszkać w pobliżu dzieci. Jednak co jest w stanie zrobić po wyjściu z więzienia, poza wprowadzeniem się do domu matki? Nie ma już szans na pracę i samodzielne utrzymanie się, na zdrowy związek, normalne życie. Czy inni mają prawo usuwać go ze sfery publicznej? Przecież, jak mówi Sara, spłacił już swój dług wobec społeczeństwa. A może w społeczeństwie nie ma miejsca dla zwyrodnialców?

Inni bohaterowie, choć potraktowani bardziej pobocznie, także okazali się ciekawie zarysowani i niełatwi w ocenie. To właśnie sprawia, że "Małe dzieci" tak dobrze się czyta - autentyzm postaci, ich nieszablonowość, to, że są tak samo trudne do osądzenia jak Ty, ja, nasi krewni, sąsiedzi... Dodatkowo uderza rozdarcie bohaterów pomiędzy tym, czego rzeczywiście pragną, a tym, czego powinni pragnąć. Przecież szczytem ich marzeń powinna być rodzina jak z obrazka, tak typowa dla wizerunku wzorowego amerykańskiego obywatela. Co jednak, jeśli nie jest? I ma się ochotę wprowadzić zmiany w swoje poukładane życie, dokonać rewolucji, odważyć się, rozpędzić na deskorolce i skoczyć?

Pomimo podjęcia pozytywnie drażniących tematów i nakreślenia wiarygodnych bohaterów, powieść Perrotty nie jest do końca idealna. Według mnie największą wadą jest jej styl. Autor opisuje wszystko dość rozwlekle i wręcz łopatologicznie wykłada czytelnikowi krok po kroku, co w danym momencie czuje bohater - choć wystarczyłby tylko strzęp sceny zamiast całego akapitu, by to przekazać. W powieści sporo się dzieje i akcja mogłaby być przeprowadzona bardziej wartko, jednak dokładne opisywanie wszystkiego psuje jej tempo i chwilami zwyczajnie nudzi. Do tego książka traci na emocjonalności - niektóre sceny byłyby bardzo poruszające, gdyby nie to, że są zwyczajnie przegadane.

Miłym zaskoczeniem jest natomiast fakt, że film i książka trochę różnią się fabułą. Nie będę zdradzać, jak - wspomnę tylko, że książka daje większe wrażenie otwartości i niedopowiedzenia, co moim zdaniem jest zaletą.

Mimo że nie jest to wielkie dzieło, "Małe dzieci" można z czystym sumieniem polecić jako dość dobrą powieść, zaangażowaną w ważny społeczny problem, aktualną, nie oderwaną od zwyczajnego życia. Może ona skłonić do pewnej refleksji nad własnym życiem i wyborami, których dokonujemy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2445
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.03.2010 15:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakiś czas temu miałam ok... | Laila
Zainteresowałaś mnie tą książką - rozejrzę się za nią i może jakoś przebrnę przez ten styl, bo treść warta uwagi.
Użytkownik: misiak297 15.05.2014 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakiś czas temu miałam ok... | Laila
Chciałem napisać recenzję "Małych dzieci", ale chyba zrezygnuję - oddałaś moje odczucia, Lailo, choć ja nie widziałem w tej książce przegadania. Dla mnie "Małe dzieci" to przykład bardzo dobrej i ambitnej literatury obyczajowej. Postaci są żywe i dobrze zarysowane, historia może i fabularnie banalna, ale poprowadzona tak, że banalności zarzucić jej nie sposób, problematyka ciekawa. Perrotta świetnie oddaje współczesną mieszczańską hipokryzję. I nieprzystosowanie do oczekiwanego "american dream". A to wszystko nie bez odrobiny humoru.

Jestem bardzo ciekaw ekranizacji. Z innych powieści w podobnym klimacie polecam Ci "Drogę do szczęścia" (jedna z najlepszych powieści obyczajowo-psychologicznych jakie czytałem w zeszłym roku) oraz "Siedem lat później".
Użytkownik: Eida 16.05.2014 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałem napisać recenzję... | misiak297
"Drogi do szczęścia" nie czytałam, ale oglądałam film, który uważam za rewelacyjny i również mogę polecić. A w rolach głównych titanikowa para: Kate Winslet i Leonardo DiCaprio.
Użytkownik: misiak297 16.05.2014 10:36 napisał(a):
Odpowiedź na: "Drogi do szczęścia" nie ... | Eida
Widziałem go i potwierdzam - film również jest rewelacyjny:) To jeden z tych rzadkich przypadków kiedy film podoba mi się tak samo jak książka.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: